Unicestwiający realizację “El Planu” wypadek z Q3 wpłynął nie tylko na stan bolidu, ale też na zdrowie Fernando, który nabawił się ponadto kontuzji palców.

Kierowca z Oviedo był wczoraj w znakomitej formie, a jego występ w kwalifikacjach pokazał, że czterdziestolatek wciąż “ma to coś”. Piorunujące kółko w Q3, które mogło włączyć go w walkę o pole position, zostało jednak przerwane po wypadku w zakręcie nr 11.

Podczas parady kierowców przed wyścigiem na dłoniach Nando widoczne były opatrunki. Było to pokłosie mocnego szarpnięcia kierownicy, która poruszyła się gwałtownie po uderzeniu w barierę. Zawodnicy puszczają ją zazwyczaj przed zderzeniem, aby zapobiegać kontuzji nadgarstków, lecz Hiszpan do końca próbował zapanować na bolidem i uniknąć kraksy.

- Nic mi nie jest - powiedział dwukrotny mistrz świata.

- Oczywiście trzymałem wczoraj kierownicę do ostatniego momentu przed wypadkiem, żeby spróbować uratować przednie skrzydło. Nie miałem jednak w tamtym momencie wspomagania, nie mieliśmy nic - przypominał wczorajszy incydent.

Kierowca Alpine tłumaczył również, jak poważne były obrażenia na dłoniach: - To było naciągnięcie kciuków, więc w tym momencie jest to trochę bolesne, ale na wyścig wszystko powinno być w porządku.

Przed niedzielnymi zmaganiami zespół przeanalizował, co doprowadziło do wczorajszego wypadku. Usterką okazało się niewielkie - lecz bardzo kosztowne - pęknięcie pierścienia smarującego. W jego wyniku Alonso nie był w stanie wyhamować w jedenastce tak, aby uniknąć zderzenia z barierą.

Fernando Alonso, Alpine

Mechanicy uporali się z defektem przed startem zawodów, ale mimo tego Fernando ukończył wyścig na ostatnim, siedemnastym miejscu.

Po starcie z dziesiątej pozycji były mistrz świata przebijał się w górę stawki. Pechowe ułożenie neutralizacji za samochodem bezpieczeństwa spowodowało jednak, że koncepcja na zawody zawiodła, a Alonso po wykonaniu postoju stracił tempo, zmagając się z ogromnym grainingiem na mediumach.

- Wyglądało to na P6 czy P7 po starcie na twardej mieszance, na odwróconej strategii, która była dobra przy ruszeniu z 10. miejsca - ocenił Hiszpan w rozmowie ze Sky. - Natomiast samochód bezpieczeństwa w złym momencie po prostu nas zabił.

- Nie wiem, co powiedzieć, bo moglibyśmy być na podium, gdyby kwalifikacje wczoraj poszły dobrze. Przy odpadnięciu Maxa i P3 George'a - a byłem szybszy od Mercedesów - straciliśmy okazję. Podobnie jak w Dżuddzie, bo tam też jechaliśmy dobry wyścig. Mamy trochę pecha, ale zostało 20 wyścigów. Jeszcze będziemy mieć wielkiego farta.