Martin Brundle wyjawił bardzo ciekawe kulisy zwolnienia Christiana Hornera z Red Bulla, wskazując palcem na austriacką część firmy, sprawy komercyjne i kontrolę nad zespołem. Jego zdaniem za tym ruchem nie stali Jos i Max Verstappen, choć sam czterokrotny mistrz świata F1 mógł uratować swojego byłego już szefa.
Początek weekendu wyścigowego w Belgii przyniósł wiele wypowiedzi w związku z najgłośniejszą historią z ostatnich dni, aczkolwiek były to tylko wypowiedzi. Jak do tej pory brakowało dodatkowych kulis zmiany na stanowisku szefa Red Bulla, w tym przyczyny czy procesu decyzyjnego, jaki wydarzył się w tle.
Ciągle więc można było bazować jedynie na tym, co wyszło na gorąco, zaraz po poznaniu tamtej szokującej informacji. Wtedy, dość szybko zresztą, najpopularniejszą teorią stała się ta, wedle której „górze” nie podobało się to, ile rzeczy miał kontrolować Horner. Takie zdanie mieli nie tylko dziennikarze, ale i np. sam Bernie Ecclestone.
Nierozwikłaną częścią pozostawała za to rola Verstappenów. Holenderskie media donosiły co prawda, że ich zaangażowanie to bzdura, lecz z uwagi na mocne komentarze Josa, wyraźnie domagającego się przetasowania, nieustannie zakładano, że oni również mogli przyłożyć do tego rękę.
Teraz kilka tych wątków połączył Martin Brundle, który dziś na antenie Sky podzielił się swoimi informacjami. Jego głos jest o tyle istotny, że może wyciągnąć coś od Hornera, z którym łączą go przyjacielskie relacje. Ze strony Christiana nie doczekaliśmy się jeszcze żadnych konkretnych komentarzy czy nawet pogłosek, jedynie ładnego pożegnania na Instagramie.
Brundle zdołał skontaktować się z paroma ważnymi osobami, a następnie wyciągnąć wnioski. Wynika z nich, że Verstappenowie faktycznie mieli nie być aktywni, a przyczyna zwolnienia dotyczyła zmniejszenia kontroli. Co ciekawe, nacisk pada tu na kwestie komercyjne, co dobrze łączy się z doniesieniami sprzed kilku tygodni, wedle których Hornera swego czasu chciano usunąć z pozycji CEO i zrobić jedynie szefem zespołu.
- Odbyłem długą pogawędkę z Christianem, porozmawiałem z Josem Verstappenem, a poza tym usłyszeliśmy już komentarz Maxa - mówił Brundle. - Dodatkowo poprosiłem o możliwość rozmowy z Oliverem Mintzlaffem i doktorem Helmutem Marko już tutaj [na torze]. To jeszcze się nie wydarzyło, ale jasne wydaje się, że decyzja przyszła z Austrii, a Verstappenowie nie prosili o nią.
- Jos Verstappen wrzucił sporo granatów do zespołu w ostatnich 16 miesiącach, a niektóre z nich nawet wybuchły. Od czasu do czasu zaznaczał wyraźnie, że Christian powinien odejść, lecz teraz nie chodziło o Verstappenów. To był ruch zarządu w Austrii, który chciał odzyskać część kontroli po stronie komercyjnej. Christian nie zamierzał jej oddać, bo czuł, że ma wszystko w rękach, tzn. kierowców, budżet, sponsorów czy zatrudnianie ludzi. Rekrutacja była jedną z tych dużych części, którą chciał utrzymać. Dlatego podjęli tę decyzję.
Verstappen mógł uratować Hornera?
W dalszej części Martin podzielił się za to swoim założeniem, które wskazuje na jedno możliwe działanie Verstappenów, a raczej jego brak. Zdaniem byłego kierowcy F1 Hornera uratować mógł sam Max, chociaż ostatecznie nie sięgnął po to rozwiązanie.
- Prawdopodobnie Max mógłby zatrzymać to zwolnienie, gdyby chciał, ale z jakiegoś powodu postanowił tego nie robić, ewentualnie jednak nie mógł. Mogę przypuszczać, że opowiedział się za tym, aby nie zatrzymywać zwolnienia Christiana. I w ten sposób jesteśmy tu, gdzie jesteśmy - kontynuował Brundle.
- Szefostwo poczuło, że musi zrobić coś z Red Bullem. Być może za bardzo chodziło tam o Christiana, a niewystarczająco o samego Red Bulla. Musimy zaczekać, aby dowiedzieć się, co powiedzą na ten temat. Wygląda natomiast na to, że znaczenie miało tu wiele czynników.
- Wydaje mi się, że siedzący teraz w domu Christian, który pierwszy raz od 20 lat nie jest w padoku, ogląda to i czuje się dość smutno.