FIA zmieniła zdanie ws. tylnego skrzydła McLarena. Pomimo wczorajszego komunikatu naciski innych zespołów F1 okazały się skuteczne.
Czwartkowe oświadczenie Międzynarodowej Federacji Samochodowej sugerowało, że tylne skrzydło stajni z Woking nie zostanie uznane za nieprzepisowe, a McLaren wstrzelił się w szarą strefę i przeszedł wszystkie testy. Oznaczało to, że formalnie ekipa nie łamała reguł.
Materiały wideo nie pozostawiały jednak złudzeń co do tego, że jest to rozwiązanie przynajmniej z pogranicza przepisów. Wypowiedzi Charlesa Leclerca i Sergio Pereza udowodniły natomiast, że rywale są wyraźnie niezadowoleni. Jak można było zakładać, inne zespoły F1 naciskały na to, aby wymusić reakcję.
Jako pierwszy do informacji o tym, że McLaren będzie musiał wprowadzić zmiany w elemencie, dotarł Auto Motor und Sport. Zdaniem Niemców przedstawiciele Red Bulla byli wściekli, gdy zobaczyli słynne nagrania z Azerbejdżanu.
Finalnie na przeszkodzie miał stanąć wymóg, aby przestrzeń pomiędzy segmentami tylnego skrzydła pozostawała taka sama, gdy DRS jest zamknięty. Jeden z przepisów, który opisuje ten mechanizm, nakazuje, aby „do zmiany kąta zamkniętej sekcji dochodziło tylko na skutek bezpośredniego polecenia kierowcy” (art. 3.10.10 g).
Poza tym w ujawnionej przez nas na Węgrzech dyrektywie technicznej zapisano, że nieakceptowalne są projekty, które „doprowadzają (w trakcie jazdy na torze) do innego uginania niż widoczne w statycznych testach FIA”.
W tej chwili nie wiadomo dokładnie, na co powołała się Federacja, ale otrzymaliśmy już potwierdzenie wystosowania prośby do McLarena. Ta skupia się tylko na drobnej korekcie, lecz jasne jest, że wiąże się to z wycofaniem rozwiązania. Po spełnieniu wymogu komponent będzie mógł wrócić do bolidu.
Skrzydło MCL38 z małym dociskiem powinno pojawić się dopiero przy okazji GP Las Vegas. Pomarańczowi i tak zebrali więc już owoce swojego sprytu w Belgii, na Monzy i w Azerbejdżanie. Podczas obecnej rundy w Singapurze wykorzystywana będzie inna konfiguracja, która nie posiada tego triku.