Toto Wolff wyjawił, że narastające rozczarowanie modelem W14 może skłonić Mercedesa do szybkiego porzucenia rozwoju tegorocznej maszyny oraz przekierowania sił na przyszłoroczny projekt.

Z pakietem usprawnień, jaki stajnia z Brackley wprowadziła przy okazji GP Monako, wiązano spore nadzieje, które nie zostały w pełni spełnione. Choć początkowo wydawało się, że drastyczne zmiany pozwoliły odblokować część potencjału kapryśnej konstrukcji, to forma Czarnych Strzał w Austrii i Wielkiej Brytanii zatarła pozytywne wrażenie, pozostawione po optymistycznym przebiegu rund w Hiszpanii i Kanadzie.

Na Silverstone kierowcy niemieckiego producenta zmagali się z deficytem tempa, który utrudnił im walkę z nabierającym wiatru w żagle i natchnionym ostatnimi poprawkami McLarenem. Mimo wdrożenia nowego przedniego skrzydła forma Mercedesa była znacznie poniżej oczekiwań, z czym zgodził się jego głównodowodzący.

W trakcie niedzielnego spotkania z mediami Austriak wyraził rozczarowanie osiągami modelu W14, którego poprzednicy potrafili dominować zmagania na brytyjskim obiekcie, będącym przez wiele lat twierdzą teamu. Szef wielokrotnych mistrzów świata pokusił się nawet o porównanie obecnej maszyny do bolidu W08 z 2017 roku, który ze względu na swoją chimeryczną naturę zyskał przydomek diva.

- Samochód nie działał tak, jak na przestrzeni ostatnich lat na Silverstone - przyznał otwarcie Wolff. - W przeszłości dominowaliśmy i byliśmy naprawdę mocni na tym torze. Tym razem było jednak inaczej, bo w porównaniu z naszymi rywalami nie byliśmy zbyt konkurencyjni w szybkich sekcjach. W kwalifikacjach mieliśmy również problemy z przyczepnością na wyjściach z zakrętów, więc ogólnie bolid pozostaje dość trudny w prowadzeniu.

- Biorąc pod uwagę nasze występy z przeszłości, sądziłem, że Silverstone będzie najlepszą okazją [na osiągnięcie dobrego wyniku]. Tak się jednak nie stało. Być może będziemy mieć większe szanse na innym torze, bo charakterystyka naszego auta się zmieniła. Nigdy nie przestałem wierzyć, że pokonanie Maxa jest możliwe. Mamy dobrą grupę ludzi i najlepszych kierowców. Musimy tylko dać im samochód, który jest bardziej przewidywalny. Obecnie mamy do czynienia z drugą wersją divy, która w dodatku jest bardziej skomplikowana niż pierwsza.

51-latek został również zapytany, kiedy jego zespół postanowi zakończyć prace rozwojowe nad tegorocznym bolidem i przenieść swoje wysiłki na sezon 2024, który może oznaczać kolejną zmianę filozofii. W odpowiedzi Toto ujawnił, że Mercedes jest już bliski podjęcia takiego kroku, ale W14 wciąż posłuży ekipie do zdobycia cennej wiedzy.

- Sądzę, że dojdzie do tego całkiem niedługo. Nie mamy wyboru. Prawda jest taka, że zajęcie drugiej lub trzeciej pozycji w mistrzostwach nie ma większego wpływu na mnie i zespół. Ważniejszy jest powrót do wygrywania i walki o tytuł. To jednak nie wydarzy się w tym roku, więc musimy skupić się na następnym sezonie.

fot. Mercedes

- Jednocześnie chcemy nauczyć się czegoś przez pozostałe wyścigi [bieżącego sezonu], aby spróbować się rozwinąć i upewnić się, że możemy przenieść zdobytą wiedzę na przyszły rok. Przepisy nie zostaną zmienione, więc pracowanie w pewnym stopniu nad obecnym bolidem nie pójdzie na marne [w kontekście sezonu 2024]. Musimy znaleźć właściwą równowagę [między pracami nad W14 i przyszłorocznym bolidem].

Niewykluczone, że ekipa z Brackley ponownie przyjrzy się rozwiązaniom dominującego obecnie Red Bulla, wdrażając je w większym stopniu do przyszłorocznego projektu. W trakcie minionego weekendu pójście tą ścieżką sugerował Lewis Hamilton, a po jego zakończeniu do takiej możliwości odniósł się Toto, który wyjawił, że test koncepcji Byków w tunelu aerodynamicznym nie przyniósł Mercedesowi żadnych korzyści.

- Już na bardzo wczesnym etapie sprawdzaliśmy koncepcję sidepodów i elementów jak z Red Bulla w tunelu, by zobaczyć, jakie ścieżki otworzy to przed nami i jak bardzo zwiększy osiągi. Okazało się jednak, że względna utrata docisku [wynikająca z testu rozwiązań Red Bulla] była znacząca. Uznaliśmy więc, że nie jest to kierunek, w jakim chcemy iść w tym roku.

Jednocześnie szef Mercedesa przyznał, że zyski znalezione przez McLarena, który znacząco upodobnił swoją konstrukcję do najlepszej maszyny w stawce, najprawdopodobniej skłonią jego drużynę do poważniejszego zmodyfikowania koncepcji samochodu i rozważenia, czy dokonanie zmian na wzór pomarańczowych jest opłacalne.

- Czy zmienimy filozofię projektowania bolidu [na sezon 2024]? Uważam, że mamy świetną grupę aerodynamików kierowaną przez Jamesa [Allisona] i weźmiemy to pod uwagę. Jestem pewny [że Mercedes rozważy kierunek rozwoju w stylu Red Bulla], widząc poczyniony [przez McLarena] krok.

Wolff podkreślił również, że prowadzony przez niego zespół znajduje się w nieco trudniejszym położeniu niż błyszcząca ostatnio stajnia z Woking, ponieważ nie może przeznaczyć równie dużo czasu na prace symulacyjne. Z tego powodu Czarne Strzały nie planują już przywozić większych usprawnień do modelu W14, które miałyby przynieść znaczący skok wydajności.

- Uważam, że jesteśmy ograniczeni przez limit budżetowy oraz mniejszy czas w tunelu aerodynamicznym i CFD względem McLarena. W minionym sezonie uplasowali się niżej od nas, a w połowie tego roku byli na szóstym miejscu, więc dostali więcej godzin na symulacje.

- Czy wierzę, że przygotujemy ulepszenia, które zasadniczo odmienią [tegoroczny] samochód? Nie, nie wierzę w to. Mamy jednak kilka małych kroków do zrobienia, a znalezienie jednej, dwóch lub trzech dziesiątych sekundy może postawić nas w zupełnie innej pozycji.