Formuła 1 w końcu ogłosiła przejście któregoś wyścigu w tryb rotacyjny. Taki los spotkał GP Belgii.
Rywalizacja na Spa-Francorchamps od paru lat była zagrożona nawet całkowitym pożegnaniem się z kalendarzem F1. Udawało się jednak utrzymać te zawody, choć czasem decydowały o tym problemy z organizacją innej rundy, szczególnie powrotu RPA.
Jasne było, że pełnoprawne utrzymanie się w harmonogramie może okazać się niemożliwe, lecz do gry wszedł pomysł przejścia w tryb rotacyjny, a więc pojawienia się tylko w niektórych sezonach.
O tej koncepcji mówi się już od kilku lat. Przez długi czas spekulowano, że w ten sposób miejscami zamieniać będą się przede wszystkim Belgia i Holandia. Po decyzji ws. Zandvoort jest to częściowo niemożliwe, bowiem to Grand Prix pozostanie w serii tylko do sezonu 2026 włącznie.
Dziś F1 poinformowała, że uwielbiane przez kibiców Spa zagwarantowało sobie miejsce w kalendarzu na dłużej, ale nie w każdym roku. Pewne jest tylko, że dogadano się na dodatkowe cztery wyścigi w okresie sześciu lat.
Belgia miała zapewniony kontrakt na sezon 2025, a dzisiejsze porozumienie obejmuje również edycje 2026, 2027, 2029 i 2031. Oznacza to absencję w latach 2028 i 2030.
Obecnie nie wiadomo, kto jeszcze wejdzie w tryb rotacyjny, ale po długości kontraktów można zakładać, iż będzie to Imola, Barcelona lub Baku.
- GP Belgii to jedna z tych rund, które tworzyły nasz pierwszy sezon w 1950 roku - powiedział Stefano Domenicali. - Dobrze, że wraz z rozpoczęciem 75-lecia możemy podzielić się informacją o tym ważnym przedłużeniu umowy. Spa-Francorchamps słusznie jest doceniane przez kierowców i kibiców. To jeden z najlepszych torów na świecie. W ostatnich latach obiekt przeszedł znaczące prace modernizacyjne, a ja chciałbym pochwalić promotora oraz rząd Walonii za oddanie i pełne pasji wspieranie Formuły 1 w Belgii.