McLaren ujawnił, że wprowadził poprawki do swoich wszystkich tylnych skrzydeł przed Grand Prix USA. Takie działanie jest następstwem sporej afery, która została wywołana przez ten element podczas wizyty F1 w Baku. 

Po zakończeniu tegorocznego wyścigu w Azerbejdżanie środowisko Formuły 1 ponownie zawrzało. Powodem była sztuczka z bolidu MCL38, która dotyczyła podnoszenia się dolnych rogów głównej lotki tylnego skrzydła, co w warunkach torowych doprowadzało do powstawania dodatkowej szczeliny, określonej mianem mini DRS-u. 

Co ciekawe, Federacja w pierwszym oświadczeniu uznała, że nie ma podstaw do zbanowania takiej koncepcji. To z kolei nie spodobało się wściekłej konkurencji, która finalnie postawiła na swoim i wymusiła na FIA podjęcie konkretnych działań na tej płaszczyźnie.

W taki sposób trik ekipy z Woking został okiełznany, a sam zespół zobligowano do usztywnienia projektu, który ponownie wróci do użytku podczas GP Las Vegas (i zapewne tylko na tę rundę). 

Wydawało się, że to zamknie ten temat, ale stało się inaczej. Zdaniem Motorsportu wątek powrócił za sprawą ostrzejszego podejścia FIA, która od GP USA walczy z przesadnie sprytnymi skrzydłami. Plotki mówią, że kilka ekip, w tym McLaren, otrzymało prośby o wdrożenie dodatkowych poprawek.

Pomarańczowi zaprzeczyli takim sugestiom, ale jednocześnie poinformowali, że w ramach prowadzonego dialogu z Federacją zdecydowali się wprowadzić kolejne zmiany nie tylko w elemencie z Baku, ale też w całej gamie tylnych skrzydeł używanych w sezonie 2024. Do tego grona zalicza się także egzemplarz, który wykorzystywany jest obecnie w Austin. 

- Jak już wcześniej wspominano, McLaren proaktywnie zaoferował wprowadzenie drobnych poprawek do naszego tylnego skrzydła z GP Azerbejdżanu - przyznał rzecznik zespołu. - Co więcej, od Baku wprowadziliśmy drobne modyfikacje do wszystkich naszych tylnych skrzydeł, aby zapewnić brak dalszych problemów w tym obszarze.

Nie są to jedyne działania FIA w tej kwestii, bo ogólnie postanowiono zwiększyć obserwacje w zakresie monitorowania elastyczności tylnych skrzydeł. W praktyce doprowadziło to do tego, że na klapach pojawiło się zdecydowanie więcej punktów referencyjnych, które używane są do oceny stopnia ugięcia. Dodatkowym wsparciem mają być też kamery o wysokiej rozdzielczości, które będą wymierzone w ten obszar. Warto podkreślić, że takie badania przeprowadzane będą w całej stawce, a nie tylko na bolidzie McLarena.