Od GP Las Vegas 2024 obowiązywać będzie nowa dyrektywa techniczna, która dotyczy kluczowego obszaru obecnej generacji bolidów F1, a więc podłogi.
Niektóre zespoły F1 miały odkryć lukę w przepisach, która pozwala na zmniejszenie zużycia deski pod podłogą, a FIA zamknęła ją za pomocą dyrektywy technicznej - taką informację jako pierwszy podał dziś Auto Motor und Sport.
Sprawa obejmuje metalowe elementy, które montuje się przy desce. Służą one m.in. do pomiaru stopnia ścierania - gdy mówi się o nadmiernym zużyciu deski, tak naprawdę chodzi o ścieranie metalowych płytek/„bloczków”. Po angielsku często są one określane jako skids/skid blocks, ale nie mają dobrego polskiego odpowiednika. Można uznawać je za płytki/bloczki podłogowe czy ślizgowe.
Jest to bardzo ważny obszar. Znalezienie szarej strefy właśnie tam mogłoby pozwolić na ustawianie samochodu jeszcze niżej, co ma przełożenie na lepszą wydajność podłogi. Balansowanie pomiędzy wielkością prześwitu a dbaniem o stan deski to czarna magia okresu 2022-2025. W absurdalnie małych wartościach, mniej niż milimetrze, kryje się tam sporo osiągów, ale i niemałe ryzyko poważnych konsekwencji.
Z tego powodu deska trafiła na nagłówki po GP USA 2023, kiedy z wyników wyścigu zdyskwalifikowano Charlesa Leclerca i Lewisa Hamiltona. Zdarzały się też inne przypadki, w których obawiano się dyskwalifikacji lub nawet startowano z pit lane, aby uniknąć surowej kary.
Na czym polega ta sztuczka?
Doniesienia mediów na temat tego rozwiązania różnią się szczegółami. W pierwszym artykule, autorstwa AMuS, można przeczytać o zakazie instalowania kolejnych bloczków, ochronnych, lecz nie jest to pełne wytłumaczenie. Więcej detali ujawnił Motorsport, który zwrócił uwagę na znaczenie wcześniejszej dyrektywy. Jej zadaniem było ograniczenie zużycia deski w pobliżu mierzonego obszaru i w najbardziej narażonych miejscach.
Luka w przepisach miała powstać dokładnie wtedy, gdy pozwolono zainstalować dodatkowe bloczki ochronne przy podłodze. Nowe elementy naturalnie nie leżały w punktach pomiaru. Wymagano, aby posiadały taką samą sztywność jak te główne, mierzone. Szarą strefę stanowiło to, iż nie określono grubości tych części.
Tyle wystarczyło. Niektóre zespoły wykazały się więc sprytem i zamontowały grubsze bloczki ochronne. Te oczywiście były ścierane na torze, zapewne nawet bardziej, niż pozwalają na to reguły. Ponieważ jednak nie mierzono ich zużycia, to działały jak darmowa ochrona nie samej podłogi, ale głównych bloczków. To pozwalało inżynierom ustawić samochody niżej i nie przejmować się stanem deski.
Obie strony są zgodne co do tego, że problem naświetlił Red Bull. Miało się to wydarzyć po GP Sao Paulo. Byki po odkryciu triku stwierdziły, że jest on niezgodny z przepisami. Jak pisze AMuS, w związku z tym postawiono kawę na ławę - albo zasady zostaną doprecyzowane, albo można spodziewać się protestu. FIA ugięła się i zareagowała już przed najbliższą rundą, GP Las Vegas.
Zgodność panuje również co do tego, że najbardziej narażone na odczucie dyrektywy jest Ferrari. Niemcy typują ponadto Mercedesa i Haasa, a ogólnie mniej więcej pół stawki. W doniesieniach nie pojawia się McLaren, który w ostatnim czasie regularnie uczestniczył w tego typu zamieszaniach. The Race zaznacza, że sam Red Bull także musiał wprowadzić małą korektę w podłodze, ale uznał to za opłacalne poświęcenie.