Podczas weekendu w Stanach Zjednoczonych Mercedes starał się nieco odwrócić uwagę od kwestii poprawy prędkości na prostych.
O silnikach ekipy z Brackley sporo mówi się ostatnio nie tylko w kontekście niezawodności, ale także większej mocy. Właśnie z powodu pewnych kłopotów z wytrzymałością sprawy te wydawały się bezpośrednio powiązane, jednak w Austin na światło dzienne wyszło coś jeszcze.
Mistrzowie zostali przyłapani na stosowaniu ciekawego rozwiązania, które sprawia, iż tylne zawieszenie bolidu obniża się ekstremalnie mocno przy dużej prędkości, doprowadzając do przeciągnięcia dyfuzora, co redukuje docisk, a w konsekwencji zmniejsza też opór i pozwala lepiej rozpędzić się na prostej.
Samo obniżenie nie jest niczym nadzwyczajnym w bolidach F1, jednak w przypadku W12 dochodzi do wyjątkowo dużej zmiany wysokości, co bardzo mocno rzuca się w oczy.
Rozwiązanie zyskało popularność dopiero w Austin, chociaż nagrania, które pokazują jego działanie, pochodzą z Turcji. Zbiegło się to również z wypowiedziami Christiana Hornera, który zwrócił na nie uwagę podczas 1. treningu, goszcząc w transmisji F1TV i Sky.
- Musimy się skupić na sobie. Poza tym nie jest to coś, co dopiero wprowadzili. Myślę, że system działa dobrze na niektórych torach, ale na innych nie jest tak łatwy w użyciu. Przed nami interesujące obiekty, które oferują różne wyzwania i maksymalnie przetestują oba zespoły - dodał szef Red Bulla już nieco później.
#F1PL #ElevenF1
— Aleksander Ginter (@OlekGinter) October 22, 2021
Lift-induced drag to opór wynikający z tworzenia siły nośnej (lub docisku w przypadku F1). Na prostych docisk jest zbędny, a opór - jak zawsze - niechciany. Dlatego też zespoły starają się przeciągnąć (ang. stall) dyfuzro, blokując przepływ przez niego https://t.co/WXMBGoTTj9
Na wypowiedzi Brytyjczyka zareagował Toto Wolff, który uznał wyciąganie tematu poprawy na prostych za robienie medialnego zamieszania.
- W tym sporcie każdy stara się znaleźć złoty środek. Moje doświadczenie mówi, że nie ma czegoś takiego. Są jedynie małe zyski, malutkie poprawki, które się dodaje i w ten sposób zwiększa osiągi. Staramy się lepej pojąć działanie naszego samochodu i poprawić czas okrążeń bez wsłuchiwania się w ten szum.
Austriakowi trudno było jednak ukryć fakt ogólnej zwyżki formy jego zespołu, jednak on także - podobnie jak Valtteri Bottas w czwartek - starał skupić się na kwestiach innych niż moc.
- Myślę, że zrozumieliśmy już, w jaki sposób znaleźć optymalne ustawienia. Patrząc na na dzisiejsze [piątkowe] czasy, zyskiwaliśmy na prostych, bo znaleźliśmy dobry balans między oporem a dociskiem. Z drugiej strony jesteśmy bardzo mocni w szybkich sekcjach, a także równi Red Bullowi w wolnych, co jest dobre. Ogólnie samochód jest po prostu dużo lepszy - mówił Wolff.
- W porównaniu do początku sezonu auto na pewno prowadzi się znacznie lepiej. Myślę, że największym problemem naszego bolidu był niestabilny tył i ogólna mniejsza ilość docisku w porównaniu z zeszłym rokiem. Ostatnio po prostu jesteśmy w stanie znajdywać lepszy balans. To główna rzecz. Jest trochę stabilniej i przyjemniej - tłumaczył dzień wcześniej Fin.
- W środkowej fazie sezonu mieliśmy pewne poprawki, ale ostatnio już nie. To była czysta praca nad ustawieniami, balansem i własnościami jezdnymi.
- Nie wydaje mi się jednak, że zrobiliśmy jakieś wielkie kroki jako zespół. Zatrzymaliśmy rozwój auta dość wcześnie, więc jest ono dość podobne do tego sprzed kilku wyścigów. Wiele zależy od toru, a zawsze też uczymy się coraz więcej o naszym pakiecie. To nadal małe różnice i nie jesteśmy kilometry przed innymi.
Szef Mercedesa skomentował również ostatnie teorie o poradzeniu sobie z silnikowymi problemami, uznając je za nieprawdziwe.
- Jesteście karmieni samymi bzdurami. Ale to interesujące pytania. Nie musimy jednak rozmawiać o zaworach ani niczym takim, bo nie bylibyśmy w stanie dokładnie zrozumieć, co to jest.
- Widać jednak, że zmagamy się w tym roku z niezawodnością. Valtteri dostanie szóstą jednostkę, ale nie wynika to z naszego wyboru. Z drugiej strony mocno staramy się rozwiązać problemy, ale nie zrozumieliśmy ich jeszcze w pełni.
- Jesteśmy o krok bliżej, ale to nie tak, że zawsze idzie nam łatwo z silnikami. Staramy się ze wszystkich sił, by zaopatrzyć wszystkich klientów, więc to nie jest trywialne.
- Niektóre problemy powracały. Rozumiemy je już znacznie lepiej, ale to oznacza, że nie ma niezawodności i jest ryzyko potencjalnego nieukończenia wyścigu.
- Nie chcę wchodzić w szczegóły z oczywistych powodów. Patrząc przykładowo na Monzę, Valtteri musiał startować z końca stawki, więc straciliśmy punkty. Staramy się wyciskać więcej osiągów każdego roku, ale tym razem doszliśmy do momentu, w którym kosztowało nas to punkty. Jednak przez ostatnie siedem czy osiem lat to nastawienie wygrywało nam mistrzostwa.
- Wolałbym mieć mniej kar i wykorzystać mniej silników, ale w tym roku naprawdę to odczuliśmy.