Kurz po wczorajszym incydencie z GP Włoch nadal nie opadł. Do werdyktu sędziów odnieśli się przedstawiciele Mercedesa, którzy z zadowoleniem przyjęli karę dla Maxa Verstappena.

Andrew Shovlin, szef inżynierii w ekipie z Brackley, komentując niedzielne wydarzenie z toru Monza, otwarcie przyznał, iż reakcja obozu Red Bulla dobitnie pokazała, kto w tym przypadku ponosi pełną odpowiedzialność za wyeliminowanie z dalszej rywalizacji dwóch czołowych bolidów. 

- Według nas Lewis nie zrobił niczego złego w tej sytuacji. To Max ponosi znaczącą winę za ten wypadek - stwierdził "Shov". 

- Dobitnym potwierdzeniem moich słów jest fakt, że zarówno Christian Horner, jak i Helmut Marko nie próbowali w tym przypadku zrzucić winy na Lewisa. Prawdopodobnie wiedzieli, że to ich podopieczny popełnił błąd, gdyż dotychczas w takich sytuacjach starali się szukać winnego gdzie indziej.  

Lewis Hamilton, Mercedes

- Gdyby nie ten incydent, to Lewis walczyłby o zwycięstwo z Danielem Ricciardo. Oczywiście w sobotnim sprincie mieliśmy problem z wyprzedzeniem Lando Norrisa, ale należy uwzględnić fakt, że nasz ówczesny konkurent przez większą część zmagań znajdował się w cieniu aerodynamicznym. 

- Doskonale znamy charakter Lewisa i wiemy, że gdy widzi szansę na wygraną, to nigdy nie odpuszcza. Dlatego też w normalnych okolicznościach pod koniec wyścigu bylibyśmy świadkami interesującego pojedynku, który jednak musiałby być zwieńczony udanym manewrem wyprzedzania. 

- Przyznanie trzech karnych pozycji na starcie to stosunkowo łagodna kara, zwłaszcza jeśli masz do dyspozycji bardzo konkurencyjny samochód. Zostawiamy to już jednak za sobą i obecnie skupiamy się wyłącznie na przygotowaniach do Grand Prix Rosji. 

Siedmiokrotny mistrz świata natomiast bardzo pozytywnie ocenił reakcje sędziów, którzy ukarali Verstappena przesunięciem o 3 pozycje. Brytyjczyk zaznaczył także, iż zamierza dokładnie przeanalizować ich raport. 

- Jestem bardzo zadowolony z pracy i werdyktu stewardów - dodał Hamilton.  

- Potrzebuję trochę czasu, aby to wszystko przemyśleć, ale sądzę, że był to swojego rodzaju precedens, pokazujący jak ważne jest to, abyśmy posuwali się naprzód w kwestii bezpieczeństwa kierowców, przestrzegając tym samym bardzo surowych zasad. Poczekam jeszcze na szczegółową rozmowę z moim zespołem, aby dowiedzieć się, co mówią dokładnie oficjalne raporty. 

- Każdy z nas rywalizuje na krawędzi. Jadąc po wewnętrznej linii, każdy będzie starał się utrzymać swoją pozycję. Oczywiście, gdy wchodzisz w zakręt koło w koło i samochód twojego rywala znajduje się po zewnętrznej stronie, to finalnie i tak musisz ustąpić i zrobić mu dodatkowe miejsce. Kiedy jednak bolid nie jest przed tobą, to obowiązuje zasada, że zakręt należy do kierowcy, który jest z przodu, a drugi musi się w tym przypadku poddać.

- Zdecydowanie uważam, że musimy się przyjrzeć dokładnie tej sytuacji, aby upewnić się, że podejmowane są właściwe decyzje. Nikt nie chce przecież widzieć, jak ktoś doznaje obrażeń. Być może po wprowadzeniu nowych protokołów uda nam się uniknąć takich zdarzeń w przyszłość. 

Z orzeczeniem arbitraży z ramienia FIA nie zgadza się z kolei Max Verstappen, który uważa, że zaistniała sytuacja kwalifikowała się wyłącznie pod równe rozłożenie winy.

- Nie do końca zgadzam się z tą karą, ponieważ w mojej opinii był to incydent wyścigowy. To bardzo niefortunna sytuacja, ale obaj jesteśmy profesjonalistami i nadal będziemy ze sobą rywalizować.