Christian Horner zdradził, że Red Bull znalazł już pewne rozwiązania swojego zagadkowego spadku formy, a także skomentował przebieg wyścigu, który nie ułatwił zadania zespołowi.

Max Verstappen i Sergio Perez przystąpili do GP Singapuru z wizją pierwszej w sezonie porażki, która ostatecznie stała się faktem za sprawą Carlosa Sainza. Dyspozycja ich konstrukcji była głównym tematem tej rundy, w tym także rozmów już po zakończeniu rywalizacji. W ich trakcie okazało się, że na ostatnim etapie weekendu Bykom udało się zrobić pewien progres.

- Podczas wyścigu zrozumieliśmy o wiele więcej i tempo zaczęło wracać do poziomu, którego oczekiwaliśmy - wyjawił szef zespołu. - Wiedzieliśmy przed weekendem, że będziemy mieć tu mocniejszą konkurencję, ale zaskoczyło nas, jak daleko byliśmy w piątek. Auto po prostu nie było w oknie pracy, szczególnie na pojedynczym okrążeniu. Dziś znaleźliśmy dobry kierunek i szczególnie późniejszy stint Maxa był naprawdę bardzo dobry.  

Horner kolejny raz zaprzeczył teorii o tym, iż spadek osiągów jest związany z nową dyrektywą techniczną.

- Mamy o wiele wyraźniejszy obraz tego, co zrobilibyśmy inaczej. Nie będę wchodził w szczegóły, ale nie ma cudownych rozwiązań. Wiem, że wszyscy chcielibyście zrzucić to na dyrektywę, ale niestety nie możemy tego zrobić, bo ona nie zmieniła ani jednej rzeczy w naszym aucie. To zwyczajnie charakterystyka toru i niezoptymalizowany samochód. 

- Myślę, że być może nasze symulacje sprzed weekendu nie poprowadziły nas w stronę odpowiednich wniosków i musieliśmy się z tego wygrzebać. Zostaliśmy ze złym oknem pracy, które wyeksponowało pewne słabości naszego bolidu. To akurat była bardzo użyteczna lekcja na przyszły rok, bo dostaliśmy bardzo dobre informacje o pewnych rzeczach. Mam nadzieję, że zrobimy coś z nimi już w RB20.

Christian wypowiadał się z poczuciem pewnego niedosytu, bowiem uważał, że jego ludzie obrali taktykę z potencjałem na lepszy wynik.

- Symulacje sugerowały, że będziemy walczyć o P7, ale to dotyczyło standardowego wyścigu [bez nagłych neutralizacji]. Ironicznie jednak, gdyby faktycznie taki był, to nasza strategia wpasowałaby się w wolną jazdę Carlosa. Max na pewno wmieszałby się do gry z tym tempem, jakie miał pod koniec. Patrząc na odległości i różnice czasowe oraz odejmując darmowe pit stopy, nagle znalazłby się w grze. 

- Niestety start na twardej mieszance był strategicznym ryzykiem. Najbardziej pasowałby nam wczesny lub późny samochód bezpieczeństwa. Ten wyjechał jednak w najgorszym możliwym momencie, bo dał bolidom przed nami darmowe zmiany. My dostaliśmy pozycję na torze, która wiązała się z restartem na zimnych i starych oponach. Max został wyprzedzony i musiał wykonać normalny pit stop, więc stracił 23 sekundy.

- Biorąc wszystko pod uwagę, jego odrabianie strat oraz tempo, bycie 0.2 sekundy za Leclerciem na mecie oznacza, że to był dobry wyścig.