Andrea Stella stanął w obronie zachowania Lando Norrisa, który poza torem jest dla siebie bardzo krytyczny. Szef McLarena nie zgadza się z twierdzeniem, że jest to tzw. słaba głowa. Zamiast tego wskazał, w czym jego kierowca jest na poziomie mistrzów świata F1.
Początek sezonu nie ułożył się po myśli Norrisa. Po imponującym występie w Australii wydawało się, że 25-latek wraz z MCL39 stworzą bardzo mocny duet. Tak się jednak nie stało i trzy kolejne rundy nie należały do udanych w wykonaniu Lando. W tym czasie błyszczeć zaczął Oscar Piastri, który odniósł dwa zwycięstwa.
Oprócz wydarzeń na torze zauważalne są również różnice między kierowcami McLarena poza nim. Piastri jest zachwycony tegoroczną maszyną, natomiast Norris wciąż nie potrafi się z nią dogadać. Jego wypowiedzi, dostępne TUTAJ, sugerują, że problem jest poważny.
Brytyjczyk szczególnie na gorąco po kwalifikacjach sprawiał wrażenie przybitego, a bijący od niego brak nadziei udowadniał, że stopniowo tracił pozycję faworyta do tytułu mistrzowskiego w oczach obserwatorów Formuły 1. Lando od zawsze był wyjątkowo samokrytyczny, aczkolwiek taka postawa była zastanawiająca - do tego stopnia, że wzbudziła niepokój nawet u brytyjskich dziennikarzy.
W ostatnim czasie negatywne opinie na temat mentalnej kondycji wicemistrza świata pojawiały się niemal wszędzie. Na niedzielnym spotkaniu ze Stellą jeden z Brytyjczyków zapytał go, czy Norris czasem nie ma w sobie jakieś - jak to ujął - wady w swojej głowie. Pytanie zostało doprecyzowane i jasno dotyczyło bycia niewystarczająco mocnym mentalnie.
Włoch naturalnie stanął w obronie swojego kierowcy i udzielił bardzo długiej wypowiedzi. Nie były to wyuczone formułki, lecz analiza, która pozwala spojrzeć na Lando z innej perspektywy, choć oczywiście trochę odchodzi od samego pytania.
- Rozmawiamy o odporności w profesjonalnym sporcie i spójrzcie na to z tej strony - zaczął Stella. - Obserwowałem wielu mistrzów świata Formuły 1. Pozostańmy w tym sporcie, ale nie widziałem wielu sportowców, którzy czuliby się komfortowo w sytuacji, gdy na przykład samochód nie robiłby tego, co chcieli. To niekomfortowa sprawa, ale sposób, w jaki Lando sobie z nią radzi, jest taki sam jak w przypadku tych mistrzów, których obserwowałem w przeszłości.
- Lando jest w tym bardziej wyrazisty. Jest dość unikalny w tym, jak otwartą postawę przyjmuje. Sprawia, że to staje się widoczne. I było to słychać w rozmowach po kwalifikacjach, gdy był do siebie tak krytycznie nastawiony. Znam takich mistrzów z przeszłości, którzy znacznie bardziej skupiliby się na tym, że problem jest gdzieś indziej.
- Jest w tym coś istotnego, a jednocześnie to rzecz, którą podziwiam w Lando. Ona sprawia, że mam wielki przywilej i ogromne szczęście, mogąc pracować z nim jako szef zespołu. On absorbuje krytykę i wskazuje, że to jego należy winić. W sobotę nie złożył okrążenia w Q3 i podniósł rękę, całkowicie ściągając to z zespołu. Pokazał: „Hej, to nie o was tu chodzi, to moja wina”. A to przecież niedokładna ocena!
- Jest niedokładna, bo wiemy, że to my wprowadziliśmy kilka zmian w bolidzie, przez które życie Lando stało się trochę trudniejsze. Technicznie rozumiemy, co to jest, a on dostosowuje się do tego. To coś prawdopodobnie zagrało bardziej na korzyść Oscara, lecz pracujemy wspólnie, aby to naprawić.
Stella odniósł się też do zachowania Norrisa w kontekście potencjalnych konfliktów, sugerując, że jego samokrytycyzm sprawia, iż trudniej o spięcia wewnątrz zespołu. Jego zdaniem u konkurencji wygląda to dużo gorzej.
- Pomyślcie, że są tacy kierowcy, którzy w momencie, gdy tylko wydarzy się problem, od razu wyskoczą z tekstem, że to przecież zespół [zawinił]. Palec natychmiastowo idzie w kierunku ekipy. A to nie jest nic zdrowego. Nie da się na tym niczego zbudować. Dlatego oceniając kierowcę, powinniśmy brać pod uwagę również te aspekty.
- Dla mnie, dla szefa, są to ważne elementy. Bo co, jeśli masz potencjał, ale wydarzy się konflikt? Wiecie, co się wtedy stanie? Jeśli masz potencjał, to go nie wykorzystasz. Cała energia skupi się na walce, a zawodnicy będą przeciwko zespołowi, a poza tym w samych wyścigach pojawi się presja, która odciągnie od skupiania się na wynikach.