Dobra dyspozycja Red Bulla na obiekcie, na którym normalnie dominował Mercedes, zbudowała pewność u Christiana Hornera.
Powrót na normalny i nieuliczny tor miał oznaczać również powrót do rzeczywistości dla dwóch topowych zespołów. Mistrzowie mieli przestać zmagać się z temperaturami przodu, a przewaga pretendentów miała zmaleć.
W piątek wydawało się, że to czarne samochody będą szybsze na Paul Ricard. W FP1 ekipa z Brackley była najlepsza, a w FP2 - mimo wolniejszej mieszanki - Valtteri Bottas stracił do P1 tylko 0.008 sekundy.
W sobotę sytuacja odmieniła się znacząco. W FP3 Max Verstappen narzucił tempo, którego nie miał nikt inny, stając się faworytem czasówki, którą ostatecznie wygrał, przez co bardzo podbudowany był jego szef.
- To na pewno dodaje pewności. Zobaczymy, jak pójdzie nam jutro, ale na tym torze Mercedes był bardzo mocny w ostatnich latach. Jeśli możemy pokonać go tutaj, możemy to zrobić wszędzie - mówił Christian Horner dla Sky.
- Stawka jest oczywiście duża, ale zespół pracuje niesamowicie dobrze i przez długie godziny. To trudny rok, bo mamy tegoroczny samochód, przyszłoroczny, limity budżetowe i wiele innych, ale razem, jako cały zespół, naciskamy na Mercedesa. To jest fenomenalne.
Red Bullowi w poprawieniu się po piątku pomogła - podobnie jak w Hiszpanii - zmiana na mniejsze skrzydło.
Dzięki niej RB16B lepiej spisywał się na prostych, ale do tego przyczynić mogły się także nowe i usprawnione jednostki napędowe Hondy.
- Zdjęliśmy trochę docisku z samochodu. Widać to po rozmiarach tylnych skrzydeł u nas i w Mercedesie. Wykorzystujemy mniej energii w drugim sektorze, więc jedziemy szybciej po prostej, bo mamy też mniej oporu - tłumaczył szef ekipy z Milton Keynes.
Byki muszą się jednak przejmować zarządzaniem oponami w wyścigu, czego nie ułatwi mniejsze skrzydło, gwarantujące nieco więcej niepożądanych uślizgów.
- Nadal możemy robić bardzo dobre czasy w trzecim sektorze, a to pomogło nam osiągnąć konkurencyjne rezultaty. Mamy nadzieję, że to będzie również odpowiedni pakiet na wyścig - dodał Horner.
Mercedes wystawił do rywalizacji auto z większym dociskiem, tłumacząc to byciem po prostu gorszym od głównego rywala.
- Na podstawie symulacji uznaliśmy, że bylibyśmy wolniejsi. Widać, że oni byli szybcy na prostych, ale my z mniejszym skrzydłem stracilibyśmy w zakrętach znacznie więcej - mówił Toto Wolff.
- To trudny weekend, bo po prostu brakuje nam tempa. Taka jest prawda. Wyglądało to znacznie gorzej, niż się skończyło, ale musimy poprawić się wszędzie. Nie ma jednego miejsca, na które spoglądamy, by to zrobić.