Nowy format weekendu wyścigowego szczególnie mocno uderzył w Alpine, które nie zdołało dostroić swoich maszyn na czas i musiało zdecydować się na drastyczne kroki w obawie o dyskwalifikację.

Odświeżenie sprintów wiązało się kilkoma modyfikacjami w przepisach. Ze względu na to, że sobotni wyścig nie decydował już o kolejności na starcie niedzielnego, postanowiono, że wczesne złamanie zasad Parcfer.me będzie karane startem z alei i do krótkich zawodów, i do tych głównych.

Reguła znalazła zastosowanie już przy pierwszej okazji. Ekipa z Enstone zorientowała się, że po bardzo pechowym 1. treningu popełniła duży błąd w ustawieniach auta Estebana Ocona, który mógł skutkować naruszeniem Regulaminu Technicznego. Ponieważ ten jest interpretowany zero-jedynkowo, Francuzowi groziła dyskwalifikacja.

- Mieliśmy bardzo poważne obawy o zużycie deski pod bolidem Estebana - stwierdził Alan Permane, dyrektor sportowy zespołu. - Czasu było naprawdę bardzo mało, a ten element wyglądał kiepsko już po [piątkowych] kwalifikacjach. Podjęliśmy więc bardzo trudną decyzję [o starcie z pit lane], bo baliśmy się tego, że samochód nie będzie zgodny z przepisami po wyścigu, a może nawet wcześniej. To była bezpośrednia konsekwencja tego, co wydarzyło się w FP1.

- W takich sytuacjach szczęście zależy od nas. Nie zrobiliśmy wystarczająco dobrej roboty. Jedno auto miało wyciek i się zapaliło, a drugie miało problem ze skrzynią. Pierre zaliczył 1 czy 2 okrążenia w treningu, a Esteban 2 lub 3. To nie tak, że wymyślamy ustawienia, tylko wybieramy je na podstawie analizy. Jeśli masz godzinę na przygotowania, to nie możesz oczekiwać, że po 2 kółkach wszystko będzie okej. 

- Nowy format nie jest szczególnie inny od poprzedniego. Nadal należy zacząć dobrze i zaliczyć gładki weekend. Nam nie udało się to w przypadku żadnego bolidu.

Alpine bało się dyskwalifikacji Ocona. Nowy format dużą przeszkodą

Esteban Ocon (fot. Parcfer.me)

Pytany o to, czy podwójna kara za jedno przewinienie nie jest zbyt ostra, Brytyjczyk wyjaśnił, dlaczego jego zdaniem jest to mniejsze zło.

- Problem polega na tym, że jeśli nie ustalisz właśnie takiej zasady, to stworzysz ogromną lukę w przepisach, według której dałoby się ustawić auto tylko na sprint, a potem i tak sprawić, że będzie lepsze w wyścigu. Rozumiem, o co Wam chodzi, ale nie sądzę, że coś innego mogłoby zadziałać.

- Nie jest jednak idealnie i w naszym przypadku nie wypadło to znakomicie, ale rozmawialiśmy o tym na spotkaniach przed wyścigiem. Zmiany wprowadzono na szybko, więc nie są perfekcyjne. Odkrywamy jeszcze jakieś niedociągnięcia, a przepisy pozwalają na modyfikacje przed kolejnym sprintem w Austrii, czego się spodziewam. 

Mimo niemalże straconego treningu Permane powiedział, że Alpine zdołało bardzo szybko potwierdzić funkcjonowanie nowego pakietu.

- Tak, podłoga zadziałała. W sumie spisała się nawet lepiej, niż myśleliśmy. To jakiś pozytyw po tym weekendzie. Wygląda na to, że możemy przywozić nowe rzeczy bez szczególnego testowania ich. To ogromny plus i obszar, w którym nabraliśmy pewności już w zeszłym roku. 

- Nie sądzę, że nasza decyzja była odważna. Była raczej całkowicie normalna. Byliśmy przekonani, że nasze poprawki działają, bo widzieliśmy to przez cały zeszły rok. Wykonaliśmy tylko kilka kółek, ale już po nich wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Po kwalifikacjach zobaczyliśmy, że usprawnienia działały i nie było żadnego ryzyka.