Międzynarodowa Federacja Samochodowa potwierdziła, że nie będzie otwierać oficjalnego dochodzenia w sprawie sztuczki, która została wykryta w ostatnim czasie w bolidach urzędujących mistrzów świata.
Od środy głównym tematem w Austin jest kwestia tzw. regulatora bibu w bolidzie Red Bulla, który znalazł się pod lupą czujnej konkurencji oraz organu zarządzającego. W piątek Federacja dokonała szczegółowej analizy systemu, co potwierdziło dotychczasowe stanowisko pracowników RBR, którzy na każdym kroku byli pewni swojej racji w tym aspekcie. Po medialnej przepychance między Zakiem Brownem a Christianem Hornerem coraz więcej - w tym stanowisko FIA - zaczynało wskazywać na to, że wątek zacznie powoli ucichać.
To potwierdziło się już w sobotni wieczór, gdy szef ds. samochodów jednomiejscowych powiedział Motorsportowi, że choć w jego głowie są pewne wątpliwości, to wszystko zmierza ku zakończeniu burzy.
- Szczerze mówiąc, czy mogę z całkowitą pewnością przyznać, że kiedykolwiek doszło tutaj do jakichkolwiek nieprawidłowości? Nie. Czy mogę natomiast powiedzieć, że sprawa jest zamknięta? Tak, absolutnie - ocenił Nikolas Tombazis.
Grek zaznaczył również, że spore naciski ze strony McLarena nie mają sensu, ponieważ Federacja nie posiada rzetelnego sposobu na sprawdzenie, czy stajnia z Milton Keynes naginała przepisy w przeszłości.
- Pójście wstecz i udowodnienie tego, co wydarzyło się wcześniej, jest trudne. Nie sądzimy, abyśmy mieli możliwość zbadania tej sytuacji z ostatnich dwóch lat. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy decydujemy się na eskalację sprawy i udanie się do sędziów, trybunału lub czegokolwiek innego, to chcemy mieć jakieś rozsądne wskazówki, które nie są oparte na pogłoskach lub spekulacjach.
- Ponieważ ten projekt nie jest nielegalny, to uważamy, że właściwym działaniem jest powiedzenie: ‘"Cóż, w porządku, pewne rzeczy muszą się wydarzyć, aby zagwarantować, że nie będzie ciągłych obaw". Musimy wyznaczyć też granicę w czasie i powiedzieć, że są pewne rzeczy, których nie możemy bardziej szczegółowo omówić.
Serwis przytoczył też sugestie wyżej postawionych źródeł, których zdaniem FIA powinna przeprowadzić formalne rozmowy z pracownikami Red Bulla lub poszukać potencjalnych informatorów z kręgu tego zespołu. Tombazis uważa jednak, że nie jest to kierunek, w którym warto podążać.
- Musimy zawsze brać pod uwagę, że mamy do czynienia z ludźmi. Mamy styczność z osobami, które balansują pomiędzy różnymi etapami lojalności. Trzeba więc nieco uważać na to, w jaki sposób to eskalować. Nie chcemy też zakładać ludziom wykrywaczy kłamstw i przeprowadzać przesłuchań przy mocnym świetle lub czegoś podobnego.
- Oczywiście w przeszłości sam pracowałem w zespołach i zatrudniałem ludzi z innych ekip. Myślę, że czasami istnieje tendencja do mówienia, że w poprzedniej ekipie robiliśmy to i tamto. Czasami trzeba jednak naprawdę bardzo, bardzo ostrożnie interpretować te słowa. Nie można opierać eskalacji na kilku takich komentarzach.