Hiszpan skomentował swój piątkowy incydent, a także odniósł się do konsekwencji sportowych, które spadły na jego barki. Swoimi spostrzeżeniami w tym wątku podzielił się również Max Verstappen.
Początek weekendu wyścigowego w Las Vegas rozpoczął się od dosłownie mocnego uderzenia, gdyż już po kilku minutach pierwszego treningu Carlos Sainz zaliczył bardzo kosztowny kontakt ze studzienką kanalizacyjną, która doprowadziła do poważnych uszkodzeń w jego samochodzie.
Gdyby tego było mało, zawodnik z Madrytu wskutek niedopatrzenia organizatorów musiał przyjąć na swoje konto nadprogramowe akumulatory, przez co do jego wyniku z kwalifikacji automatycznie doliczono dziesięć karnych pozycji. Pechowe zajście bardzo szybko otworzyło w środowisku F1 dyskusję na temat wprowadzenia wyjątków w takich sytuacjach, gdyż wina w tym przypadku nie leży po stronie żadnego uczestnika.
- Był ewidentny problem z bezpieczeństwem na torze - przyznał Carlos Sainz. - To zniszczyło mój samochód. Mechanicy musieli pracować pięć godzin, by zbudować kompletnie nowe auto. Do tego dostaliśmy karę +10 miejsc za coś, z czym nie mieliśmy nic wspólnego. Jestem po prostu rozczarowany, ale niekoniecznie zaskoczony. W tym roku było sporo takich sytuacji, w których ten sport udowodnił, że może zrobić wiele rzeczy lepiej.
- Jestem zaskoczony, że FIA nie ma takiej mocy, by w przypadku wystąpienia siły wyższej unieważnić taki przepis, szczególnie gdy jasne jest, że to była rzecz całkowicie poza kontrolą zespołu czy kierowcy. Przepisy, ciało zarządzające, zespoły... Nie wiem, zwyczajnie spodziewałem się po tym sporcie więcej w tym położeniu.
- Na pewno byłyby zespoły, które naciskałyby na to, żebym dostał karę, co jest dla mnie niespodzianką. Z drugiej strony jestem tu na tyle długo, że rozumiem ten biznes. Za dużo pieniędzy zależy od pozycji końcowych, aby ekipy nie groziły wnioskowaniem o karę dla mnie.
- Jestem ekstremalnie rozczarowany i prawdę mówiąc, bardzo zasmucony całym tym zajściem i sportem. Szczerze, zasmucony to dobre określenie i jestem w złym nastroju, bo liczyłem na więcej.
W podobnym tonie wypowiedział się także urzędujący mistrz świata: - Te przepisy muszą się zmienić - ocenił Max Verstappen. - Tak samo jest z sytuacją, w której z czyjejś winy wypadnie się z wyścigu i zaliczy się dużą kraksę. Można tak stracić elementy silnikowe czy akumulatory. Przede wszystkim trzeba to zmienić i brać pod uwagę możliwość nienaliczania takiej kary.
- Poza tym uważam, że zespoły nie powinny mieć nic do powiedzenia w tym temacie, bo na pewno zagłosują przeciwko. Sądzę, że to bardzo ostre potraktowanie Carlosa, ale w tym politycznym środowisku oczywiście każdy będzie myślał tylko o sobie.