Kierowca Ferrari odniósł się do przebiegu końcowej fazy GP Singapuru, która okazała się kluczowa dla losów wyścigu, a także poruszył kilka innych tematów związanych z niedzielnymi zmaganiami.

Po zakończeniu neutralizacji, do jakiej doszło w drugiej części zawodów na torze Marina Bay, Monakijczyk znajdował się w bliskiej odległości względem Sergio Pereza, który na oponach typu slick prezentował wówczas nieco gorsze osiągi.

Pomimo korzystania z systemu DRS, który został udostępniony kierowcom w następstwie poprawy warunków, zawodnik Scuderii nie zdołał uporać się z liderującym Meksykaninem. Po upływie kilku okrążeń zaczął od niego odstawać, tracąc ponad sekundę oraz szanse na pokonanie rywala.

Ostatecznie różnica między nimi wyniosła 7,5 sekundy, co miało decydujący wpływ na wyniki wyścigu w obliczu późniejszej kary dla reprezentanta Byków, który pomimo otrzymania 5-sekundowej sankcji zachował swój drugi triumf w sezonie 2022.

Na konferencji prasowej dla czołowej trójki Leclerc wytłumaczył, dlaczego nie zdecydował się na atak, a także nie krył swojego zdziwienia świetnym tempem Checo, który po spędzeniu kilku okrążeń na zaciekłej obronie wypracował sporą i bezpieczną przewagę, dowożąc do mety zasłużoną wygraną.

- Byłem trochę zaskoczony. Sądzę, że dokładnie w tym momencie, gdy straciłem dostęp do DRS-u, opony Checo zaczęły działać prawidłowo. Niestety zyskał wtedy nade mną przewagę - ocenił, pytany o przebieg walki po restarcie.

Wcześniej wszystko było na granicy. Mam na myśli to, że w brudnym powietrzu i takich warunkach płacisz sporą cenę za najmniejszy błąd, a ja popełniłem ich kilka. Po prostu starałem się być jak najbliżej, ponieważ musiałem próbować wyprzedzić go na prostej.

- W rzeczywistości nie mogłem zaatakować w strefie hamowania, bo nie wiedziałem, jakie warunki panują po wewnętrznej. Nie chciałem podejmować ryzyka. Miałem jedno okrążenie, na którym byłem naprawdę blisko niego. Pomyślałem wówczas o zejściu do środka i późniejszym zahamowaniu, ale nie było to tego warte. Czekałem więc na właściwą okazję, ale ona nie nadeszła do samego końca.

- Wiedziałem, że Checo był pod lupą sędziów. Mój inżynier powiedział mi o tym, więc goniłem go, ale gdy usłyszałem, że miał ponad 5 sekund przewagi, chcieliśmy już tylko dowieźć bolid do mety. Warunki były naprawdę bardzo trudne, więc łatwo było o błąd. Gdy tylko wiedziałem, że ma te 5 sekund zapasu, po prostu chciałem dojechać.

Choć Leclerc przyznał, że jego tempo na slickach po wznowieniu wyścigu było całkiem niezłe, jednocześnie podkreślił potrzebę przeanalizowania niektórych aspektów niedzielnego Grand Prix.

Tuż po restarcie miałem lepsze tempo od Checo, ale bardzo naciskałem, a na ostatnich dziesięciu okrążeniach znów zacząłem do niego tracić. Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że moje osiągi były dobre również na oponach przejściowych. Nie było przesadnie mokro, więc temperatura ogumienia zaczęła wzrastać.

- Następnie straciłem trochę przyczepności, będąc za nim. Mimo wszystko po zjeździe samochodu bezpieczeństwa byliśmy całkiem mocni. Wygląda na to, że Red Bull jest bardzo szybki po upływie sześciu, siedmiu okrążeń, z kolei my jesteśmy świetni na pierwszych sześciu lub siedmiu kółkach. Przyjrzymy się temu. 

Wicelider klasyfikacji generalnej opisał także swoje problemy na starcie, które kosztowały go utratę prowadzenia na rzecz Pereza.

Jeszcze nie wiem [co się stało]. Będziemy musieli to przeanalizować - niezależnie od tego, czy to ja pomyliłem się w sposobie, w jaki wykonałem pewne rzeczy, czy też było to coś innego. Jedyne, co czułem, to lekkie boksowanie kół. Wtedy zobaczyłem, że Checo zaliczył niesamowity start, przez co straciłem pierwsze miejsce.