Szefowie kilku ekip zabrali głos na temat ryzyka związanego z przeprowadzeniem weekendu sprinterskiego na ulicznym torze w Baku.

Po zmaganiach w Australii cyrk Formuły 1 czeka dłuższa przerwa na wytchnienie, gdyż następna runda odbędzie się dopiero pod koniec kwietnia w Azerbejdżanie, gdzie zostanie rozegrany pierwszy w sezonie 2023 100-kilometrowy wyścig. Niewykluczone, że format tego Grand Prix ulegnie kolejnym zmianom, które uczynią sobotni sprint osobnym wydarzeniem. Więcej o planowanych modyfikacjach można przeczytać TUTAJ.

Od 2021 roku, czyli momentu wprowadzenia sprintów do F1, żaden z dotychczasowych wyścigów na krótszym dystansie nie odbył się na torze ulicznym. Ze względu na bliskość ścian i podstępny charakter nitki w Baku, która potrafi nie wybaczać błędów, kierowcy będą musieli zachować szczególną ostrożność, by nie wplątać się w kosztowną kolizję lub wypadek.

Pomysł organizowania dodatkowego wyścigu w Azerbejdżanie nie zdobył pełnego poparcia Christiana Hornera. Na piątkowej konferencji prasowej w Melbourne wyraził on swoje obawy dotyczące uszkodzeń, na jakie narażone będą wszystkie ekipy za trzy tygodnie.

- Prawda jest taka, że organizowanie pierwszego wyścigu sprinterskiego w tym roku na torze ulicznym, takim jak ten w Azerbejdżanie, jest absolutnie niedorzeczne - stwierdził. - Uważam, że z perspektywy kibica i widowiska będzie to prawdopodobnie jeden z najbardziej ekscytujących sprintów w sezonie. Patrząc jednak na to z punktu widzenia limitu budżetowego, zniszczenie bolidu w tym wyścigu jest jak najbardziej możliwe, a koszty napraw generują dużo pieniędzy.

- Jeden wyścig w Baku byłby wystarczający. Fakt, że będziemy ścigać się tam dwukrotnie, może dostarczyć trochę więcej akcji. To jednak część wyzwania i zadania, z którym mamy do czynienia. Mamy nadzieję, że uda nam się uporządkować format nadchodzących wyścigów sprinterskich, aby były one nieco bardziej dynamiczne. Wiem, że dyrektorzy sportowi ciężko nad tym pracują i uda nam się to załatwić. Przy sprincie w Azerbejdżanie trzeba mieć się na baczności.

Sprint w Baku budzi pewne obawy wśród szefów ekip

- Tak jak powiedział Christian, Baku zapewnia całkiem ciekawe wyścigi i jednocześnie wysokie rachunki za uszkodzenia - dodał Zak Brown. - Sytuacja jest taka sama dla wszystkich. [Sprint w Azerbejdżanie] będzie bardzo ekscytujący dla fanów, ale mam nadzieję, że wszystkie samochody ukończą ten wyścig w stanie, w jakim go zaczęły.

Konieczność naprawy bolidu w następstwie wydarzeń z Baku może nie tylko zmusić zespoły do sporych wydatków, ale też przyprawić je o ból głowy w kontekście GP Miami, które odbędzie się zaledwie tydzień po ulicznych zawodach. Uwagę na to zwrócił Otmar Szafnauer, który wyraził nadzieję, że w USA jego drużyna nie będzie musiała obawiać się o niedostateczną liczbę części zamiennych.

- Tor w Baku zawsze gwarantuje interesującą rywalizację - ocenił głównodowodzący Alpine. - To prawda, że niebezpieczeństwo [rozbicia bolidu] jest większe, ponieważ jest to obiekt uliczny, przez co ściany znajdują się dość blisko. Dobrą rzeczą jest to, że będziemy mieć tę trzytygodniową przerwę, aby móc zgromadzić części zapasowe i być przygotowanym zarówno do wyścigu sprinterskiego, jak i głównego. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i nie będziemy cierpieć w Miami.

- Myślę, że wiemy wystarczająco dużo o specyfice wyścigów sprinterskich, aby wiedzieć, jak się przygotować - rzekł Guenther Steiner. - Sądzę, że wszyscy zostawiają trochę marginesu, zdając sobie sprawę z tego, że niektóre z wyścigów mogą odcisnąć piętno na limicie budżetowym. W Baku zawsze dzieje się coś niespodziewanego. Liczymy na to, że nie znajdziemy się w nieoczekiwanym położeniu i wrócimy do domu bez uszkodzeń oraz z punktami.