Lewis Hamilton, który nie tak dawno temu deklarował, że praktycznie wcale nie korzysta z symulatora, zmienił ostatnio swoje podejście, pomagając ekipie w walce o mistrzostwo świata.
Wypowiedzi Brytyjczyka z maja, gdy F1 ścigała się w Portugalii, nie zestarzały się najlepiej. Przyznał on wtedy, że nie jest zainteresowany wirtualnymi przygotowaniami, robiąc może około 20 okrążeń rocznie.
Ostatnia dobra forma Red Bulla zbiegła się z częstszymi wizytami siedmiokrotnego mistrza świata w symulatorze, który pochwalił się tym także przed GP Austrii.
W związku z tym oraz deklaracjami sprzed kilku tygodni lider Mercedesa był pytany o to, co robił w ostatnim czasie w fabryce.
- Nie mogę powiedzieć, że było fajnie! Mając na uwadze ostatnie trudne wyścigi, po prostu udałem się tam, by sprawdzić, czy jest coś, w czym mogę pomóc zespołowi lepiej się przygotować. Znaleźliśmy kilka dobrych rzeczy, ale to nic, co odmieniłoby nasze życie.
- Będę kontynuował pracę z Anthony'm [Davidsonem, kierowcą symulatora Mercedesa]. Mamy też innych kierowców, którzy mają sporo zadań. Zajmowaliśmy się procesami komunikacji z nimi w trakcie ich programów, by sprawdzać odpowiednie rzeczy. Ogólnie było pozytywnie.
Mercedes nie poddał jeszcze walki o mistrzostwo świata i wbrew ostatnim wypowiedziom Toto Wolffa nadal planuje jakiś rozwój.
Na Red Bull Ringu Lewis Hamilton przyznał, że jego ekipa ciągle stara się gonić rywali, a także odniósł się do głośnej ostatnio kwestii poprawek.
- Wiedziałem, że będziemy mieli te usprawnienia. Obecnie każdy pracuje na pełnych obrotach. Uczymy się coraz więcej na temat tego samochodu i odkrywamy miejsca, z których możemy wycisnąć więcej.
- Oni zrobili świetną robotę w ostatnich 4 wyścigach. Było nam bardzo trudno od Monako, które było katastrofą, podobnie jak Baku. Lepiej było we Francji i w ostatni weekend.
- Red Bull jest jednak o krok przed nami, więc pracujemy tak ciężko, jak tylko możemy, by sprawdzić, czy możemy zmniejszyć stratę. Nie jesteśmy nawet w połowie sezonu, więc nadal walczymy o tytuł.