Sezon 2021 w wykonaniu George'a Russella był niczym sernik królewski z rodzynkami. Z wierzchu wygląda cudownie, jak król ciast, ale gdy wbijemy łyżeczkę i nieco w nim pogrzebiemy, natrafiamy na te przeklęte rodzynki, które psują obraz genialnego dania, chociaż sernik sam w sobie wciąż pozostaje bardzo smaczny. Tak właśnie było też z Brytyjczykiem.

Ciało w Williamsie, dusza w Mercedesie - o dziwnym sezonie George'a Russella; Podsumowanie sezonu 2021 F1, parcfer.me

Klasyfikacja generalna: 16. miejsce

Punkty: 16

Najlepszy wynik: P2 (Belgia), a w wyścigu P8 (Węgry)

Kwalifikacje: 20-2 vs Latifi

Wyścigi: 16-6 vs Latifi

DNF: 4

Nasza ocena: 6.06 (P11)

Ciało w Williamsie, dusza w Mercedesie - o dziwnym sezonie George'a Russella; Podsumowanie sezonu 2021 F1, parcfer.me

Zapewne sam George cieszy się, że jego epizod w Wiiliamsie dobiegł już końca i teraz może w pełni skupić się na Mercedesie oraz walce o najwyższe cele. W końcu nie musi już dłużej ścigać się z Latifim, który pomimo bycia bardzo pozytywnym koleżką tempem w żadnym stopniu nie grzeszy.

Zamiast Nicholasa pojawi się za to Lewis Hamilton... znaczy się Valtteri Bottas... w sumie możliwe, że i sam George nie wie, ale na pewno będzie to ktoś kilka półek wyżej od Kanadyjczyka. 

Russell jest złotym dzieckiem Mercedesa, dzieckiem, które od lat jest szykowane przez Toto Wolffa do wejścia do wielokrotnego mistrza konstruktorów nie tylko sportowo, ale i wizerunkowo. Wygląda na to, że w Brackley w końcu doczekali się swojego i w pełni autorskiego sobowtóra Lewisa Hamiltona, a sam George spadł Mercedesowi z nieba w idealnym momencie.

W końcu Hamilton w styczniu będzie obchodził 37. urodziny, a końcówka sezonu 2021 mocno uderzyła do głowy Lewisa, który w końcu po latach dominacji wydaje się powoli opadać z sił. Cytując mistrza Yodę: Always two there are. No more, no less. A master and an apprentice.

Ciało w Williamsie, dusza w Mercedesie - o dziwnym sezonie George'a Russella; Podsumowanie sezonu 2021 F1, parcfer.me

Walka z George'm zeropunktowym

Bardzo nerwowy był początek tego roku w wykonaniu wychowanka Mercedesa. Ewidentnie zależało mu na wymazaniu liczby „0” ze swojego dorobku punktowego w brawach stajni z Grove, ale podczas dążenia do tego celu pozostawił kilka plam.

Zdecydowanie największą był wyścig na Imoli, w którym optymistycznie zaatakował Valtteriego Bottasa, po czym w wyniku najechania na trawę zgarnął siebie i Fina z wyścigu. Dodatkowo późniejsze uderzenie rywala w kask i wypowiedzi medialne o tym, że Valtteri to jego zespołowy kolega, a sam zawodnik Williamsa nie zrobił nic złego, również pozostawiły spory niesmak.  

Toto Wolff po tym wszystkim gdzieś w padoku odegrał scenę z Pulp Fiction, po wyścigu sadzając gotowego na egzekucję Russella na krześle i - jak Jules Winnfield - cytując Ezekiela, 25:17. Jednak - podobnie jak główny bohater w końcowej scenie filmu - on także puścił George'a, a do kieszeni włożył mu podpisany kontrakt z Mercedesem. 

Po tym wydarzeniu 23-latek nieco przygasł i wrócił z formą dopiero na podwójny weekend w Austrii. Tam dopadła go zawodność bolidu, a ostateczne przełamanie nadeszło dopiero na Węgrzech, gdzie po szalonym widowisku dowiózł bolid na P8. Reakcja Russella, gdy o mały włos nie rozpadł się na kawałki w powyścigowych wywiadach, mówi wszystko o tym, jak bardzo siedziała w nim medialna presja, a momentami nawet szydera. 

Ciało w Williamsie, dusza w Mercedesie - o dziwnym sezonie George'a Russella; Podsumowanie sezonu 2021 F1, parcfer.me

Wówczas odpaliły się kolejne petardy. W Belgii od pierwszego do ostatniego zakrętu skleił zdecydowanie najlepsze okrążenie sezonu. Chyba jedynie próba Micka Schumachera z Turcji i niezdobyte pole position Maxa w Arabii Saudyjskiej mogłyby mieć jakikolwiek podjazd do okrążenia Russella.

To był moment, w którym wydawało się, że młodzian raz na zawsze uciszył krytyków, przekonując nawet największych sceptyków jego potencjału, iż jest kierowcą ulepionym z innej gliny. Coraz większymi krokami zbliżało się jednak przejście do Mercedesa...

