Oscar Piastri zdradził, że podczas wyścigu F1 w Meksyku eksperymentował ze swoim stylem jazdy, aby sprawdzić, czy wpłynie to pozytywnie na jego współpracę z trudnym bolidem McLarena. 

Australijczyk ma za sobą kolejny niełatwy weekend, po którym nie jest już liderem mistrzostw. Z czuba stawki zepchnął go jego partner z ekipy, Lando Norris. Przewaga Brytyjczyka nie jest za to jakkolwiek komfortowa, gdy wynosi zaledwie jeden punkcik.

Sam wyścig w wykonaniu Piastriego nie był tak dołujący jak sobotnia czasówka. To po niej Oscar nie mógł wyjaśnić, co dokładnie stoi za jego ostatnim spadkiem formy, a w niedzielę postanowił coś z tym zrobić. Próbą rozwiązania problemów okazała się być korekta stylu jazdy - to czynnik, na który pośrednio uwagę zwracał Andrea Stella.

Taki rozwój wydarzeń jest bardzo ciekawy, szczególnie że bolid McLarena w ostatnich tygodniach nie przeszedł żadnych większych zmian, które w praktyce mogłyby wymusić na zawodniku takie posunięcia. Ten jednak zauważał, że robi to, co wcześniej, a efekty są marne. To dlatego w Meksyku starał się jechać inaczej, choć przez tłok na torze rzetelna ocena tego eksperymentu została zakłócona.

- Spróbowałem wielu różnych rzeczy - wyjaśnił Piastri. - Cały czas miałem wrażenie, że tylko wpatruję się w tylne skrzydła bolidów, które jechały przede mną. Trudno było ocenić, czy zmiany w moim stylu jazdy były skuteczne. Musimy to przeanalizować i sprawdzić, czy wygląda to dobrze pod względem liczb i innych czynników, ponieważ z punktu widzenia odczuć, kiedy jedziesz za tak dużą liczbą samochodów, trudno jest to odpowiednio ocenić. 

- Dziś czułem się lepiej za kierownicą, ale w tym wszystkim nie chodzi o tempo samochodu, ponieważ w ten weekend nasz bolid był dość szybki. Chodzi mi o to, że chciałem go odblokować i poczułem, że w trakcie tego wyścigu zrobiłem kilka kroków w tym kierunku. Inna sprawa, że ostatecznie, kiedy jedziesz za rywalami i próbujesz walczyć przez długi czas, to trudno ocenić postęp. Mam nadzieje, że uzyskamy nieco więcej wskazówek z niektórych danych, jakie udało nam się zebrać na dystansie wyścigu. 

Pytany, czego w takim razie nauczył się w Meksyku, odparł: - Z pewnością było to pouczające doświadczenie. Z jakiegoś powodu dwa ostatnie weekendy wyścigowe wymagały ode mnie zupełnie innego stylu jazdy. To, co sprawdzało się w ostatnich 19 wyścigach, teraz wymagało odmiennego podejścia.

- Próbowałem zrozumieć, dlaczego miałem problemy, ale ostatecznie podczas tego wyścigu kluczowe było, aby nieco poeksperymentować z niektórymi rzeczami. Zgodziłbym się z tym, że sposób jazdy, jaki musiałem zastosować w ciągu ostatnich dwóch Grand Prix, nie jest dla mnie szczególnie naturalny. To dlatego moim zadaniem było jak największe eksperymentowanie.

Wicelider klasyfikacji przyznał także, że nie jest przekonany, czy gdyby dyrekcja zawodów nie wprowadziła wirtualnej neutralizacji, to wyprzedziłby Olliego Bearmana. 

- Byłoby to bardzo, bardzo trudne. Jedna rzecz to znalezienie się w oknie DRSu za nim, a druga to wykonanie udanego manewru wyprzedzania. Nie jestem pewny, czy VSC miało tu duże znaczenie w moim przypadku.