Kierowcy skomentowali decyzje dyrekcji wyścigu dotyczące opóźnienia startu ostatniego wyścigu z powodu zbyt dużych opadów deszczu, które wywołały gorące dyskusje w padoku.
Wyścig o Grand Prix Monako zgodnie z planem miał się rozpocząć o godzinie 15:00, ale tak się nie stało. Start był początkowo opóźniany o kolejne minuty, by w końcu o 15:16 kierowcy wyjechali na dwa okrążenia formujące.
Deszcz zamiast słabnąć, przybierał na sile, a także zmusił dyrekcję wyścigu do wywieszenia czerwonej flagi i przełożenia pierwszego prawdziwego okrążenia na 16:05. To wszystko wywołało spore zamieszanie, ale przede wszystkim dyskusje wśród zawodników, którzy zajmowali różne stanowiska wobec decyzji podejmowanych przez Eduardo Freitasa i jego ludzi.
Znaczna część stawki była zdania, że wyścig w Monte Carlo powinien rozpocząć się o zaplanowanej godzinie, o której warunki na torze były wystarczająco dobre, aby móc się ścigać do czasu wzmożenia się opadów i wywieszenia – jak powiedzieli sami uczestnicy, w pełni słusznie – czerwonej flagi, wstrzymującej zawody w Księstwie.
Taką opinię wygłosił między innymi Pierre Gasly. Kierowca AlphaTauri kilkukrotnie podkreślił, że nie jest w stanie pojąć sensu pierwszych decyzji kontroli wyścigu, które ukradły kilka okrążeń z niedzielnego wyścigu.
- Nie rozumiem, dlaczego nie mogliśmy od razu wystartować - komentował po dotarciu do mety Francuz. - Ja byłem gotowy. Było mokro, ale powinniśmy byli ruszyć. [Deszcz] to po prostu element ścigania. Muszę zapytać zespół, jakie były powody takiej decyzji.
- Pierwsza czerwona flaga była dobrą decyzją, ponieważ będąc na P17, jechałem dosłownie na ślepo i nic nie widziałem. Tak więc to była dobra decyzja, ale nie rozumiem, dlaczego nie wystartowaliśmy wcześniej.
- Kwestionują nasze umiejętności. To część naszej pracy. Mamy dar, nasze umiejętności są naszym darem. To mnie ekscytuje. Ale pod koniec jazdy za samochodem bezpieczeństwa widoczność była naprawdę kiepska, więc to [czerwona flaga] było dobrą decyzją - zakończył w słodko-gorzki sposób swoją wypowiedź podopieczny Franza Tosta.
Podobny pogląd wyraził po wyścigu Lewis Hamilton. Siedmiokrotny mistrz świata także nie rozumiał, skąd wzięło się opóźnienie procedury startowej. Odniósł się także do wytłumaczenia podjętych działań, wystosowanego przez FIA w trakcie przerwy, które mówiło, że przyczyną był brak mokrej sesji w ten weekend, co Brytyjczyk - w przeciwieństwie do Alonso - subtelnie wyśmiał.
- Wydaje mi się, że w momencie, w którym dopiero zaczęło padać, mogliśmy ruszyć. Potem zaczęło ostro lać i musieliśmy wstrzymać zawody.
- Nie powiedziałbym, że [decyzja sędziów] to był błąd. Nie znam tylko powodów, dla których nie puścili nas na samym początku.
- Jesteśmy kierowcami Formuły 1. [Brak mokrej sesji w trakcie weekendu] to nie jest wystarczający powód. Mówiłem na początku, żebyśmy jechali. Z pewnością przedyskutujemy to z innymi kierowcami, ale powinniśmy byli wtedy rozpocząć wyścig - mówił zawodnik z numerem 44, który stwierdził także, iż warunki na torze pozwalały na dwa starty z pól, z których w niedzielę nie ujrzeliśmy ani jednego.
Odpowiedzi na pytanie, jaki był powód odsuwania w czasie startu do rywalizacji na południu Francji, szukał, choć też nieudolnie, Daniel Ricciardo, który potwierdzał, że start o 15 byłby według niego wskazany i nie niósłby za sobą niepotrzebnego ryzyka.
- Na początku było opóźnienie, gdy zaczęło padać, ale warunki były na tyle dobre, że nie byłem pewien, dlaczego właściwie nie jedziemy. Ale później, kiedy wyjechaliśmy i została wywieszona czerwona flaga, była to w 100% właściwa decyzja. Ale jeśli zapytasz mnie, dlaczego nie wystartowaliśmy o 15, nie będę umiał odpowiedzieć.
- [Gdybyśmy wystartowali od razu], mogłoby wyjść karykaturalnie, ale dalibyśmy radę. Nie sądzę, aby to było niebezpieczne czy trudne. To coś, co powinniśmy byli zrobić. Uważam, że należało wtedy wystartować.
Do wyboru Freitasa i jego ludzi odniósł się także Sebastian Vettel, będący raczej powściągliwy w ocenianiu działań ekipy Portugalczyka. Zauważył on natomiast, że kilka lat temu tamte warunki nie przeszkadzałyby w normalnym rozegraniu zawodów na legendarnym obiekcie w Monako.
- To trudne. Dyrekcja wyścigu wciąż jest nowa, nie mają jeszcze zbyt dużego doświadczenia. Było wystarczająco dużo wody, aby pojawiła się czerwona flaga. Kiedyś przy takich warunkach moglibyśmy się ścigać, ale nie z tymi oponami - mówił czterokrotny czempion.
Na najostrzejszą krytykę działań kontroli wyścigu zdecydował się nigdy niegryzący się w język Kevin Magnussen, który pozwolił sobie kilka kąśliwych komentarzy.
- Jest to po prostu część ścigania. Tak więc jeśli warunki są w porządku, po prostu powinniśmy wystartować. Może niech dadzą nam szybki kurs jazdy w deszczu czy coś w tym stylu - możemy iść i wziąć udział w takich zajęciach.
- Są nowi, więc oczywiście ciąży na nich duża presja. Nie chciałbym być w takiej sytuacji, aby podejmować takie decyzje - dodał Duńczyk w kontekście krótkiego stażu w F1, jaki ma dyrektor wyścigu pełniący swoją rolę w Monako.
- Mimo wszystko mogę się założyć, że wszystkich 20 kierowców chciało wówczas startować i było w pełnej gotowości. Jesteśmy profesjonalistami i mieliśmy już do czynienia wielokrotnie z takimi warunkami. Skoro my nie możemy rywalizować w takiej pogodzie, to nikt nie powinien móc jeździć po mokrej nawierzchni.
Zaś na tłumaczenia FIA odpowiedział następująco: - W pełni to rozumiem. Jednakże w tym przypadku mamy do czynienia z profesjonalnymi kierowcami. Formuła 1 to nie WEC - skwitował krótko reprezentant Haasa.
Jedyny w tym sezonie debiutant, Zhou Guanyu, określił natomiast działania dyrekcji wyścigu jako słuszne.
- [O 15] było zbyt mokro. Ledwo zobaczyłem czerwoną flagę zza Williamsa. Nie było widać zbyt wiele. Uważam, że podjęli dobrą decyzję - odpowiedział zwięźle Chińczyk.