Christian Horner otwarcie skrytykował zamysł wprowadzenia zmian do obecnej generacji bolidów po tym, jak w Baku część kierowców dość ostro wypowiedziała się na temat ubocznych skutków efektu porpoisingu. 

Podczas minionego weekendu wyścigowego w Azerbejdżanie na świeczniku ponownie znalazł się wątek dobijania tegorocznych maszyn do podłoża, a w kuluarach coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu potencjalnych zmian na tym podłożu, które mają ograniczyć ten efekt. 

Przyjęło się, iż głównym orędownikiem skorygowania przepisów ma być obóz Mercedesa, w którego opisywany efekt uderzył najmocniej. Jest to doskonale widoczne od początku roku, jednak w niedzielę zostało to wyeksponowane jeszcze mocniej poprzez problemy zdrowotne Lewisa Hamiltona.

Sami kierowcy wydają się być za poprawieniem komfortu jazdy, choć część z nich, jak np. Charles Leclerc, znosi trudy całkiem dobrze. Toto Wolff wyjawił niemieckiemu Sky, że niemal wszyscy z nich zgodzili się z tym, iż trzeba podjąć stosowne kroki w tej sprawie. Wyjątkiem miał być jedynie Fernando Alonso. 

Horner uważa, że Mercedes gra na zmiany, bo nie radzi sobie z bolidem

Bardziej podzielone są natomiast zespoły. Jednym z podmiotów, który w znacznym stopniu zdołał opanować charakterystyczne podskakiwanie, jest Red Bull, który na długich prostych wygląda bardzo stabilnie względem konstrukcji rywali. 

Nie jest więc żadną niespodzianką, iż szef Byków dość sceptycznie ocenił głosy konkurencji, która dość mocno zaczyna domagać się jakiegokolwiek ruchu ze strony organu zarządzającego serią. 

- Zawsze mogą sobie zamontować grubą deskę pod autem - zaczął z przekąsem Christian Horner. - Najprostszym rozwiązaniem jest po prostu podniesienie samochodu. Każdy zespół ma taki wybór. Każdy team może swobodnie wybrać, w jaki sposób używa swojej maszyny. Nigdy nie powinno się robić tego w sposób, który może stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa.

- Uważam, że jest to temat dla specjalistów od techniki. Niektóre samochody mają ten problem, a inne nie. Niezbyt fair byłoby karanie tych, którzy potrafili sobie z tym poradzić, tylko z tego powodu, że niektórzy trochę przestrzelili ze swoimi projektami. 

Brytyjczyk zapytany o to, co zrobiły w sytuacji, gdyby to jego kierowcy zmagali się z tym utrudnieniem, odparł: - Powiedziałbym im, żeby narzekali możliwie jak najwięcej przez radio i robili z tego jak największy problem. To część tej gry. To jak upadanie w polu karnym w piłce nożnej. Nie mam z tym problemu.

perez

- Oczywiście, że właśnie tak robią - dodał, proszony o powiedzenie, czy uważa, że rywale zachowują się w ten sposób. - Jasne, widać, że jest to dość uciążliwe zjawisko, aczkolwiek istnieją różne sposoby na wyeliminowanie tego problemu, chociaż każde rozwiązanie jest jednoznaczne ze spadkiem osiągów danego bolidu. Najprostszym wytłumaczeniem kiepskiej wydajności jest więc zasłanianie się względami bezpieczeństwa, ale przecież każda ekipa ma wybór. 

- Gdyby to był poważny problem zagrażający bezpieczeństwu całej stawki, to w takiej sytuacji należałoby się temu dokładnie przyjrzeć. W rzeczywistości jednak omawiane obawy dotyczą poszczególnych osób i zespołów, więc to oni powinni sobie z tym poradzić.

Bardzo ciekawym spostrzeżeniem podzielił się natomiast Esteban Ocon, jeden z mocniej narzekających - przynajmniej w rozmowach z mediami - zawodników. Francuz zwrócił uwagę na to, że problemem tegorocznych konstrukcji nie muszą być kwestie aerodynamiki, ale sztywności zawieszenia. Krótki komentarz wygłosił przy okazji również szef stajni z Maranello.

- Słyszę, że są jakieś rozmowy o zrobieniu czegoś - mówił reprezentant Alpine jeszcze w sobotę. [Zmian] nie będzie jednak w ciągu następnych dwóch lat, to jasne. Chodzi o dalszą przyszłość. FIA jest za to odpowiedzialna i podejmuje decyzje.

- Było strasznie, szczególnie pod koniec wyścigu, co mocno mnie zaskoczyło - tłumaczył w niedzielę. - Nawet przy niskim poziomie paliwa sytuacja była dość trudna. Widziałem jednak kierowców, którzy mieli z tym jeszcze większe problemy niż ja. Znajdujemy się po dobrej stronie tego spektrum, ale zdecydowanie nie mam przyjemnych odczuć.

Horner uważa, że Mercedes gra na zmiany, bo nie radzi sobie z bolidem

- Nie chcemy brzmieć jak diwy, które narzekają, że samochody są zbyt trudne w prowadzeniu, ale musimy sobie uświadomić, że w dłuższej perspektywie jest to bardzo negatywne dla zdrowia. To nie musi koniecznie być kwestia porpoisingu, ale też sztywności samochodu, przez co na długich prostych następuje dobijanie, na które nie jesteśmy w stanie przygotować naszych organizmów. 

- George był na podium, więc nie jest w złej sytuacji - przyznał, pytany o to, czy uważa, że Mercedes gra na zmiany. - FIA zamierza przyjrzeć się temu w przyszłości, a my jako kierowcy w pełni to popieramy. Jeżeli jesteś w stanie zyskać i popchnąć przepisy w odpowiednim kierunku dla swojego zespołu, wszyscy to zrobią. Tak już jest od wielu lat. Jednakże to do FIA należy stwierdzenie, co można zrobić, a czego nie w kontekście przyszłości.

- Rozmawialiśmy już o tym na konferencji szefów - skomentował Mattia Binotto. - Rozumiemy, że kierowcy niekoniecznie chcą jeździć w takich warunkach. Nie sądzę, że jest to problem z bezpieczeństwem. Na pewno jednak wpływa to na zawodników.

W trakcie weekendu w Baku pojawiły się także doniesienia o tym, że przed sezonem 2022 zespoły miały możliwość wprowadzenia zmian w przepisach. Propozycja miała pojawić się, gdy zrozumiano, jak zachowywać będą się tegoroczne konstrukcje, ale ostatecznie została odrzucona.

Pytani o to byli m.in. Toto Wolff z Mercedesa oraz Xevi Pujolar z Alfy Romeo. Obaj krótko rzucili, iż nie mają o tym pojęcia. Pierwszy z nich zasugerował, że być może wieści dotarły jedynie do inżynierów, jednak jego rywal, zajmujący się tą dziedziną, powiedział mediom, że nie spotkał się z takim pomysłem. Pytany o potencjalne zmiany podkreślił natomiast, że jego ekipa jakoś sobie z tym radzi.

- Różne zespoły różnie do tego podchodzą - wspomniał Pujolar. - Jeśli chodzi o nas, nie jest to dla nas zbyt duże ograniczenie. W każdym przypadku jest trochę inaczej, więc nie jestem w stanie orzekać w tym aspekcie. My widzimy, że sposób, w jakim operujemy samochodem, jest krytyczny, ale staramy się zarządzać tym tak dobrze, jak potrafimy.