Lewis Hamilton przyznał, że bez żalu zakończy swoją przygodę z tegorocznym bolidem Mercedesa.

Nowe regulacje aerodynamiczne, które ostatecznie weszły w życie w ubiegłym sezonie, były dla inżynierów oraz konstruktorów doskonałą okazją do poszukiwania ciekawych, a niejednokrotnie dość ekstremalnych rozwiązań, mających w zamierzeniu pozwolić zmaksymalizować wydajność bolidów. Chyba najlepszym przykładem takiego projektu jest opracowana przez dział Mike'a Elliotta koncepcja „zero sidepods”, którą pomimo licznych problemów rozwijano z uporem jeszcze w pierwszej części tegorocznej rywalizacji.

Ostatecznie ekipa Mercedesa podobnie jak pozostała część stawki postanowiła pójść za głosem rozsądku i przeprojektować W14, uważnie spoglądając na stojące w garażach obok bolidy spod znaku czerwonego byka. Patrząc na wyniki Lewisa Hamiltona oraz George’a Russella, nie da się ukryć, że decyzja ta była słuszna, lecz jak przyznaje siedmiokrotny mistrz świata, w przypadku toru Interlagos rzeczywistość okazała się niezwykle brutalna.

- W poprzednich kilku wyścigach byliśmy podekscytowani tym, jakie robimy postępy. To było bardzo pozytywne - powiedział Hamilton. - Teraz przyjechaliśmy na kolejny tor i zmagamy się z najgorszą degradacją, jaką widzieliśmy od lat. To tak, jakbyśmy zupełnie nie wiedzieli, czego spodziewać się [po tym aucie]. To jeden z tych obiektów, które są bardzo wymagające dla opon, ale tym razem spotkałem się chyba z gorszą degradacją niż kiedykolwiek. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz było tak źle.

Niecałe 12 miesięcy temu Lewis nie mógł doczekać się pożegnania z modelem W13. Podobne miejsce w jego sercu najwyraźniej zajmie W14.

- Zostało jeszcze tylko kilka wyścigów do przejechania tym samochodem. Więcej już go nie będzie, a ja stanę się bardzo szczęśliwy z tego powodu. Póki co w tym roku pozostaje mi odliczać dni i starać się cieszyć każdym z nich najmocniej, jak potrafię.

Podsumowując ostatni sprint sezonu 2023, Hamilton stwierdził, że głównym problemem, z jakim musiał się zmagać, a który w efekcie doprowadził do zniszczenia opon, był niewłaściwy balans jego maszyny.

- Za nami bardzo trudny wyścig. Myślę, że dobrze wystartowaliśmy ale potem… balans. Staraliśmy się uzyskać dobry balans, ale cały czas mieliśmy dużo podsterowności przeplatanej gwałtowną nadsterownością, aż w końcu nasze tyle opony się poddały. Szczególnie dało się to odczuć w środkowym sektorze.

- Nie wiem, czy to wina złych ustawień. Prawdopodobnie, no ale tak już jest. Wydaje mi się, że nasz samochód jest jednym z tych, które stawiają największy opór. Nasza podłoga nie jest tak wydajna jak na przykład w Red Bullu, więc musimy używać większych skrzydeł, a to spowalnia nas na prostych. Niestety nie jesteśmy w stanie zastosować czegoś mniejszego.