Dyrektor techniczny Mercedesa omówił postęp prac nad tegorocznym projektem W15.
Stajnia z Brackley po wprowadzeniu specyficznej i zarazem mocno nietrafionej filozofii zero sidepod w 2022 roku powoli wraca na odpowiednie tory, czego potwierdzeniem ma być samochód, który już w przyszłym miesiącu zaliczy pierwsze fizyczne kilometry w swoim naturalnym środowisku.
Według słów Jamesa Allisona, który w ostatnich dniach przedłużył swój kontrakt z wielokrotnymi mistrzami świata, wczesne wskazania sugerują, że najnowszy bolid Mercedesa wyzbył się kłopotliwego tyłu, który mocno ograniczał postępy zespołu w poprzedniej kampanii i dawał się solidne we znaki reprezentantom tego składu, zwłaszcza przy wchodzeniu w zakręty. Na niestabilność narzekał szczególnie Lewis Hamilton, który uważał, że kokpit był za bardzo przesunięty w przód.
- O tej porze roku trudno, aby mieć inne odczucia niż obawy oraz podekscytowanie, które jest połączone ze strachem - wyjaśnił Allison w odpowiedzi na pytanie dziennikarza Motorsportu, który dopytywał o morale wewnątrz ekipy po testach w symulatorze. - Na takim etapie zawsze są duże emocje. Podejrzewam, że nawet w Red Bullu, mimo świetnego sezonu, nie mogą spać spokojnie, gdyż nikt nie wie, co dokładnie pokaże konkurencja w nowym sezonie.
- Mamy jednak nadzieję, że tył naszego bolidu będzie już uwolniony od niektórych złośliwych cech, przez co prowadzenie nowej konstrukcji stanie się o wiele przyjemniejsze. Oczywiście to tylko dane z symulatora, ale mamy uzasadnione podstawy, aby sądzić, że osiągnęliśmy na tej płaszczyźnie pewien zysk.
James potwierdził również, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami skala wprowadzonych zmian względem poprzedniego modelu będzie dość znacząca.
- Poza właściwościami jezdnymi pracowaliśmy także nad podstawowymi zadaniami. Nasz tegoroczny samochód ma być lżejszy i ma generować więcej siły docisku. Mam też nadzieję, że doświadczymy wzrostu mocy ze strony jednostki napędowej. Mam tu na myśli poprawę kalibracji, którą możemy się zająć w ramach obowiązujących nas przepisów.
- Czy to wystarczy? Czas pokaże. Mimo wszystko będzie bardzo ciekawie. W złożonym procesie tworzenia dostrzegliśmy pewne mankamenty. Wiedzieliśmy, że stanowią one problem. Postawiliśmy kilka hipotez na temat przyczyn tych kłopotów, w wyniku czego [w symulatorze] udało nam się ich pozbyć. Obecnie nie mogę doczekać się przekonania, czy postawione przez nas diagnozy okażą się właściwe [w warunkach torowych]. Mamy nadzieję, że wykonaliśmy kawał solidnej roboty przy nowym bolidzie i oczekujemy, że wyeliminowaliśmy niektóre niedociągnięcia, które były bardzo widoczne w zeszłym roku.
- Jest też coś, co siedzi nam z tyłu głowy, a mianowicie fakt, że obecne przepisy w dużym stopniu ograniczają możliwe do osiągnięcia przez te samochody czasy. To nie jest tak jak w starszych konstrukcjach, że im więcej pracy włożyłeś w rozwój, tym osiągi szły automatycznie w górę. Uważam, że patrząc na miniony rok, choć dominacja Red Bulla trwała od początku do końca i nie wyglądali oni na zagrożonych nawet w finałowych rundach, to w szerszej perspektywie cała stawka znacząco się do siebie zbliżyła.