Charles Leclerc udzielił dość mocnych wypowiedzi po GP Węgier, w którym jego zespół nie tylko nie wykorzystał słabych kwalifikacji Red Bulla, ale też podał rywalom zwycięstwo na tacy.

Strategia ekipy z Maranello kolejny raz jest jednym z głośniejszych tematów po weekendzie wyścigowym i znów nie dzieje się tak dlatego, że była wybitna. Chociaż po czasówce startujący z P2 i P3 Sainz oraz Leclerc byli pytani o możliwość odrobienia wielu punktów na Hungaroringu, tak po zawodach mogli jedynie liczyć straty.

Największym grzechem Czerwonych okazało się założenie twardej mieszanki do bolidu nr 16, który wydawał się być w grze o zwycięstwo po tym, jak dogonił i wyprzedził na torze George'a Russella, zdobywcę pole position. Wtedy jednak, po tylko 18 okrążeniach drugiego przejazdu na średniej mieszance, Monakijczyk został wezwany do alei, gdzie założono mu twardy komplet, który w wielu bolidach dawał marne tempo.

Mattia Binotto tłumaczył taki zabieg wyliczeniami i analizami, według których efekty miały przyjść później, co oczywiście się nie wydarzyło. Kolejna wpadka składu dysponującego świetną maszyną sprawiła nawet, że jego lider zaczął zaznaczać, iż przy takiej postawie operacyjnej zdobycie tytułu to za wysokie progi.

- Zanim pomyślimy o mistrzostwie, szczerze mówiąc, chcę po prostu zrozumieć... Jako zespół musimy zrozumieć, co możemy zrobić lepiej, bo inaczej będzie po prostu bardzo trudno - rzucił gorzko Leclerc, pytany o swoje szanse na triumf w generalce, gdzie traci już 80 punktów do Verstappena.

- Taki wyścig jest frustrujący. Musimy się wspólnie poprawić. Zawsze czuć, że gdzieś można więcej, gdziekolwiek, czy to niezawodność, błędy lub coś innego. Musimy lepiej składać te weekendy. Wykorzystamy najbliższe dni na reset, ale musimy przeanalizować i zrozumieć, gdzie się poprawić oraz co możemy robić lepiej, bo to ekstremalnie ważne.

Leclerc nie chce myśleć o tytule, dopóki Ferrari będzie się tak myliło

- Jako zespół, patrząc na poprzednie lata, wierzę, że zrobiliśmy niesamowity krok do przodu. Z drugiej strony jest oczywiście kolejny krok, który potrzebujemy wykonać. Pracujemy nad tym i jestem pewien, że się uda.

- Jestem całkiem przekonany, że to [ściągnięcie Verstappena na 38. okrążeniu, co na następnym kółku pokryło Ferrari] miało nałożyć na nas presję, ale nie sądzę, że powinniśmy byli zareagować. Później powstał efekt kuli śniegowej i straciliśmy o wiele więcej, niż mogliśmy.

- Drugi stint powinien być dłuższy. Po pierwszym wybraliśmy dobry moment na zjazd, a decyzja była prawidłowa. Ale nie wiem, dlaczego drugi był krótszy. Wyraziłem się jasno - chciałem jechać na mediumach tak długo, jak tylko się dało, ale zjechaliśmy bardzo wcześnie po twardą mieszankę. Musimy zrozumieć powody tego ruchu. Później należało zjechać ponownie i dość wcześnie, bo hardy były niezwykle trudne.