Tekst: Bruno Wilk

Już nie tylko światek F1 sprzeciwia się ostatnim wymysłom FIA, w tym zwiększonym karom za przeklinanie. Zdanie Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix, GPDA, poparli kierowcy rajdowi. Jeden z nich otrzymał niedawno grzywnę za rzucenie wulgaryzmem.

World Rally Drivers Alliance (WoRDA), Stowarzyszenie Kierowców Rajdowych, opublikowało wczoraj oficjalne oświadczenie, w którym skomentowało zbyt surową politykę FIA.

Nowe wytyczne, które dotyczą sankcji za nieodpowiednie zachowania, w tym użycie wulgaryzmów, spotkały się z ostrą krytyką wielu ludzi motorsportu. Podkreślając fakt zainspirowania się postawą GPDA, organizacji zrzeszającej kierowców Formuły 1, WoRDA postanowiła zaapelować o większą przejrzystość oraz bardziej realistyczne podejście do emocji towarzyszących sportowcom. 

W komunikacie wyrażono otwarty sprzeciw wobec działań Mohammeda Ben Sulayema. Nacisk położono na niebezpieczeństwo i adrenalinę, co jest o tyle istotne, że szef FIA sam był przecież stałym bywalcem rajdówki w przeszłości.

Dodatkowo zawodnicy zauważyli, że ich rola nie ogranicza się już tylko do jazdy. W dobie mediów społecznościowych są nieustannie obserwowani i oceniani, co nakłada na nich jeszcze większą presję.

- Mimo że wielu z nas nie jest pełnoetatowymi profesjonalistami, to oczekuje się od nas skrajnej kontroli nad emocjami w gęstych lasach, na oblodzonych drogach w środku nocy czy w trudnych warunkach pogodowych, przy jednoczesnej walce z czasem i własnymi ograniczeniami - napisali członkowie WoRDA.

- Nasza rola wykracza już poza szybką jazdę. Obecnie kierowcy i piloci rajdowi są nie tylko sportowcami, ale też ludźmi, którzy dostarczają rozrywki oraz treści w mediach. I przed kamerami smartfonów, które mają widzowie, i przy oficjalnych transmisjach WRC, nieustannie oczekuje się od nas dostępności - przed, w trakcie i po zawodach.

- Zawsze dostrzegaliśmy to, do czego jesteśmy zobowiązani, w tym potrzebę konstruktywnej współpracy ze wszystkimi stronami, w tym z szefem FIA, aby promować ten niesamowity sport. W ostatnich miesiącach doszło jednak do alarmującego podniesienia wysokości kar, które są nakładane za małe, pojedyncze i nieintencjonalne wpadki językowe. Doszliśmy do poziomu, w którym jest to już nie do zaakceptowania.

Komunikat następnie poruszył kilka punktów, które były podnoszone w światku F1. Zaznaczono, że swobodne rzucenie brzydkim słowem nie powinno być traktowane jak obraza czy akt agresji, a oczekiwanie pełnej kontroli emocji w momencie, gdy odczuwa się jeszcze adrenalinę, nie jest realistycznym oczekiwaniem. Ponadto zwrócono uwagę na to, że osoby, które posługują się językiem obcym, mogą powiedzieć coś bez pełnej świadomości znaczenia danego słowa.

Najmocniejszym punktem wydaje się być natomiast aspekt finansowy, również wyraźnie podkreślony przez GPDA. Zawodnicy nie tylko uznali kary za niewspółmierne - i do przewinień, i do zarobków w ich dyscyplinie - ale poprosili o wyjaśnienie, na co wydawane są ich pieniądze.

- Takie grzywny są wyraźnie nieproporcjonalne do średnich zarobków i budżetów w rajdach. Jesteśmy ponadto zmartwieni publicznym odbiorem nakładania wygórowanych kar. Mogą one wywołać wrażenia, iż w tej dziedzinie pieniądze nie mają znaczenia. Poza tym pojawia się tu fundamentalne pytanie - na co wydawane są te pieniądze? Brak transparentności tylko umacnia te obawy i doprowadza do spadku wiary w system.

Co ciekawe, to właśnie jeden z kierowców WRC, Adrien Fourmaux, został pierwszą postacią, która niedawno doczekała się kary na podstawie nowych wytycznych. Francuz na gorąco, tuż po jednym z odcinków, cofnął się myślami do poprzedniego dnia i rzucił do kamery, że s*****olił robotę. Za to dosadne określenie zapłacił 10 tysięcy euro.