Mattia Binotto odniósł się do dużego zamieszania, które powstało wokół sprawy dopuszczenia Coltona Herty do startów w Formule 1.

W ostatnim czasie jednym z najważniejszych elementów transferowej układanki królowej motorsportu stał się młody Amerykanin, który został powiązany z przejściem do ekipy AlphaTauri, gdzie miałby zastąpić polującego na wolny fotel w Alpine Pierre'a Gasly'ego.

Sprowadzenie kierowcy IndyCar do siostrzanej drużyny Red Bulla pozwoliłoby Francuzowi odejść z byczej rodziny po zakończeniu sezonu 2022, ale jego dalsze losy są całkowicie uzależnione od rozstrzygnięcia sporu ws. przyznania Hercie superlicencji na specjalnych zasadach.

Obecnie reprezentant Andretti Autosport posiada 32 z 40 wymaganych punktów do uzyskania tego dokumentu, w związku z czym Helmut Marko i spółka zaczęli powoływać się na furtkę związaną z siłą wyższą i naciskać na FIA, aby Herta otrzymał superlicencję w ramach wyjątku spowodowanego pandemią.

Fakt, że Red Bull tak mocno zabiega o dopuszczenie 22-latka do ścigania się w najwyższej kategorii wyścigowej na świecie, nie przypadł do gustu samemu Stefano Domenicaliemu, jak i szefom kilku zespołów, którzy wyrazili jasny sprzeciw i podkreślali potrzebę trzymania się odgórnych reguł.

W środowisku F1 zaczęło także panować przekonanie, że przyznanie Coltonowi warunkowej superlicencji mogłoby stworzyć niechciany precedens oraz narazić na szwank drabinkę serii juniorskich z ramienia Federacji, które mają w zamyśle prowadzić młodych kierowców na motorsportowy szczyt. Uwagę na to zwracał m.in. Nyck de Vries.

Kwestia ta na sobotniej konferencji prasowej we Włoszech została również poruszona przez szefa Ferrari, który przedstawił krytyczny pogląd ws. Herty. Jego zdaniem pójście na rękę samemu zawodnikowi oraz Red Bullowi byłoby niewłaściwym posunięciem władz sportu.

- Po pierwsze, dużo inwestujemy w naszą Akademię Kierowców Ferrari i będziemy nadal to robić. W przypadku Herty siła wyższa nie może mieć zastosowania. Gdyby jednak do tego doszło [do przyznania Hercie superlicencji], byłoby to całkowicie błędne podejście.

- Przepisy w tej sprawie mają na celu zarówno ochronę naszego sportu, jak i upewnienie się, że cały proces jest właściwy i dokonujemy odpowiednich wyborów. Herta może więc uczestniczyć w naszych mistrzostwach, jeśli spełnia te wymagania, a w innym wypadku nie może tak być.

- To bardzo ważne i z pewnością przyjrzymy się temu, co robi FIA w tej kwestii. Uważam, że zrobi to każdy zespół, bo jest to istotne dla naszego sportu. Ta sprawa [Herty] na pewno nie jest czymś w rodzaju siły wyższej.

Swoje trzy grosze w tej sprawie dorzucił także Bryan Herta, ojciec Coltona, który niejako stanął po stronie Binotto i kilku innych osób z padoku F1, sprzeciwiających się dopuszczeniu Amerykanina do startów w Formule 1. Zaznaczył jednak to, co jest ostatnio podkreślane przez wiele osób, czyli dość niskie punktowanie IndyCar.

[Przyznanie Hercie superlicencji] może być niesprawiedliwe wobec innych ludzi - stwierdził na antenie NBC. - FIA zajmuje się przyznawaniem punktów do superlicencji i ustalaniem tych zasad, a inni muszą je szanować i przestrzegać. Uważam, że Colton zasługuje na szansę w Formule 1, ale nie wiem, kiedy miałoby do tego dojść.

- Mimo wszystko wydaje mi się, że byłoby to niesprawiedliwe, gdyby pojawił się tam [w F1] w ramach warunku. Musi wejść do stawki zgodnie z zasadami. Jeśli już coś robisz, powinieneś robić to według przepisów.

- Inną rzeczą jest to, czy FIA ponownie oceni, ile punktów superlicencyjnych otrzymują kierowcy IndyCar, ale w tej chwili zasady są jasne. Rozumiem ich argumentację, ponieważ chcieliby, aby zawodnicy ścigali się w ich seriach juniorskich, ale jednocześnie IndyCar wydaje się być przez nich traktowane trochę lekceważąco.

- Rozumiem obie strony sporu. Jeśli chodzi o dopuszczenie Coltona na specjalnych warunkach, nie jestem przekonany, czy powinno tak się stać. Wolałbym, aby nie doszło do tego w taki sposób - ocenił.

Do całej sprawy pokrótce odniósł się Franz Tost, który udzielał lakonicznych wypowiedzi na ten temat w trakcie spotkania z mediami na Monzy, przyznając jedynie, że jeśli Colton nie dostanie upragnionej superlicencji, jednym z kierowców AlphaTauri pozostanie Gasly.

Tak jak powiedziałem ostatnim razem, Pierre ma z nami kontrakt. Jeśli chodzi o Coltona Hertę, to FIA decyduje, czy otrzyma superlicencję, czy też nie. Mam nadzieję, że decyzja w tej sprawie zostanie podjęta tak szybko, jak to możliwe, byśmy wiedzieli, jak budować zespół w kontekście następnego sezonu.

- To Red Bull odpowiada za to, którego kierowcę wprowadzą do naszego zespołu - dodał, pytany o to, czy posadę Pierre'a mógłby zająć junior Byków. - Myślę, że jeśli nie będzie to Colton Herta, Pierre Gasly zostanie z nami i nic się nie zmieni.