Lando Norris skomentował swój wypadek w kwalifikacjach do jutrzejszego wyścigu F1 w Arabii Saudyjskiej. Kierowca McLarena znów był wyraźnie samokrytyczny i podtrzymał komunikat o tym, że jest idiotą. Nie umiał za to wytłumaczyć przyczyn pomyłki, ale twierdził, że nie jest ona powiązana z jego problemami z prowadzeniem maszyny.
Brytyjczyk ma za sobą kolejny trudny dzień za sterami najlepszego bolidu w stawce. Tym razem przydarzyła mu się inna wpadka niż ostatnio, czyli rozbicie samochodu w kwalifikacjach.
Norris roztrzaskał McLarena w nietypowym miejscu, tracąc kontrolę na tarce w zakręcie nr 5. Nie umiał powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło, ale powtarzał, że tym razem bolid nie sprawiał mu bólu głowy.
- Nie wiem, co się stało. Nie miałem czasu na to spojrzeć. Zakładam, że popełniłem błąd. Przy tym, co robiłem, czułem się komfortowo [w aucie]. Byłem dość zadowolony, aż do tamtego momentu. Bolid był mocny. To oczywiste, że jestem rozczarowany.
- Utrudniłem sobie życie, wszystkim w zespole też. Będzie o wiele trudniej i nasi ludzie mają przed sobą kawał pracy do wykonania, aby to naprawić. Ale takie jest życie. Choć to rzadkość, to jednak się zdarza. Natomiast tak, to trudna chwila.
Ponieważ w Bahrajnie kierowca dużo mówił o tym, że kiepsko czuje się w modelu MCL39, media uznały to za naturalną przyczynę błędu. Norris zaprzeczył takim teoriom i podkreślał, że tym razem miał dobre wrażenia z jazdy.
- Czuję się lepiej, ale ten tor ma zupełnie inny układ, plus przyczepność jest większa. Jest nieprawdopodobna. Byłem dużo bardziej zadowolony. Sporo pracowałem nad swoją jazdą i ten wypadek nie ma z tym związku. To był inny błąd.
- Naprawdę szło mi dobrze i czułem się komfortowo. Tyle tylko, że się rozbiłem. Nie jestem ani dumny, ani zadowolony. Zawiodłem i siebie, i zespół.
Ze względu na ostatnie samokrytyczne wypowiedzi Lando został zapytany o swój komunikat radiowy, w którym nazwał się pieprzonym idiotą. Nie pamiętał słów, których użył na gorąco, ale gdy tylko mu je przypomniano, to zaśmiał się lekko i uznał, że są zgodne z prawdą.
- To ma sens! Ale tak, zgadzam się z tym stwierdzeniem. Powinienem był walczyć o P1, a szczególnie na pierwszym okrążeniu nie powinienem był podejmować takiego ryzyka, jakie podjąłem.
- Choć zgadzam się z tym, co powiedziałem, to nie mogę doczekać się jutra. Spróbuję odkupić swoje winy.
W niedzielę czeka go start z 10. pozycji i kolejna walka o ograniczenie strat. Lando uważa, że wcale nie czeka go spacerek, mimo jazdy McLarenem.
- Nie sądzę, że wyścig będzie łatwy. Trudno się tu wyprzedza, lecz przynajmniej mamy mocny bolid. Na pewno nie tak mocny, jak byśmy chcieli, bo to nie my jesteśmy na pole position. Jest tam Max, a George był tylko jedną dziesiątą z tyłu. To nie jest bułka z masłem.
- Pole position nie było dziś pewne. Max wykonał dobrą robotę, a Red Bull był szybki w kwalifikacjach. To nie jest niespodzianka, ale fajnie byłoby być w tej walce.