Fernando Alonso skrytykował FIA za niekonsekwencję w przyznawaniu kar za zwalnianie w zakrętach 9-10, którego ofiarą padł wczoraj.

Dwukrotny mistrz świata na długo po kwalifikacjach nadal wyrażał swój żal o sytuację z Q2, która kosztowała go awans do ostatecznego segmentu czasówki.

Nie obwiniał on jednak Sebastiana Vettela, głównego sprawcy nieszczęścia Nando, ani żadnego innego kierowcy, tylko sędziów, którzy niechętnie przyznawali kary za przewinienia.

- FIA także musi nauczyć się lepiej tego pilnować, ponieważ w topowej kategorii motosportu nie może być tak, że na zakrętach 9-10 jest 10 samochodów, które czekają, jadąc 5 km/h, by rozpocząć okrążenie.

Kierowca Alpine zdarzenie z wczorajszego popołudnia ocenił jako "konsekwencję zbyt delikatnych kar", które - gdyby przybrały poważniejszą formę - miałyby zniechęcać zawodników do łamania zasad.

Niestety, niekonsekwentność FIA i niepilnowanie kwestii zbyt wolnej jazdy oraz blokowania innych kierowców również w sesjach treningowych nie zniechęca ani trochę, a doprowadza tylko do tak nieprzyjemnych incydentów, jak ten z udziałem bolidów z numerami 14 i 5.

- Wczoraj nie mogłem zrobić żadnego okrążenia przez Raikkonena w ostatnim zakręcie, a potem przez dwa Toro Rosso [AlphaTauri] i nic z tego nie wynikło. Tak więc nawet w treningach zmagamy się z tego typu problemami i nie ma wtedy żadnego "policjanta". To smutne.

- Natura toru i sposób, w jaki wszyscy zwalniali w zakrętach dziewiątym i dziesiątym - czego zgodnie z Notatkami Dyrektora Wyścigu nie możesz robić - jest prawdopodobnie głównym tematem.

Jak zaznaczył od razu po kwalifikacjach Alonso, dla jego zespołu weekend już się skończył.

Później dodał jedynie, że jedynym ratunkiem byłyby masowe kary dla ich rywali, ale takie rozwiązanie ze strony sędziów wydaję wręcz niemożliwe, zważając na pobłażliwość FIA wobec kierowców łamiących zasady, które wynikają z Notatek Dyrektora Wyścigu.

- Zgaduję, że nie ukarają dziesięciu czy dwunastu samochodów, co byłoby jedyną możliwością, żeby odmienić masz weekend. Jest to niefortunna i pechowa sytuacja - ocenił, jak się okazało, trafnie.

Kierowca wywodzący się z Oviedo porównał wczorajszą sytuację do piłki nożnej, co mając na uwadze płynność zasad, zależną od charakteru sędziego, panującą w tym sporcie, może się wydać nieco śmieszne, ale z finalnym wnioskiem Fernando trudno się nie zgodzić.

- W piłce nożnej, jeśli zagrasz ręką w polu karnym, następuje rzut karny. W tym przypadku reguły mówią jasno, że nie możesz zwalniać pomiędzy dziewiątką i dziesiątką. Nie ważne, czy jest tam jedenaście, pięć, dwa czy szesnaście aut, ale ktokolwiek tak robi, powinien dostać jakąkolwiek karę - podsumował 39-latek.