W środowisku F1 jak bumerang powraca wątek jednostki napędowej Mercedesa, która ma być wciąż szczegółowo analizowana przez przedstawicieli Red Bulla. Dodatkowo pojawiły się interesujące doniesienia na temat sytuacji silnikowej Lewisa Hamiltona.
Tegoroczna batalia o mistrzostwo świata należy do najbardziej wyrównanych starć od wielu lat, a smaczku całej tej rywalizacji dodaje fakt, że dwa topowe składy dość mocno rywalizują ze sobą nie tylko na torze, ale także poza nim, generując tym samym prawdziwą wojenkę psychologiczną.
W ostatnim czasie pod lupą ekipy z Milton Keynes znalazł się silnik jej głównych konkurentów, którzy od GP Wielkiej Brytanii znacząco poprawili swoje osiągi na prostych fragmentach torów.
Na konkretne działania obozu Red Bulla nie trzeba było jednak długo czekać, bowiem w ostatnich tygodniach FIA otrzymała z ich strony oficjalny wniosek o zablokowanie szarej strefy w przepisach, co miało z automatu odbić się na osiągach stajni z Brackley.
Z przypuszczeń byków wynika, że Mercedes stosuje w swoich konstrukcjach suchy lód, którego zadaniem jest chłodzenie zbiornika powietrza wyrównującego ciśnienie oraz jego kolektora. W praktyce umożliwia to wyciśnięcie z napędu dodatkowej mocy podczas jazdy z wysoką prędkością.
Międzynarodowa Federacja Samochodowa postanowiła jednak odrzucić to zażalenie i nie wystosowywać nowej dyrektywy technicznej, która zabraniałaby stosowania takiej sztuczki.
Przewaga na tej płaszczyźnie była aż nadto widoczna w Turcji, gdzie Hamilton i Bottas bez DRS-u osiągali lepsze prędkości na prostych niż reprezentanci RBR, którzy korzystali z ruchomego płata.
Brytyjski team nie zamierza jednak tak łatwo odpuszczać swojego śledztwa, co zostało w ostatnich dniach potwierdzone przez Christiana Hornera. Według jego słów za kulisami analizowane są obecnie pozostałe podejrzenia względem projektu M12 E Performance V6T.
Chociaż nie podano żadnych szczegółów dotyczących tego śledztwa, jasne jest, iż Byki w klasyczny sposób będą wysyłały do FIA kolejne zapytania, by zablokować skuteczne i być może sprytne rozwiązanie Mercedesa.
Piłeczki w tym temacie nie omieszkał oczywiście nie odbić Toto Wolff, który postanowił wyjaśnić nagły wzrost osiągów modelu W12.
- Aktualnie lepiej rozumiemy nasz bolid, a ma to związek z tegorocznymi przepisami, które na początku roku sprawiły nam nieco problemów. Nasz samochód osiąga teraz większe prędkości niż wiosną czy latem, aczkolwiek jest to związane z zastosowaniem zupełnie nowych ustawień - przyznał Austriak.
Cała ta sprawa ma jednak drugą stronę medalu, ponieważ nagły skok osiągów dość mocno odbił się na żywotności napędów Mercedesa, o czym dwukrotnie już przekonał się Valtteri Bottas.
Do bardzo ciekawej informacji dotarł serwis Auto Motor und Sport, według którego siedmiokrotny mistrz świata na sześć wyścigów przed końcem sezonu ma w puli już tylko jeden w pełni sprawy napęd, co może okazać się bardzo problematyczne na finiszu tegorocznych zmagań.
Silnik oznaczony numerem jeden uległ awarii podczas treningów przed GP Holandii, natomiast drugi egzemplarz został rozebrany na części pierwsze i tym samym turbosprężarka, MGU-H i MGU-K trafiły do czwartego - karnego - motoru, który Hamilton otrzymał w Turcji.
Ponadto Mercedes ma mieć spore wątpliwości względem trzeciej jednostki, która ma na swoim koncie zaledwie dwie rundy, nie uwzględniając w tym zestawieniu zawodów na Spa.
Jednakże gdyby Lewis potrzebował wyłącznie kolejnego silnika wewnętrznego spalania, czeka go niewielka kara przesunięcia o 5 pozycji, ponieważ druga wymiana tego samego komponentu jest już łagodniej traktowana przez przepisy.
- Musimy zdecydować, czy ten zestaw dostanie kolejny wyścig, czy jednak będzie używany tylko podczas piątkowych treningów - tłumaczył Wolff.
Na tym etapie kłopoty nie omijają również Red Bulla, który ma doświadczać problemów z dobraniem odpowiedniej konfiguracji do swojego auta przy różnych wariantach siły docisku.
Według niemieckiego raportu uchybienia mają być najbardziej widoczne, gdy w samochodzie zamontowane jest jedno z dwóch największych tylnych skrzydeł.
To z kolei bardzo komplikuje prace całego zespołu, bowiem odnalezienie odpowiednich ustawień pochłania zazwyczaj dwie sesje treningowe plus całonocną pracę w symulatorze.
W tym samym czasie ich główni rywale skupieni są na ulepszaniu swojego pakietu, przez co odrobienie strat na przestrzeni weekendu wyścigowego jest wręcz niemożliwe.
Cała ta układanka zaczyna układać się w jedną logiczną całość, bowiem w ostatnich dniach na światło dzienne wyszła informacja o wypadku rowerowym Adriana Newey'a, który, wskutek tego zdarzenia był zmuszony odpuścić większość swoich obowiązków na okres około czterech miesięcy.
Warto odnotować także fakt, że w ostatnich wyścigach, gdzie pojawił się element deszczu, to właśnie Mercedes lepiej był w stanie trafić z konfiguracją swoich samochodów, choć w Belgii jazda z mniejszym obciążeniem nie przyniosła zamierzonego skutku z uwagi na niedzielne opady deszczu.
Mocną stroną Czerwonych Byków ma być jednak czwarty układ napędowy Hondy, który według zapewnień japońskiego producenta ma wytrzymać do końca sezonu bez wymiany jakichkolwiek komponentów.