Kierowcy Haasa podzielili się swoimi spostrzeżeniami po niezwykle udanych dla nich kwalifikacjach do niedzielnego wyścigu o Grand Prix Hiszpanii.
Amerykański zespół jako jedyny w stawce postanowił nie przywozić do Katalonii żadnych poprawek, tłumacząc to osiągami obecnego pakietu, który w warunkach torowych generuje zadowalające osiągi. Te mimo braku usprawnień wyglądały jeszcze bardziej imponująco i to tylko dlatego, że ekipa wzmocniła podłogę, przez co pozbyła się podskakiwania.
Słowa Gunthera Steinera dość szybko znalazły odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym, o czym przekonaliśmy się podczas sobotniej czasówki, gdzie obaj reprezentanci tego składu weszli do Q3.
Kevin Magnussen, który wywalczył ósme pole startowe, przyznał, iż widział potencjał na uzyskanie jeszcze lepszego wyniku, jednakże w kluczowym momencie w jego bolidzie awarii uległ system DRS.
- Wraz z zespołem nie mogliśmy się już doczekać, aby przekonać się, jak będzie wyglądać ten weekend. Hiszpania to pierwsza nieoficjalna runda w kontekście poprawek. My natomiast musieliśmy nieco zmienić naszą strategię i poświęcić więcej czasu na opracowania nowego pakietu - stwierdził Duńczyk podczas spotkania z mediami.
- To fantastyczne uczucie być w pierwszej dziesiątce i mieć możliwość walki o podium w niedzielę. Wciąż jest jednak wiele znaków zapytania. Wszyscy poza nami przywieźli tutaj nowe części, co naturalnie rodzi kolejne pytania, ale wygląda na to, że na tle naszych rywali jesteśmy całkiem konkurencyjni.
- Ulepszenia to bardzo złożony temat. Czasami trzeba się do nich zaadaptować i to nie jest tak, że wystarczy je wdrożyć, a one natychmiast zaczną działać. Trzeba poświęcić naprawdę sporo czasu na odpowiednie zrozumienie świeżo zainstalowanych elementów.
- W momencie, gdy przekroczyłem linię DRS, usłyszałem standardowe piknięcie w słuchawce i nacisnąłem odpowiedni przycisk na kierownicy, ale wówczas klapa systemu DRS nie chciała się otworzyć. Następnie zacząłem sprawdzać w lusterkach, czy rzeczywiście tylne skrzydło jest zamknięte. Wtedy zobaczyłem, że mechanizm stara się je otworzyć, więc kilkukrotnie powtórzyłem cały proces, aż w końcu udało się doprowadzić do aktywacji. Niestety, ale zanim do tego doszło, to straciłem kilkaset metrów ze strefy DRS.
Reprezentant Haasa nie był jednak osamotniony w tej kwestii, ponieważ podobny problem dotknął w sobotę również Maxa Verstappena.
- Zawsze, gdy każdego roku wracasz na dany tor, to czujesz się bardziej doświadczony. Wiesz, że masz za sobą kolejny sezon zbierania wiedzy i doświadczenia, przez co czujesz się znacznie bardziej pewny siebie, a co za tym idzie bardziej zrelaksowany.
- Teraz wraz z inżynierami przyglądamy się danym, żeby wyciągnąć jakieś wnioski przed wyścigiem, zwłaszcza w kwestii ogumienia, balansu i zużycia paliwa. Zobaczymy, czy uda nam się uzyskać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, aczkolwiek już wiemy, iż dla opon będzie to bardzo trudny wyścig, ponieważ prognozy zapowiadają około 35-stopniowy upał.
- Powierzchnia opon w takich warunkach mocno się przegrzewa, ale i tak tegoroczna mieszanka jest pod tym względem znacznie bardziej wytrzymała. Dla starszych wersji ogumienia byłaby to wręcz mordercza próba.
- W środku stawki jest bardzo ciasno, więc jeśli nie uda się wstrzelić w optymalne okno pracy samochodu, to z całą pewnością będzie to równoznaczne z szybkim spadkiem na ostatnie miejsca. Z uwagi na bardzo niewielkie różnice trudno przewidzieć, czego możemy się spodziewać.
- Każdy samochód jest inny i na różnych torach możemy zaobserwować różne zachowania bolidów. To, co podczas jednego weekendu jest czyjąś mocną stroną, może być za tydzień największą słabością.
- Czasami odczucia są takie, że samochód nie jest za szybki, a mimo to udaje się przejechać bardzo dobre okrążenia w kwalifikacjach. Zdarza się również tak, że odczucia są bardzo dobre, ale w warunkach torowych nie jesteś wystarczająco szybki. To bardzo złożona kwestia i trudno jest snuć jakiekolwiek przypuszczenia, szczególnie w sytuacjach, kiedy dziennikarze pytają nas, czego spodziewamy się przed niedzielnym wyścigiem.
Z dużym zadowoleniem o swoim występie w kwalifikacjach opowiedział także Mick Schumacher, który po raz pierwszy w swojej karierze awansował do ostatniego segmentu rywalizacji, gdzie uplasował się na dziesiątej lokacie.
- Za nami dość trudny dzień, który mocno skomplikował się już na początku trzeciego treningu. Wówczas wiedzieliśmy, że sporym wyzwaniem będzie ogarnięcie wszystkiego przed czasówką.
- W tamtym momencie nie mogłem w żaden sposób się zatrzymać. Starałem się robić co w mojej mocy, ale tylny hamulec po prostu eksplodował. Problem spowodowany był awarią systemu elektronicznego sterowania hamulcami (brake by wire), co ostatecznie doprowadziło do zniszczenia tylnego hamulca. Na szczęście defekt pojawił się tylko po jednej stronie.
- Przez brak jazdy w FP3 nie mieliśmy żadnego punktu odniesienia do panujących warunków. Zmienił się kierunek wiatru oraz stan nawierzchni. Zmianie uległo również zachowanie samochodu.
- Dopiero podczas Q1 miałem możliwość przejechania pełnego okrążenia, więc nie byłem do końca pewien, co może się stać, ponieważ musiałem w tym przypadku odnosić się do moich doświadczeń z pierwszego i drugiego treningu.
- Mieliśmy całkiem udany piątek, dzięki czemu udało nam się sprawdzić sporo rzeczy w kontekście opracowywania optymalnych ustawień na dalszą część weekendu.
- Cały czas zdawaliśmy sobie sprawę z potencjału samochodu, więc była to tylko kwestia wydobycia z niego pełni możliwości. Próbowaliśmy różnych rzeczy i ostatecznie udało nam się dokonać tego. Wiedzieliśmy, że nasz bolid ma w sobie to coś, ale to, co zobaczyliśmy, jest naprawdę bardzo zachęcające, zwłaszcza że wkrótce czeka nas wdrożenie dość dużego pakietu poprawek.