Afera wokół Christiana Hornera przestaje dotyczyć tylko jednej osoby, a zaczyna rozkręcać ogromny wewnętrzny kryzys. Wszystko zmienia się bardzo dynamicznie, a w mediach nie brakuje nieprawdopodobnych doniesień i coraz dalej idących interpretacji.

Nic nie jest dziś większą nieprawdą niż środowe stwierdzenia o tym, że temat postępowania został zamknięty. Ta historia dominuje obecnie nagłówki w podobnym stopniu co RB20 z numerem 1 konkurencję na torze Sakhir. Nic nie wskazuje, że to już koniec.

Choć mamy do czynienia z nietypową niedzielą bez wyścigu, nie brakuje w niej szybkich okrążeń. Od rana po internecie nieustannie krążą wczorajsze wypowiedzi Josa Verstappena, który zdecydował się na frontalny atak na Christiana Hornera i zasugerowanie opinii publicznej, że Brytyjczyk musi odejść.

Takie zachowanie wydaje się stać w sprzeczności z postawą jego syna, Maxa, który po piątkowych kwalifikacjach docenił swojego szefa, a w zasadzie jego osiągnięcia. Holender na żadnym etapie nie powiedział, że w pełni go popiera i stoi po jego stronie, lecz raczej sprytnie dobierał słowa, by nie wywołać kolejnego pożaru.

Dziś nowe światło na te cytaty rzuciły De Telegraaf i BBC, według których trzykrotny mistrz podczas rozmowy z Mohammedem Ben Sulayemem, prezydentem FIA, miał otrzymać prośbę o udzielenie Hornerowi publicznego wsparcia. Dialog, mimo zasłonięcia ust, został zrozumiany przez fotografów, którzy stali obok parku zamkniętego. Choć cytowanie aktywnych w tym wątku Holendrów może być uznawane za kontrowersyjne, to Brytyjczycy stwierdzili dziś, iż zweryfikowali te doniesienia.

Mniej pewne są za to sensacje The Telegraph ws. najnowszej zagrywki Josa Verstappena, którą ma być tzw. karta jego syna. Nie jest to jeszcze coś przesadnie rozdmuchanego, ale wątek zaczął krążyć wewnątrz z uwagi na samo zachowanie ojca kierowcy, który widywany był w towarzystwie Toto Wolffa. W przeszłości nie byłoby to nic dziwnego, ale teraz - niekoniecznie.

Austriak to jego stary znajomy, z którym prowadzone były już różne gry, m.in. te łączące młodego Verstappena z Mercedesem kilka lat temu. Nie jest żadną tajemnicą, iż Holendrzy swego czasu wygrali szachową partię zapewnienia sobie najpierw kontraktu w Formule 1, a potem lepszej umowy z Red Bullem. Toto i Jos w przeszłości wypowiadali się o sobie dość dobrze. Dla przykładu, w trakcie GP Węgier 2019 Wolff rzucił żartem, w którym sugerował wizyty w barze zamiast formalnych kolacji.

Później jednak kontakty uległy pogorszeniu, bowiem polaryzacja wokół walki z 2021 roku wzięła górę. Właśnie dlatego wspólne pokazywanie się w trakcie obecnej afery nie mogło pozostać niezauważone. Zdaniem The Telegraph panowie widywali się nie tylko na torze, ale też zdecydowali się na nocleg w tym samym hotelu.

Jest to interpretowane jako próba dodatkowego zachwiania pozycją Hornera, dla którego wywołanie destabilizacji wokół sportowego diamentu Red Bulla byłoby kolejną kłodą pod nogami. W artykule The Telegraph jest mowa o tego typu praktyce. Jos miał rzekomo powiedzieć swoim przyjaciołom, że jeśli Christian nie odejdzie, to Max zostanie zabrany z RBR.

Dziś trudno wyobrazić sobie takie rozwiązanie, choć piszemy to w okresie, w którym niewyobrażalne rzeczy są dość popularne. Lewis Hamilton od miesiąca ma przecież kontrakt z Ferrari, co nadaje tej historii dodatkowego aspektu, bo ukazuje wolne miejsce w Mercedesie. Z tego powodu na powyścigowym spotkaniu z Wolffem padły pytania o to, czy Austriak widziałby Verstappena w swoim aucie.

- Myślę, że kierowca zawsze wybierze najszybszy samochód. W tej chwili tak naprawdę o to chodzi. Red Bull ma najlepszy bolid, więc moim zdaniem to zawsze będzie priorytetem - ocenił szef Srebrnych Strzał.

Toto, jak widać, postanowił zahaczyć o aspekt sportowy. Mając na względzie zmianę przepisów silnikowych, renomę Mercedesa i ryzykowny projekt Powertrains Byków, łatwo o daleko idące teorie, ale na ten moment byłoby to czyste spekulowanie lub wróżenie z Fusów, które na czarnogórskiej domenie są już zamknięte.

Oczywistym jest jednak, że brak ucięcia tematu i wyraźnego "nie" to coś, co nie mogło umknąć mediom. Artykuły z tymi wypowiedziami wyrosły zresztą jak grzyby po deszczu i zapewne kwestią czasu jest, aż pojawią się kolejne. Przy obecnym poziomie napięcia niewykluczone, że będą to raczej te trujące.