GP Rosji przez wielu zapamiętane zostanie jako te, które było bardziej emocjonujące przez wydarzenia poza torem niż na nim.
Najszerszym echem odbiły się słowa Lewisa Hamiltona, oskarżającego sędziów i władze F1 o to, że próbują go powstrzymać.
Dlaczego Brytyjczyk zdecydował się na takie wypowiedzi? Jego zdaniem dwie pięciosekundowe kary, które dostał za próbne starty poza wyznaczonym miejscem w trakcie okrążenia rozgrzewkowego, były nie fair. Podobnie uważał zresztą Toto Wolff.
Cierpkich słów w kierunku Lewisa nie szczędził Mika Salo, były kierowca F1, który w trakcie GP Rosji współtworzył skład sędziowski. Fin odniósł się do komentarzy mistrza.
- To, co mówi Hamilton, to g*wno prawda. To jest zupełna nieprawda. Każdy kierowca traktowany jest tak samo. Ta sytuacja jest jasna. Dwukrotnie wystartował nie tam gdzie powinien. Wykonał te starty tuż przy białej linii, która kończy wyjazd z alei serwisowej.
Głos w tej sprawie zabrał także dyrektor wyścigu, czyli Michael Masi, który proponuje, by zamiast oskarżeń w mediach po prostu porozmawiać.
- My, jako FIA, jesteśmy regulatorem sportowym i zarządzamy przepisami. Mamy niezależnych sędziów i każdy jest tak samo ocenianiany, niezależnie od tego, czy jest Lewisem Hamiltonem, czy którymkolwiek z 19 innych kierowców. Jeśli Lewis ma jakieś żale, a mówiłem to wielokrotnie jemu i każdemu z kierowców, moje drzwi są otwarte i bardzo chętnie wszystko przedyskutuję.