Charles Leclerc z najlepszym czasem otworzył weekend wyścigowy w Singapurze.
FP1 w pigułce:
- Zespoły sprawdziły dużo poprawek,
- FIA nie zgodziła się na test 4. strefy DRS,
- sporych rozmiarów jaszczurka wkroczyła do gry,
- Charles Leclerc na czele.
Pierwsza sesja treningowa na ulicznym torze w Singapurze rozpoczęła się w typowym dla tego kraju klimacie, gdyż temperatura powietrza wynosiła dokładnie 32 stopnie Celsjusza, a poziom wilgotności utrzymywał się w bardzo wysokiej granicy 60 procent.
Z uwagi na sporą liczbę modyfikacji w bolidach zespoły bardzo szybko przeszły do realizowania swoich programów testowych, co doprowadziło do sporego ruchu na torze już od samego początku sesji. Warto nadmienić także, że od tej rundy w życie wchodzi nowa dyrektywa techniczna, która ukierunkowana jest w elastyczność elementów aerodynamicznych.
Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy wczoraj, FIA finalnie nie przychyliła się do próśb kierowców, którzy w trakcie FP1 chcieli sprawdzić funkcjonalność dodatkowej strefy DRS. Tym samym podczas wszystkich aktywności na lokalnej pętli do dyspozycji niezmiennie będą trzy punkty detekcji.
Na około 25 minut przed końcem jazd w drugim sektorze pojawiła się żółta flaga, a jej autorem zostało sporych rozmiarów zwierzę, które przedostało się na tor i systematycznie wracało na niego co kilka chwil. Była to bliźniacza sytuacja do tej z 2016 roku, kiedy Max Verstappen natrafił na jaszczurkę, nazwaną przez jego inżyniera Godzillą.
Finalnie na czele tabeli z czasami uplasował się Charles Leclerc, a prowizoryczne podium uzupełnili kolejno Carlos Sainz i Max Verstappen, który od początku narzekał na zachowanie bolidu.
Pierwsza godzina jazd przebiegła bez żadnych fajerwerków. Podczas tego Grand Prix ważniejsza będzie druga sesja, która odbędzie się już przy sztucznym świetle i będzie bardziej reprezentatywna.
Ładowanie danych