Głowa w chmurach

Wraz z oficjalnym ogłoszeniem, że George zastąpi Valtteriego Bottasa w roli zespołowego kolegi Lewisa Hamiltona, zaczął się regres. Po słabej Holandii co prawda były punkty we Włoszech, choć bez SC zgarnąłby je Latifi, a następnie lepsza Rosja, w której sporo pomógł timing z oponami w sobotę, ale potem do końca była już tylko mizeria.

Oczywiście spadek formy i brak zdobyczy punktowych wiąże się również z tym, że Williams porzucił rozwój tegorocznego chassis (chociaż kto nie porzucił?), aczkolwiek ruch zespołu nie jest jedynym czynnikiem, dla którego Russell stał się taki. Pewnie w tym momencie chcecie zapytać: taki, znaczy jaki? 

Otóż nijaki. Od GP Turcji Brytyjczyk w naszych notach tylko ani razu nie zdobył nawet szóstki. Co więcej, tylko raz dobił do wyjściowej piątki, gdy GP Kataru zakończył ze średnią notą 5,83. Tak, w siedmiu ostatnich rundach jego średnia tylko raz przekroczyła wyjściową i aż pięć razy była poniżej. Pominięte zostało GP Arabii Saudyjskiej, gdzie z walki o coś więcej wyeliminowało go skręcenie Pereza w Leclerca w połączeniu z pechowym położeniem Nikity Mazepina. 

Dodatkowo George na coraz więcej pozwalał Nicholasowi Latifiemu, który w drugiej części kampanii w stosunku do zespołowego kolegi wyglądał na przyzwoitego zawodnika. Kanadyjczyk dwukrotnie okazał się lepszy w czasówce, a w wyścigach rozstrzał pomiędzy nimi coraz częściej nie był tak wyraźny jak w poprzednim roku bądź na początku zmagań. 

Ciało w Williamsie, dusza w Mercedesie - o dziwnym sezonie George'a Russella; Podsumowanie sezonu 2021 F1, parcfer.me

Co gorsza, z Russella powoli zaczęła się zdzierać metka kierowcy klasy premium. Brytyjczyk zaliczył dużo pustych przelotów i zniżył się na poziom przeciętności, do której nas wcześniej nie przyzwyczajał.

To też widoczne jest w notach, których średnia za cały sezon to dość kiepskie jak na wymagania wobec Russella 6,06. Gdy doda się do tego, że przed nim znaleźli się Bottas, Perez i Ocon, a Vettelowi zabrakło 0,04 do wyrównania wyniku George'a, to obraz cudownego dziecka Mercedesa zaczyna nabierać wyblakłych barw. W końcu czy taka postawa przystoi potencjalnemu wielokrotnemu mistrzowi świata i następcy bądź zastępcy Lewisa Hamiltona? 

Rok temu przy ocenianiu zawodnika Williamsa głowiliśmy się, czy sezon, w którym kierowca jest tak nieregularny oraz miesza przebłyski geniuszu ze słabszymi startami i dziwnymi błędami, możemy nazwać dobrą kampanią. W tym roku wiele z tych pytań i tez można przeredagować, bo George - poza zdobywaniem w dużej mierze punktów - powtórzył poprzedni sezon.

Gdy było trzeba się zmotywować i pokazać, że coś się umie, trochę puścić oczko w stronę Mercedesa, to Russell potrafił odpalić, a nawet dowieźć TOP 10. Problem w tym, że wyścigów było 21 lub 22, a te ponadprzeciętne możemy spokojnie policzyć na palcach obu rąk. Ci bardziej wybredni spokojnie zmieściliby je nawet i na jednej ręce.

Ciało w Williamsie, dusza w Mercedesie - o dziwnym sezonie George'a Russella; Podsumowanie sezonu 2021 F1, parcfer.me

Tyle razy uderzaliśmy chociażby w Kimiego Raikkonena, że często sprawia wrażenie apatycznego, jakby mu się nie chciało i jeździł w zależności od tego, którą nogą wstanie rano, ale czy i tak samo nie jest od dłuższego czasu z Russellem? Różnice z weekendu na weekend czy z miesiąca na miesiąc są wyraźne i gołym okiem widać, że nie jest to wyłącznie wina kapryśnej konstrukcji czy porzucenia jej progresu. 

Oczywiście, to wciąż George Russell, czyli jeden z najlepiej rokujących kierowców młodego pokolenia, zawodnik potrafiący zrobić P2 Williamsem na mokrym Spa. Dlatego też jego dyspozycja w drugiej części kampanii nie jest powodem do bicia na alarm.

Jednocześnie jednak nie jest to coś, co można ignorować, bo taka postawa jak w ostatnich tygodniach prędzej pozwoli mu na szybkie zdegradowanie do bottasowania Hamiltonowi aniżeli pracowania na swoje nazwisko i podgryzania siedmiokrotnego mistrza świata.