W środowisku F1 wciąż nie milkną echa przyszłorocznego Grand Prix Madrytu. Okazuje się, że mimo szumnych zapowiedzi wyścig stoi pod małym znakiem zapytania. W tym temacie pojawiły się nawet sugestie, według których to z tego powodu władze sportu zmuszone są wstrzymać publikację oficjalnego harmonogramu na kolejne mistrzostwa świata.
Na początku 2024 roku oficjalnie potwierdzono, że kalendarz najwyższej kategorii wyścigowej na świecie w sezonie 2026 doczeka się nowego wyścigu. Ma nim być półuliczna runda rozgrywana w Madrycie, a dokładnie w obszarze Valdebebas i niedaleko centrum IFEMA.
Co ciekawe, inicjatywa na starcie wzbudziła na tyle poważne zainteresowanie, że od razu zdecydowano się podpisać 10-letni kontrakt z władzami Formuły 1, co oczywiście nie jest standardem w odniesieniu do wyścigów rozgrywanych na Starym Kontynencie.
Polecamy: szczegóły toru F1 w Madrycie
Projekt tworzono przez kilka poprzednich lat, a huczne ogłoszenie prezentowało go jako coś sensownego i bardzo dobrze przygotowanego. Obejmowało to także finansowanie, którego znaczącą część miały pokryć prywatne firmy.
W październiku 2024 donoszono jednak o tym, że wszystko nie wygląda tak różowo, a chętni nie wchodzą drzwiami i oknami. To z kolei przełożyło się na styczniowe zapewnienia przedstawicieli miasta, którzy postanowili zdementować plotki o problemach czy potencjalnych opóźnieniach.
Kilka miesięcy później Madryt znów przyciągnął uwagę. Po wizycie w Japonii ciekawą nowinkę w temacie tej rundy przekazał znany i dobrze poinformowany w padoku dziennikarz, Joe Saward. Według jego źródeł przeszkody w organizacji tego Grand Prix budzą już wątpliwości po stronie samej F1. Ta jest na tyle niepewna, że władze wolą wstrzymać się z publikacją terminarza na 2026 rok.
- Jedyną "nową wiadomością" jest to, że kalendarz F1 na przyszły sezon jest obecnie wstrzymany, ponieważ planowany wyścig w Madrycie wciąż nie jest pewny - czytamy w publikacji brytyjskiego korespondenta. - Hiszpanie ociągają się z rozpoczęciem prac i choć twierdzą, że wszystko jest w porządku i zostanie zrobione na czas, to wciąż nie widać żadnych oznak rozpoczęcia prac budowlanych. Właśnie to martwi Formułę 1.
- Nie jest to jakiś gigantyczny problem, ponieważ władze sportu zawsze mogą kontynuować swoje działania bez Madrytu. Prawdopodobnie bez problemu znajdzie się inny wyścig, który wypełni lukę w kalendarzu. Ta niepewność oznacza jednak, że cały proces publikacji harmonogramu musi być na ten moment wstrzymany.
Saward jest ważną postacią w anglojęzycznym światku, ale o tej sprawie kilka tygodni wcześniej pisali również sami Hiszpanie. Ich zdaniem na jednym ze spotkań w Szanghaju członek jakiejś ekipy F1 miał zapytać o nowy wyścig i prace nad samą trasą, ale nie uzyskał odpowiedzi.
- W kwestii Madrytu poruszamy się po omacku - pisał hiszpański Motor.es po GP Chin, który usłyszał takie zdanie od swojego informatora. - Ludzie zaczynają robić się nerwowi, a ogólne poczucie jest takie, że organizacja jest opóźniona. Zespoły F1 nie będą narzekać w bezpośredni sposób, bo odpowiedzialna jest za to FIA, ale będą naciskać na Federację, aby ta przycisnęła samych organizatorów.
- Wśród zespołów panuje niepokój. To skomplikowany projekt, a wiadomo, że opóźnia się w niektórych aspektach. Do tej pory skargi pochodziły jedynie od mieszkańców i opozycji lokalnych władz. Teraz to same stajnie zaczynają zadawać niewygodne pytania.
Ze styczniowych plotek wynika, że budowa toru miała ruszyć w kwietniu 2025 i zająć około 14 miesięcy. Dobrze łączy się to z tym, iż potencjalnym terminem wydarzenia w sezonie 2026 ma być koniec europejskiej sekcji kalendarza, czyli okolice września, lecz data nie pozostawia dużego marginesu na ociąganie się.