Po zakończeniu GP Włoch pojawiły się sugestie co do konieczności zmiany zasad na takie, które zapobiegną kończeniu wyścigów za samochodem bezpieczeństwa. Temat ten - jak się okazuje - był w pewnym momencie jednym z priorytetów F1 oraz FIA.

Rozczarowujący brak normalnego finiszu nie przeszedł bez echa po zakończeniu rywalizacji na Monzy. Chociaż nie ma wątpliwości, że był on zgodny z przepisami, to końcówka wyścigu otworzyła dyskusję o tym, czy same reguły pokrywają się z tym, czego oczekuje się od ostatniej fazy widowiska.

Nie brakowało głosów, według których zawody powinny kończyć się wyłącznie pod zieloną flagą, a nie za zielonym Astonem Martinem lub czerwonym Mercedesem. Między innymi z tego powodu przywołano możliwość zatrzymania wyścigu, co wymusiłoby późniejszy normalny restart, a porządkowym dałoby mnóstwo czasu na uprzątnięcie bolidu.

Przeciwnikiem takiego wyjścia był natomiast Toto Wolff. - Ale czemu mielibyśmy przerywać wyścig? - rzucił szef Mercedesa. - Jeśli ktoś się rozbił lub jeśli tor jest zablokowany, to wtedy można tak zrobić, bo nie da się przejechać. Ale dlaczego pokazywać [tu] czerwoną flagę? Bo chce się mieć jedno lub dwa okrążenia show? Jeśli tak, trzeba porozmawiać z FIA i zmienić przepisy, skoro chcemy mieć ściganie do samego końca. Ja głosowałbym za tym, ale dziś nie mamy tego w regulaminach. 

- Nie mam zamiaru tworzyć nagłówka w stylu "Toto chce zmienić zasady, bo ściganie jest gówniane". Powinniśmy usiąść razem i pomyśleć, czy da się zrobić to lepiej. Dziś zastosowano się do reguł. Czy chciałbym walki na ostatnim okrążeniu i wszystkich bolidów w jednej szykanie? No jasne!

- Musimy natomiast określić, czy chcemy, by wyścigi zawsze kończyły się zieloną flagą. Jeśli tak, wykombinujemy rozwiązanie za pomocą odwrotnej inżynierii. Można określić, że np. przy 5 lub 10 okrążeniach przed końcem neutralizacja oznacza czerwoną flagę, bo to zapewni ściganie do mety. Jeśli tak będzie - dobrze. Są jednak mądrzejsi ludzie, którzy mogą się nad tym pochylić, np. dyrektorzy sportowi. Oni na pewno będą mieć jakieś pomysły.

W trakcie rozmowy paru osób, jaka wytworzyła się na tamtej sesji z mediami, Austriak zgodził się ze stwierdzeniem, że wczoraj czerwona flaga byłaby wybiórcza i niekonsekwentna, bo nie można wybierać sobie sytuacji, w której jest stosowana. Problem polega jednak na tym, że według przepisów jest to sprawa dość otwarta, a jej interpretacja może być różna.

FIA chciała sprawić, by wyścigi nigdy nie kończyły się za SC

- Jeśli uczestnicy lub oficjele są w miejscu, w którym może wystąpić natychmiastowe fizyczne zagrożenie związane z autami jadącymi po torze, a zarządca trasy uzna, iż w takich okolicznościach niemożliwe jest bezpieczne pokonywanie toru nawet za samochodem bezpieczeństwa, sprint lub wyścig zostanie przerwany - mówi punkt 57.1 Regulaminu Sportowego.

W oświadczeniu, które miało wytłumaczyć część działań kontroli wyścigu, FIA stwierdziła, że zajście z bolidem Daniela Ricciardo nie było wystarczająco poważne, by zdecydować się na taki ruch. Nie jest to jednak zgodne z tym, że w ostatnich latach czerwona flaga potrafiła być argumentowana obecnością dźwigu na torze, który przecież wyjechał pod koniec GP Włoch 2022.

Wyrażając swoją opinię w tym temacie, Wolff mocno sugerował, że byłby w stanie zaakceptować zmiany przepisów, które pozwalałyby na swobodniejsze wykorzystywanie zatrzymywania rywalizacji w celu podtrzymania jakości widowiska. W tej kwestii ciekawym punktem widzenia podzielił się Mattia Binotto, który zwrócił uwagę na to, o czym rozmawiano po finale sezonu 2021.

