Christian Horner spróbował zdiagnozować problemy, jakie ma obecnie bolid F1 Red Bulla. Choć dotyczą one jednego aspektu - czyli balansu - to wydają się być bardzo złożone, a może nawet wrodzone w konstrukcję.

Obecny spadek formy Byków to coś bezprecedensowego. Samochód RB20, który na początku roku dominował i wzbudzał podziw głównej konkurencji, obecnie jest cieniem samego siebie. Monza, która w teorii mogła być lepsza dla stajni z Milton Keynes, przyniosła kolejny słaby wynik i głośne bicie alarmowych dzwonów.

- Przy tempie, jakie pokazaliśmy dziś, w walce o oba tytuły na pewno będziemy pod presją. Musimy się tym zająć. W innym wypadku presja będzie ogromna - powiedział wprost szef Red Bulla.

Łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić. Niemalże całe spotkanie z Hornerem po GP Włoch zostało poświęcone osiągom auta. Brytyjczyk omówił dołek swojej ekipy od strony technicznej i zwrócił uwagę na kilka istotnych rzeczy, m.in. to, że Red Bull zdecydował się na coś więcej niż spokojny rozwój fantastycznego RB19. Mogła być to kosztowna pomyłka.

- Spójrzcie na McLarena - mówił dalej Horner. - Ten samochód jest niczym ewolucja zeszłorocznego modelu. To o wiele prostsze auto niż nasze. Być może zbudowaliśmy trochę zbyt skomplikowaną maszynę i należy teraz kilka rzeczy uprościć. 

- Po dokładnym przeanalizowaniu danych można natomiast powiedzieć, że pewne cechy istniały już na początku sezonu i były związane z charakterystyką bolidu. Inni następnie wykonali progres, a gdy my zaczęliśmy wyciskać z pakietu więcej, to problemy zostały wyeksponowane. Po cofnięciu się w danych można zobaczyć, że w zeszłym roku były już wyścigi, które to pokazały, na przykład Austin. 

- Musimy przyjrzeć się wszystkim aspektom bolidu. Istnieje problem z balansem, który uniemożliwia kierowcom zdecydowane wchodzenie w zakręty. Gdy tylko uspokoimy tył, to negatywnie wpływamy na przód. Wtedy pojawia się podsterowność, która zabija opony.

- W stu procentach chodzi tu o balans. Nie mamy połączenia między przednią a tylną osią. Max nie może wykorzystać tyłu, zresztą Checo też. Musimy to jakoś rekompensować, co wywołuje podsterowność. Znajdujemy się przy bardzo cienkiej granicy i to wyszło w kwalifikacjach. Na zużytym zestawie, ale z dobrym balansem, zrobiliśmy czas 1:19.6, na poziomie najlepszych wyników. Potem na nowym komplecie balansu już nie było, więc pojechaliśmy ponad cztery dziesiąte wolniej. 

Mina Max Verstappen idealnie oddaje to, jakim szokiem jest tak duży spadek formy RB20 (fot. Red Bull).

Mina Max Verstappen idealnie oddaje to, jakim szokiem dla całego wyścigowego światka jest tak duży spadek formy RB20 (fot. Red Bull).

- Ten tor naświetlił, co jest nie tak w porównaniu do zeszłego roku. Zostało to wyraźnie podkreślone w ten weekend. Być może jazda z większym dociskiem [na innych obiektach] chowała trochę nieprawidłowego balansu, który zwyczajnie nie działa.

Na nieszczęście dla Red Bulla wygrzebanie się z dołka wydaje się być o tyle trudniejsze, że ekipa nie może w pełni wierzyć w to, co widzi w swoich symulacjach.

- Ostatnie poprawki, które miały dołożyć docisku, zepsuły połączenie między przednią a tylną osią. Nasz tunel tego nie pokazuje, ale tor już tak. Gdy tak się dzieje, nie można ufać swoim narzędziom. Wtedy wracasz do danych i poprzednich doświadczeń. 

- To nic nadzwyczajnego, że gdy coś w bolidzie nie działa, to narzędzia symulacyjne dają inne odczyty i nie pokrywają się. Mamy trzy zestawy danych - CFD, tunel i tor. Liczy się oczywiście tor, ale w kwestii rozwoju to trochę jak próba odczytania prawidłowej godziny na podstawie trzech zegarków, które pokazują inny czas.

- Spadek osiągów jest bardzo duży. Na pewno nie doświadczyliśmy jeszcze czegoś takiego. Ale skoro jest tak duży w jedną stronę, to bardzo szybko możemy przeskoczyć w drugą. 

Przy takiej obniżce dyspozycji media nie mogły nie nawiązać do odejścia technicznego geniusza, Adriana Neweya.

- Myślę, że mielibyśmy te problemy niezależnie od tego - odparł Horner. - Wpływ jednego człowieka nie będzie od razu tak dramatyczny. To zaczęło ujawniać się na etapie Miami, a tam Adrian był z nami aż do piątku. Nie ma szans, że wpływ byłby tak błyskawiczny. Być może jednak on znalazłby wyjście z tej sytuacji. Pracował w końcu z tymi samymi ludźmi. F1 to sport zespołowy i nasze problemy też są zespołowe. Zespół znajdzie więc sposób. 

- Najważniejsze jest zrozumienie sprawy. Są pewne rozwiązania, które możemy wdrożyć. Być może problemy nie znikną, ale wpłyniemy na część z nich. Mamy dwa tygodnie do Baku i Singapuru. Potem jest mała przerwa między Singapurem a Austin. Ten czas jest kluczowy.