Kilku kierowców w trakcie czwartkowych konferencji prasowych wydało swoje osądy na temat głośnego incydentu, do którego doszło tydzień w Sao Paulo, zwracając szczególną uwagę na nieprzejrzystość zasad. Verstappen skomentował przy tym także postawę Mercedesa.
W zeszły weekend na Interlagos ponownie zawrzało, ponieważ mogliśmy oglądać kolejne wydanie walki o tytuł mistrzowski, która przyniosła ze sobą, niemal jak zawsze w tym roku, kontrowersyjne manewry i sytuacje.
Tym razem chodzi o wypchnięcie Lewisa w zakręcie 4., do czego doszło na 48. okrążeniu niedzielnych zmagań. Maxowi być może upiekło się, bo sędziowie nie obejrzeli kamery z jego kokpitu, oceniając tę sytuację, choć na temat ich decyzji opinie są tradycyjnie podzielone.
That moment when we all held our breath on Sunday ????
— Formula 1 (@F1) November 14, 2021
No quarter given ⚔️#BrazilGP ???????? #F1 pic.twitter.com/GrN72yzRCP
Sam 24-latek uważa, że nie miał innego wyjścia, a taka linia przejazdu była jedyną możliwą, aby skontrolować trudny do opanowania samochód.
- Nie oglądałem nagrania, bo byłem w tym samochodzie i widziałem to. To była dobra walka, ale oni wygrali. Moje opony były bardzo zużyte i gdybym skręcił bardziej gwałtownie, to po prostu bym się obrócił. Obaj zahamowaliśmy bardzo późno, więc to nie był łatwy zakręt do pokonania – stwierdził Verstappen.
Nie ma on żadnych wątpliwości co do poprawności swojego zachowania na torze, za które - jego zdaniem - uniknie konsekwencji.
- Nie przewiduję, żeby tak się stało [przyznano karę], ponieważ myślę, że to było uczciwe, zwyczajne twarde ściganie pomiędzy dwoma facetami, którzy walczą o mistrzostwo. Więc sądzę, że to i tak nie byłoby łatwe wyprzedzanie, bo nie taki jestem i nie uważam, że tak powinna wyglądać bitwa o tytuł.
- Oni już po dyskwalifikacji powiedzieli, że będą się czepiać wszystkiego, nawet jeśli będzie to zwisający kawałek taśmy. To normalna reakcja i tego oczekujemy - dodał dla Sky, odnosząc się m.in. do ostatnich ostrych wypowiedzi Toto Wolffa, który deklarował koniec z dyplomacją.
- To dwie różne sprawy [w porównaniu do Silverstone]. Lewis tym razem wygrał wyścig, a ja w Wielkiej Brytanii byłem na ścianie, więc to nie jest to samo. Ale tak jak mówiłem, teraz oni są urażeni dyskwalifikacją.
- Gdyby było odwrotnie, efekt byłby taki sam. To twarde ściganie. Walczymy o mistrzostwo i nie jesteśmy w przedszkolu.
Do całej sprawy bardzo spokojnie podchodzi Lewis Hamilton, który podczas zmagań nie czuł wcale, aby jazda jego rywala przekraczała limit. Przyznał również, że dalsze rozpatrywanie możliwego przyznania kary niezbyt go interesuje.
- Nie uczestniczyłem w tym [procesie rewizji], ale jestem tego świadomy i w pełni wspieram mój zespół. Trudno jest oceniać coś, czego nie widziało się ze wszystkich możliwych perspektyw.
- Po obejrzeniu [onboardu Maxa] mam naturalnie inne zdanie [niż na gorąco], ale używam całej swojej energii do jak najlepszego ustawienia samochodu i upewnienia się, że będę miał odpowiednio nastawioną głowę w ten weekend, więc ani trochę się tym nie zajmuję - mówił triumfator ostatniego Grand Prix.
Jego przyszłoroczny team-mate, George Russell, widzi jednak bezapelacyjne przewinienie po stronie zawodnika reprezentującego barwy Red Bulla, choć równie dobrze możemy to odbierać jako dyplomatyczną wypowiedź, z której jego nowy pracodawca jest z pewnością bardzo zadowolony.
- Czy będzie za to kara nałożona wstecz? Tego nie wiem. A czy powinna tam być kara? Sądzę, że tak. Nie możesz tak po prostu zahamować 25 metrów później niż na każdym innym okrążeniu i wypchnąć innego kierowcę z toru. To nie jest sprawiedliwe ściganie. To twardsze ściganie, ale nieuczciwe.
Kierowcy Ferrari podkreślili natomiast brak konsekwentności sędziów i niezwłoczną potrzebę ustalenia, co jest zgodne z przepisami, a co wykracza poza ich granice i zasługuje na doliczenie sekund do końcowego czasu wyścigu.
Charles Leclerc powiedział nawet, że jeśli tylko ten manewr ujdzie Verstappenowi płazem, to zamierza swoim stylem dopasować się do wyznaczonej granicy i jeździć w ten sam sposób. Monakijczyk dwa lata temu na Red Bull Ringu znalazł się w podobnej do Lewisa sytuacji, gdzie również sprawcą był kierowca z numerem 33, którego ominęła kara za ostry atak w zakręcie nr 3.
*That* pass - from every angle#AustrianGP #F1 pic.twitter.com/alDXTbLsNO
— Formula 1 (@F1) July 1, 2019
- Są takie same [zasady] dla wszystkich kierowców. Zawsze będziemy próbowali jeździć na granicy tego, co jest dozwolone. I to właśnie zamierzam robić, jeśli takie przypadki są dopuszczalne. Cokolwiek jest dozwolone, musi być przejrzyste. Tego się jedynie obawiam.
Carlos Sainz, jego zespołowy kolega, wrócił zaś do tegorocznego wyścigu w Austrii, podczas którego 5 sekund za wypychanie z byłego A1 Ringu doliczano Lando Norrisowi i dwukrotnie Sergio Perezowi, a także zwrócił uwagę na potrzebę ujednolicenia reguł, szczególnie w tak zaciętym sezonie.
- Sądzę, że niezależnie od miejsca, w którym się ścigamy, potrzebujemy mieć klaryfikacje, a także wiedzę i założenia. Jeśli tego nie będzie, to wyjątkowo trudno będzie zachować spójność.
LAP 4/71
— Formula 1 (@F1) July 4, 2021
We're back to racing! Verstappen leads the way
Norris and Perez fight for P2, but the Red Bull goes wide and drops to P10 through the gravel!#AustrianGP ???????? #F1 pic.twitter.com/pN65OtXsLw
- Widzieliśmy już w tym roku w Austrii, że wypchnięcie kogoś z toru skutkowało przyznawaniem 5-sekundowych kar. Widzieliśmy też, że innych torach tego nie robiono.
- Musimy się poprawiać jako sport, aby było jasne, jak można się ścigać, szczególnie dla dwóch zawodników, którzy rywalizują o tak wysoką stawkę i muszą wiedzieć, co mogą, a czego nie mogą robić - zakończył Hiszpan.