- Nie sądzę, że trzeba zmieniać zasady - stwierdził szef Ferrari. - Po Abu Zabi odbyło się już wiele dyskusji między FIA, F1 i zespołami. Uznaliśmy, że obecny format jest prawdopodobnie najlepszy. To nie jest kwestia przepisów.

Grudniowa runda na torze Yas Marina zakończyła się w kontrowersyjny sposób ze względu na to, że seria z góry założyła sobie dwie rzeczy: brak sztucznej czerwonej flagi w końcówce oraz finisz pod zieloną flagą. Ustalenia te przyczyniły się do błędów, po których Federacja stanowczo zareagowała. Jak się okazało, podjęte zostały nie tylko ruchy kadrowe, ale także te związane z analizą regulaminów.

Odnosząc się do skutków finału minionego sezonu, Binotto miał więc na myśli nie tylko pożegnanie poprzedniego dyrektora wyścigu, co było głównym medialnym tematem, ale i wewnętrzne działania, o jakich mówiło się znacznie mniej, a jeśli już, to bardziej w kontekście Zdalnego Centrum Operacyjnego, którego praca miała być omówiona właśnie dziś.

FIA chciała sprawić, by wyścigi nigdy nie kończyły się za SC

Kulisy zimowych obrad zostały wyjawione wczoraj już kilka minut po rozmowach z Mattią. Andreas Seidl z McLarena rozwinął nasze pytanie o to, czy jego zespół mógł jakkolwiek uprzedzić kontrolę wyścigu, informując ją, że bolid Ricciardo miał problem uniemożliwiający wrzucenie biegu neutralnego. Niemiec opowiedział przy tym o koncepcji, jaką przez pewien czas próbowały przeforsować władze sportu.

- Nie mieliśmy żadnych tego typu sygnałów, co musimy wspólnie przeanalizować. To pechowa sytuacja, bo sprawiła, że Safety Car był na torze tak długo, iż nie dało się przeprowadzić restartu. Szkoda kibiców, ale należy podkreślić, że kwestie bezpieczeństwa są najważniejsze, podobnie jak przepisy, nawet jeśli wiążą się one z brakiem wznowienia rywalizacji.

- Po tym, co stało się w zeszłym roku w Abu Zabi, odbyło się wiele dyskusji z FIA i zespołami. Chcieliśmy sprawdzić, czy da się zmodyfikować reguły w taki sposób, by wyścigi zawsze kończyły się zieloną flagą, czy też nigdy nie kończyły się neutralizacją. Pomimo tego, że F1 i FIA mocno naciskały na nas, by stworzyć takie rozwiązanie, niemalże wszyscy stwierdzili, że nie byliśmy w stanie znaleźć lepszego sportowego wyjścia. Musimy po prostu zaakceptować, że takie sytuacje jak dziś mogą się zdarzyć.

- Chciałbym jeszcze wyjaśnić to, co powiedziałem chwilę temu - dodał później. - Po finale sezonu Formuła 1 i Federacja bardzo postarały się o to, by zespoły znalazły rozwiązanie lub przedstawiły propozycje zmian w przepisach, które sprawiłyby, że wyścigi zawsze kończyłyby się zieloną flagą. Niemalże wszystkie ekipy miały jednak wątpliwości co do stawiania spektaklu na pierwszym miejscu, bo chcieliśmy tylko takich rozwiązań, które nie będą psuły sportu. Dlatego nie byliśmy w stanie zgodzić się na coś lepszego od obecnego systemu.

- Nie zmienię teraz swojej opinii, bo dziś straciliśmy na takim rozwoju wydarzeń. Przepisy są takie, jakie były wcześniej, a jeśli się nie mylę, głos przeciwko zmianom oddał każdy zespół. Nawet jeśli sprawa wydaje się prosta, bo zawsze można sobie pomachać czerwoną flagą, to nie jest takie banalne. Dyskutowaliśmy o tym dość długo i nie znaleźliśmy rozwiązania, więc teraz powinniśmy być za tym, by trzymać się zasad, za którymi opowiedzieli się praktycznie wszyscy.