Ekipa z Milton Keynes opublikowała długi tekst autorstwa Christiana Hornera, odnoszący się do kontrowersyjnych wydarzeń z toru Silverstone sprzed kilku dni.
Szef Red Bulla skomentował w nim nie tylko sam wypadek, ale także jego konsekwencje czy zachowanie Mercedesa po GP Wielkiej Brytanii.
Jego zespół wyliczył, iż zniszczenia w bolidzie Maxa Verstappena wyceniane są na 1,8 miliona dolarów amerykańskich, co ma wiązać się z "ogromnymi konsekwencjami" w erze limitów budżetowych.
Mimo tak dużych strat Holender nie odniósł większych obrażeń, wychodząc ze szpitala jeszcze tego samego dnia.
- Rozmawiałem z Maxem ponownie w poniedziałkowy poranek. Czuł się, jakby wytrzymał kilka rund z Tysonem Fury'm. Był poturbowany i posiniaczony, ale jednocześnie czuł, że miał szczęście, a także był wdzięczny ekipie medycznej, tak jak my wszyscy. W swoim stylu wyrzucał to już z głowy, patrząc do przodu na wyścig na Węgrzech.
Good to be back home ???? pic.twitter.com/Gy4zlnyBNF
— Max Verstappen (@Max33Verstappen) July 20, 2021
Christian Horner nie podarował sobie także kilku szpilek, które wbił Lewisowi Hamiltonowi, zwracając uwagę na wizję kolejnej porażki. W przemyśleniach 47-latka nie zabrakło również odniesienia do zajścia z sędziami, na które ostatnio zareagował Michael Masi, a także rozważania wykorzystania danych obciążających siedmiokrotnego mistrza.
- Gdyby Max przejechał zakręt Copse, nie sądzę, że Hamilton zobaczyłby go ponownie tamtego popołudnia, czego dowiedział się już ze sprintu. Nieważne jak doświadczony czy utalentowany jest kierowca, bo wszyscy doświadczają rosnącej presji od czasu do czasu, a akurat to był moment ekstremalnej presji w mistrzostwach dla Hamiltona.
- On z łowcy stał się zwierzyną i to jeszcze przed swoimi kibicami, którzy dzień wcześniej widzieli jego porażkę na bardzo mocnym torze Mercedesa. Wszyscy wiemy, że takie sytuacje potrafią wydobyć inny styl jazdy i to taki, który nie cechuje mistrza świata. Właśnie w takich sytuacjach zwiększa się ryzyko.
- Sędziowie są i zawsze byli całkowicie niezależni. Przez 16,5 sezonu w roli szefa zespołu nigdy nie poszedłem do ich pokoju w trakcie wyścigu lub innej sesji. Moją uwagę przykuła transmisja i Toto, który szedł do nich z informacją wysłaną emailem do Michaela [Masiego] przed decyzją.
- Słysząc, że Toto naciskał na nich, poszedłem na górę i zwróciłem uwagę na to, że żaden z nas nie powinien był tam być, bo niewłaściwym jest wtrącać się w trakcie procesu podejmowania decyzji. Międzynarodowy Kodeks Sportowy zaznacza, że to nie do zaakceptowania, więc cieszę się, że FIA wyjaśniła, iż takie lobbowanie nie będzie już tolerowane, bo może wywołać presję na sędziach, co przełoży się na niekoniecznie sprawiedliwy i bezstronny werdykt.
- Nie jest tajemnicą, że wtedy czuliśmy - i w sumie nadal czujemy - że Hamilton dostał lekką karę za ten incydent. Patrząc na to, jak duży był, a także jak lekka była sankcja, przyglądamy się danym, mając prawo do poproszenia o ponowne przyjrzenie się sprawie. Nadal analizujemy dowody i rozważamy wszystkie sportowe opcje.
Szef Red Bulla skomentował również słowa Toto Wolffa, wg którego wypowiedzi przedstawicieli Byków ws. Lewisa Hamiltona miały być "bardzo osobiste".
- Chciałbym jasno zaznaczyć, że to był incydent na torze pomiędzy dwoma najlepszymi kierowcami na świecie. Gdy jeden z nich znajduje się w szpitalu, stopień obrażeń nie został jeszcze dokładnie podany, samochód jest zniszczony, a sędziowie ukarali winnego kierowcę, naturalne jest, że pojawiają się emocje. Dotyczy to wszystkich - czy to pokrzywdzonych, czy zwycięzców.
- Narracja mówiąca, że Max był zbyt agresywny, także nie była uzasadniona. Wystarczy spojrzeć na to, że Max ma zero punktów karnych i nie był uznany winnym żadnego incydentu na torze w ostatnich latach. Agresywny 17-letni debiutant, do którego odnosi się Hamilton, to nie obecny Max Verstappen, tak jak Hamilton nie jest tym samym zawodnikiem, który wchodził do tego sportu.
Missed that winning feeling. ❤️???? pic.twitter.com/7H3H5HEXPk
— Mercedes-AMG PETRONAS F1 Team (@MercedesAMGF1) July 19, 2021
- Obaj kierowcy oczywiście są bezkompromisowi, ale także obaj mają wielkie umiejętności i spore doświadczenie. Rzeczywistość jest taka, że Hamilton trafił na równego sobie w samochodzie, który teraz jest konkurencyjny. Zgadzam się, że obaj kierowcy muszą okazywać sobie szacunek, ale to Hamilton był agresorem w niedzielę.
- Nadal jestem rozczarowany stopniem celebracji w obliczu takiego incydentu. Mercedes był świadomy powagi sytuacji, a także informacji o tym, że Max trafił do szpitala i wymagał dodatkowych badań.
- Niewyobrażalne jest dla mnie niepoinformowanie swojego kierowcy o tym, szczególnie mając na uwadze ochronę swojego zawodnika, gdyby nie wykazał się on odpowiednim powstrzymaniem radości po incydencie, za który otrzymał karę.