Wiele wskazuje na to, że Formuła 1 w 2024 roku zawita na popularny tor Spa-Francorchamps.

W trakcie ubiegłorocznej kampanii mistrzostw świata w środowisku najwyższej kategorii wyścigowej na świecie bardzo dużo mówiło się o potencjalnym dołączeniu RPA do kalendarza na sezon 2023. Ostatecznie opisywana koncepcja szybko legła w gruzach, aczkolwiek zmiana lokalnego promotora i dłuższa perspektywa czasu na nowo ożywiła ten temat względem przyszłego roku. 

Według źródeł RacingNews365 i TheRace tor Kyalami prawdopodobnie nie zostanie jednak dodany do kolejnego harmonogramu z uwagi na fakt, że rząd Republiki Południowej Afryki odmówił potępienia militarnych działań Władimira Putina na Ukrainie. 

Według powyższych raportów dodatkowym problemem w tym przypadku jest zapewnienie popularności wydarzenia w dłuższej perspektywie czasu.

Nie jest natomiast wykluczone, że przy sprzyjających okolicznościach to Grand Prix ponownie znajdzie się na świeczniku w przyszłości. F1 przez pewien czas była bowiem bardzo chętna na to, by ponownie rywalizować w Afryce.

Relacje RPA i Rosji przeszkodą w powrocie Kyalami do F1. Belgia bliżej kontraktu

fot. Red Bull

Taki rozwój sytuacji jest z kolei bardzo korzystny dla Spa-Francorchamps, które nieoficjalnie ma być blisko przedłużenia z F1. Wśród pozostałych alternatyw na uzupełnienie następnego kalendarza wymienia się m.in. Paul Ricard lub Hockenheim, choć te kandydatury nie mają na ten moment zbyt dużych szans. 

Gdyby jednak w najbliższym czasie doszło do zawarcia porozumienia z organizatorami GP RPA, to wówczas Belgia najprawdopodobniej byłaby zmuszona do podpisania rotacyjnej umowy. Przyjmuje się, iż w takim systemie Spa mogłoby wymieniać się miejscem z Zandvoort, gdyż uważa się, że obie te rundy skierowane są do praktycznie tej samej grupy kibiców.

Ponadto pod znakiem zapytania wciąż stoi przyszłość GP Chin, które ostatni raz odbyło się w 2019 roku, a po wypadnięciu z tegorocznego rozkładu jazdy postanowiło - ostatecznie bezskutecznie - powalczyć o powrót.