Jos Verstappen po mało satysfakcjonującym wyniku swojego syna w Grand Prix Holandii postanowił wydać kolejne ostrzeżenie dla Red Bulla. Powodem są obecne osiągi bolidu RB20.

McLaren ma za sobą bardzo udany weekend na torze Zandvoort, gdyż wprowadzone na tę rundę poprawki zdały egzamin, w wyniku czego Lando Norris pewnie sięgnął po pierwsze pole startowe, które następnie przełożył na dominującą wygraną w niedzielnym wyścigu. Na nieco innej orbicie są aktualni mistrzowie świata, którzy znaleźli się w błędnym kole w kontekście rozwoju swojej bieżącej maszyny.  

Sytuacja stała się na tyle skomplikowana, że zespół zmuszony jest sięgać po części z początku sezonu, co w praktyce ma sprawić, że bolid stanie się bardziej przewidywalny. Tak było jeszcze kilka miesięcy temu, gdy wydawało się, że Byki nie będą mieć w tym roku żadnej konkurencji w drodze po kolejne tytuły.

Taki rozwój wydarzeń ma oczywiście bezpośredni wpływ na mistrzostwa, zwłaszcza w klasyfikacji drużynowej, gdzie McLaren traci już tylko 30 punktów do Red Bulla. Nieco większy bufor utrzymuje się w indywidualnym zestawieniu, aczkolwiek Helmut Marko zaczął obawiać się, że dość okazała przewaga Verstappena może okazać się niewystarczająca, biorąc pod uwagę obecną formę Norrisa i jego składu. 

Oddech na plecach, jaki Byki odczuły w Holandii, wywołał do odpowiedzi ojca Maxa Verstappena. Z reguły uaktywniał się on przy okazji konfliktu z Christianem Hornerem lub wewnętrznych problemów. Teraz głośno wyraził frustrację obecnym stanem rzeczy i wezwał szefostwo do podjęcia pilnych działań naprawczych. 

- Może nie powinienem tego mówić, ale i tak to zrobię - powiedział i zrobił Jos Verstappen w rozmowie z De Telegraaf. - Fakt, że konieczne jest powracanie do części z początku tego roku, mówi wystarczająco dużo. Po prostu w tej chwili nie mają tego, czego potrzebują. Myślę, że wszyscy w ekipie powinni dobrze przyjrzeć się sobie w lustrze.

- Max był świadomy, że problemy się zbliżają. W ten weekend nie miał żadnych szans na podjęcie walki. Spodziewam się naprawdę trudnej reszty sezonu. Max robi wszystko, co może, ale nie ma do dyspozycji odpowiedniego sprzętu, który pozwalałby mu walczyć o zwycięstwa. Już samo zakwalifikowanie się na drugim miejscu było czymś wyjątkowym.

Sam zainteresowany w podobnym tonie wypowiedział się też dla niemieckiego Bilda: - Strata ponad 20 sekund do zwycięzcy to duże rozczarowanie. Max nie miał w ogóle szans na wygraną. Nie jest to jednak żadna niespodzianka, gdy w samochodzie używa się starych części. 

- Zespół kilka razy skręcił w złą stronę. Wewnątrz powinno dojść do konkretnego rachunku sumienia, a nie osładzania całej sytuacji. Czas najwyższy, o ile nie jest już za późno. Z ekipy odchodzą dobrzy specjaliści i jestem bardzo niezadowolony z tego, co się dzieje. 

- Nie można powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Sytuacja jest bardzo poważna. Max nie jest szczęśliwy, mając taki samochód. Głównym zadaniem Christiana Hornera jest teraz przywrócenie drużyny na właściwe tory.