Lando Norris po sobotniej czasówce ujawnił, że losy tegorocznego mistrzostwa F1 zostały już praktycznie rozstrzygnięte po sześciu wyścigach sezonu. Dodał także, że celem na końcówkę zmagań jest teraz pokonanie napędzonego Ferrari i zdobycie tytułu w klasyfikacji konstruktorów.
Reprezentant McLarena zapewne nie tak wyobrażał sobie ukończenie sobotniej czasówki w Las Vegas. Finalnie uplasował się na dość odległej, szóstej lokacie, co w dużym stopniu może skomplikować jego szanse na podtrzymanie walki o tytuł wśród kierowców, nawet biorąc pod uwagę aktualne problemy Red Bulla z wydajnością.
Nie dziwi więc fakt, że jest już praktycznie pogodzony z koniecznością uznania wyższości Maxa Verstappena, który jutro stanie przed szansą przypieczętowania czwartego tytułu w karierze.
Po GP Sao Paulo było to ważnym tematem, bo Holender zrobił ogromny krok w stronę triumfu. Norrisowi po przeciętnym wyścigu znów zaczęto natomiast wyliczać błędy. Jego zdaniem jednak to coś innego okaże się ważniejsze.
- Czy żałuję, że nie udało mi się zajść w tej walce nieco dalej? Oczywiście, ale wyścig o tytuł został przegrany już w pierwszych sześciu wyścigach tego roku - mówił Lando. - To wtedy Max dominował wraz z Red Bullem. Byli daleko z przodu, a różnica punktowa już wtedy była trudna do odrobienia. Jak mówiłem, jestem mimo wszystko bardzo dumny i cieszę się, że wraz z zespołem dotarliśmy tak daleko.
- To, czy Max jutro przypieczętuje mistrzostwo, czy może nie, nic dla mnie nie zmienia. Jest całkiem prawdopodobne, że zgarnie tytuł, ale ja jestem tutaj, aby ścigać się i dawać z siebie wszystko w każdym wyścigu, niezależnie od tego, czy on skończy przed nami, czy nie. Takie jest życie.
- Dziś nas pokonali, ale myślę, że jutro mamy sporą szansę odwrócić sytuację. Dam więc z siebie sto procent, jak w każdym wyścigu i bez względu na to, jaki będzie końcowy rezultat. Jestem dumny z tego, że to właśnie ja mogłem w tym roku walczyć z Maxem. To naprawdę spore wyróżnienie, że mogłem to być ja, a nie ktoś inny.
Brak optymizmu Norrisa może wynikać ze spadku formy McLarena w Las Vegas (więcej TUTAJ). W związku z tym, że Ferrari czuje się dobrze na The Strip, a jutro powinno być lepsze niż dzisiaj, kierowca wie, że powoli trzeba przestawić się na tryb obrony przewagi.
- W tej chwili naszym celem jest pokonanie Ferrari. Może tak być, że jutro założymy twarde opony i wszystko pójdzie po naszej myśli. W każdym wyścigu w tym roku zmagaliśmy się z ziarnieniem ogumienia. Nie byliśmy dobrzy na bardziej miękkich oponach. Teraz jest tak samo. Doświadczamy tego nawet podczas okrążeń kwalifikacyjnych. Bardzo męczymy się w takich warunkach. Mam więc nadzieję, że kiedy założymy jutro pośrednie opony, to sprawa będzie wyglądać, tak jakbyśmy korzystali z twardych opon, które są dla nas lepsze.
- To po prostu nasza słabość, jeśli chodzi o przednie opony. Ten mankament prześladuje nas już od dłuższego czasu. Niestety nie byliśmy w stanie złagodzić tego problemu tak bardzo, jak sam bym sobie tego życzył. Płacimy więc cenę za tego typu rzeczy. Będziemy jednak optymistami i będziemy patrzeć w przyszłość tak, aby wiedzieć, jak możemy z tym walczyć. Nie spodziewam się w niedzielę cudów w tym aspekcie, ale czeka nas długi wyścig i wiele może się wydarzyć.