Kilku kierowców z lekkim niezadowoleniem skomentowało dzisiejsze poczynania dyrekcji wyścigu. 

Minione zawody o Grand Prix Australii upłynęły pod znakiem sporego chaosu, do którego doprowadziły dwie czerwone flagi oraz późniejsze zakulisowe działania ekipy Haasa.

Najwięcej kontrowersji wywołało jednak dwukrotne przerwanie rywalizacji. Według niektórych zawodników zaistniałe incydenty nie wymagały wdrażania aż tak radykalnych kroków.

Jako pierwszy do całej sprawy odniósł się George Russell, który wskutek awarii swojego bolidu musiał przedwcześnie stawić się w zagrodzie dla mediów. 

- Uważam, że czerwona flaga w tym przypadku była całkowicie niepotrzebna - przyznał Brytyjczyk w odniesieniu do sytuacji, która miała miejsce po wypadku Alexa Albona. - Na torze znalazło się trochę żwiru, aczkolwiek linia wyścigowa była w miarę czysta. W przeszłości zmagaliśmy się z o wiele gorszymi warunkami. To trochę przypomina decyzję z Arabii Saudyjskiej, gdzie zdecydowano się aktywować samochód bezpieczeństwa pomimo faktu, że zepsuty bolid zatrzymał się całkowicie poza torem. 

- Tak naprawdę trudno jest mi obecnie wytłumaczyć niektóre decyzje. Wszyscy staramy się współpracować z FIA, aby poprawić nieco sytuację, jednakże wprowadzenie znaczących zmian może być sporym wyzwaniem. 

Ciekawy punkt widzenia przedstawił Lando Norris, który uważa, że dzisiejsze działania dyrekcji wyścigu nie były podyktowane kwestiami bezpieczeństwa: - Odnoszę wrażenie, że sens czerwonej flagi polegał dziś wyłącznie na zwiększeniu widowiska - rzucił krótko.

Nieco bardziej obszernie na ten temat wypowiedział się Max Verstappen, który nie do końca rozumiał przerwanie wyścigu po odpadnięciu z rywalizacji Kevina Magnussena. 

- Oczywiście bardzo się cieszę, że wygrałem, aczkolwiek uważam, że pod koniec wyścigu doświadczyliśmy sporego bałaganu z tymi wszystkimi decyzjami - stwierdził Holender. - Nie sądzę, abyśmy potrzebowali drugiej czerwonej flagi. Myślę, że w tej sytuacji spokojnie wystarczyłaby wirtualna neutralizacja lub w najgorszym przypadku samochód bezpieczeństwa. Omówimy wspólnie ten temat, ponieważ wielu kierowców nadal nie rozumie, dlaczego ten incydent wymagał zastosowania czerwonej flagi. Porozmawiamy o tym w Baku. 

- Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego potrzebowaliśmy drugiej czerwonej flagi. Moim zdaniem dyrekcja wyścigu powinna zastosować samochód bezpieczeństwa, a następnie normalny restart. Wówczas nie doszłoby do tych wszystkich incydentów i zaliczylibyśmy normalny finisz. Niestety zdecydowano inaczej, więc dyrekcja na własne życzenia wygenerowała sobie kilka problemów. 

Podobne stanowisko wygłosił również Fernando Alonso, choć próbował wykazać się zrozumieniem. - Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony wszystkimi czerwonymi flagami. W pierwszym przypadku doszło do wypadku w zakręcie numer sześć, gdzie wypadł jeden z bolidów Williamsa. Przejechaliśmy przez ten fragment jedno okrążenie za samochodem bezpieczeństwa i faktycznie na torze znalazło się trochę żwiru, ale sytuacja nie była aż tak dramatyczna. 

- Należy jednak uwzględnić pewne kwestie. Niewykluczone, że samochód nie został odpowiednio zabezpieczony przed samoistnym poruszaniem się. Być może jedna z barier w tym miejscu została uszkodzona. FIA z pewnością jest lepiej poinformowana na tej płaszczyźnie niż my, więc, skoro ogłoszono czerwoną flagę, to musiały być ku temu znaczące powody. 

- Zapewne w Baku zapytamy, jaki był dokładny powód drugiego przerwania. Wiem, że na prostej leżał kawałek zerwanej opony, aczkolwiek sam samochód znajdował się po wewnętrznej stronie zakrętu numer 4, więc czułem się tam w pełni bezpieczne. Jeżeli już, to w tej sytuacji należało skorzystać z samochodu bezpieczeństwa. 

- Wśród kierowców mogą panować różnie opinie na ten temat, ale tak jak powiedziałem, FIA ma w tym przypadku dostęp do wszystkich informacji. Tak więc w tego typu sytuacjach musimy im w pełni ufać, a następnie podążać dalej.