Michael Masi stanął w obronie jednego z porządkowych, który po sobotniej czasówce został dość mocno napiętnowany przez Christiana Hornera. 

Sobotni incydent z udziałem Pierre’a Gasly’ego odbił się dość szerokim echem w środowisku F1, bowiem za jego sprawą na torze wywieszone zostały pojedyncze oraz podwójne żółte flagi, do których nie zastosowali się wówczas Max Verstappen i Valtteri Bottas.  

To z kolei poskutkowało tym, iż Holender został przesunięty na starcie do niedzielnego Grand Prix o pięć pozycji, a Fin otrzymał na swoje konto karne trzy lokaty.

Z takiego rozwoju wydarzeń bardzo niezadowolony był szef Red Bulla, który po ogłoszeniu werdyktu otwarcie skrytykował jednego z marshali za jego zachowanie z ostatniego segmentu kwalifikacji.

horner

Nieprzychylne komentarze nie umknęły oczywiście uwadze arbitrów, którzy po spotkaniu z Brytyjczykiem postanowili ukarać go oficjalnym ostrzeżeniem, a sam zainteresowany ponadto zobowiązał się do udziału w przyszłorocznych warsztatach dla sędziów.

Do całego tego wątku włączył się również dyrektor wyścigu, który stanowczo potępił tego typu komentarze odnoszące się do ludzi z obsługi toru. 

- Gdy poinformowano mnie o tych słowach, to zdecydowałem się skierować Christiana przed obliczę sędziów. W momencie spotkania ze stewardami przepraszał on za swoje komentarze. W związku z tym decyzja arbitrów była dość oczywista i prosta. Christian przeprosił i zaznaczył, że nie chciał nikogo urazić - przyznał Michael Masi.

- Osoba, o której mówimy i która faktycznie machała flagą, została osobiście przeproszona, a Christian dodatkowo zgłosił się na ochotnika, aby wziąć udział w seminarium stewardów, które odbędzie się w 2022 roku.

- Uważam, że nie powinno atakować się żadnej osoby, a w szczególności porządkowych i wolontariuszy, którzy na całym świecie poświęcają ogromną ilość swojego prywatnego czasu. Bez ich zaangażowania nie bylibyśmy w stanie organizować zawodów. Jest to kwestia, o której wiele osób zapomina.

- Dlatego też będę bronił każdej takiej osoby na każdym torze i w każdym kraju. Krytyka w tym aspekcie jest dla nas definitywnie nie do przyjęcia. 

Australijczyk podkreślił także, że porządkowi są odpowiedzialni zarówno za fizyczne flagi, jak i panele świetlne, co w tym przypadku okazało się dość sporną kwestią.  

- Wszystkie żółte flagi są pod wyłączną kontrolą marshali, którzy są rozstawieni na długości całej pętli. Tylko od nich zależy, czy na torze pojawi się podwójna, czy pojedyncza żółta flaga, gdyż będąc w samym centrum danego wydarzenia, to na ich barkach spoczywa określenie poziomu zagrożenia. 

sc

- W tym przypadku miejscowy wolontariusz zareagował stosownie względem tego, co wydarzało się przed jego oczami. To jasna i prosta sytuacja. Jego ówczesne działanie miało jeden cel, którym było zapewnienie odpowiedniego bezpieczeństwa dla całej grupy osób, jaka w tamtym momencie znajdowała się na torze. 

- Nie należy więc krytykować nikogo, kto w takiej sytuacji kierował się własnym instynktem.