Lando Norris rozpoczął drugą część sezonu F1 od mocnego wyznania, iż zasłużył sobie na krytykę oraz nie spisywał się ostatnio na poziomie godnym mistrza świata.
Sezon 2024, pomimo spokojnego początku, niespodziewanie przyniósł zaciętą walkę pomiędzy kilkoma zespołami, a mniej więcej od GP Miami bardzo blisko zwycięstw znalazł się McLaren. Choć MCL38 momentami wydawał się być najlepszym bolidem w stawce, to ekipie udało się zgarnąć jedynie dwa zwycięstwa, na Florydzie i na Węgrzech. Częściej mówiło się za to o straconych szansach.
Powody porażek były różne, ale sporo uwagi poświęcono samemu Lando Norrisowi, który kilka razy przyznawał się do pomyłek. Szczególnie bolesny był dla niego początek ostatniego wyścigu na Spa-Francorchamps, gdzie błyskawicznie odebrał sobie możliwość solidnego wykorzystania kary Maxa Verstappena i rozpoczęcia pogoni w klasyfikacji kierowców.
Nic więc dziwnego, że pierwsze spotkanie z mediami po przerwie letniej zostało zdominowane przez kwestię dyspozycji Brytyjczyka i związanej z tym krytyki. Gdy zapytano go, czy negatywne opinie były zasłużone, odparł: - Absolutnie! Patrzysz na to inaczej tylko wtedy, gdy ktoś coś przekręci. To zawsze się działo i zawsze będzie występować.
- Po pierwszej części sezonu mogę powiedzieć, że nie spisywałem się na poziomie mistrza świata. Po prostu tak było. Nie byłem na poziomie, na którym musiałem być. Czasem na niego wchodziłem, w wielu wyścigach, ale w międzyczasie zawodziły mnie te drobne rzeczy. Nie mogę sobie na to pozwolić, ale wiem o tym.
- Pokazywałem to w przeszłości i po ostatnich wyścigach - nie jestem zadowolony, gdy nie znajduję się na odpowiednim poziomie. To dlatego, że jestem temu oddany i chcę wygrywać. Ciężko pracujemy i dajemy z siebie wszystko, aby nie popełniać błędów i wygrywać. Gdy nam nie wychodzi, to jako sportowcy nie będziemy zadowoleni. To prosta sprawa. Ja nie cieszę się z pierwszej części sezonu i chcę się poprawić.
- Krytyka mi nie przeszkadza i na mnie nie wpływa. Wy [media] możecie sobie mówić to, co chcecie. Nie mam problemu z opiniami innych. Tak długo, jak znam swoje cele i wiem, jak się spisuję, jest w porządku. W moich odpowiedziach i wywiadach zawsze byłem szczery co do tego, czy zrobiłem dobrą robotę, czy nie.
Po GP Belgii w internecie pojawiło się sporo wyliczeń nieudanych startów Norrisa, który wielokrotnie w tym roku rozpoczynał zawody gorzej od konkurencji. Lando wytłumaczył, że nie zawsze popełniał błędy, ale to i tak było za mało.
- Starty to większa sprawa, bo szczególnie tam odpowiedzialna nigdy nie jest jedna rzecz. Nawet gdy nie były złe, to zdarzało się tak, że wyprzedzali mnie kierowcy, którzy wykonali najlepsze starty. W ten sposób straciłem zwycięstwo w Hiszpanii. Przegrałem, bo nie ruszyłem perfekcyjnie, ale Max tak. To pozwoliło mu się przebić. To takie rzeczy. Nie chodzi o to, że było źle, ale do walki na czele konieczna jest perfekcja. Najmniejsza strata czy słabość może łatwo zaboleć.
- Poza tym zakręty nr 1 nie były moją mocną stroną. Zazwyczaj kwalifikuję się dobrze, więc łatwiej jest stracić miejsce. Gdy kwalifikujesz się niżej, to przebicie się jest prostsze. Pewnymi statystykami się nie przejmuję, bo zawsze ktoś, kto rusza z tyłu, wypadnie w tym aspekcie lepiej. Ale ogólnie nie była to mocna strona i trzeba to odwrócić.
- Nie sądzę, że po mojej stronie coś zmieniło się przez presję [związaną z walką o mistrzostwo]. Po prostu potrzebna jest ta perfekcja, ten dodatkowy kroczek, który trzeba wykonać. Kilka razy już go zrobiłem, ale nie byłem w tym wystarczająco równy. To główna rzecz.
Pytany o szanse na zgarnięcie pełnej puli, odparł: - Jest to trochę bardziej oczywiste, jeśli chodzi o klasyfikację konstruktorów. Mistrzostwo kierowców nadal znajduje się w zasięgu, ale do Maxa tracę mnóstwo punktów. Chcę jednak być optymistą i powiedzieć, że szansa istnieje. Wiem, że znajduję się daleko i to będzie trudne wyzwanie, lecz patrząc na to, jak się spisujemy i jak sam mogę jeździć, to chcę wierzyć, że tytuł jest możliwy, o ile wszystko kliknie i ułoży się dobrze.