Toto Wolff nie miał ochoty ugryźć się w język i po GP Sao Paulo wyraził swoje niezadowolenie z postawy sędziów.

W trakcie weekendu w Brazylii przedstawiciele Mercedesa kilkukrotnie byli pod lupą oficjeli i ani razu ich werdykty nie wywołały na twarzach mistrzów uśmiechów.

Najpierw Lewis Hamilton po długiej analizie został zdyskwalifikowany z wyników kwalifikacji, chociaż naruszenie było minimalne, o co pretensje miał szef zespołu.

Następnie już w trakcie samego Grand Prix wyraźne rozczarowanie ekipy wywołane zostało postępowaniem sędziów, którzy postanowili nie karać Maxa Verstappena za jego kontrowersyjną obronę.

Jeszcze podczas rywalizacji kamery uchwyciły agresywnie gestykulującego Toto Wolffa, który był wyraźnie poddenerwowany. Po wszystkim okazało się, iż ta sytuacja bezpośrednio odnosiła się do Michaela Masiego.

- To było przyjacielskie "cześć" w stronę dyrektora wyścigu - mówił dla Sky. - Moja dyskusja z nim nie została puszczona w transmisji, ale moja reakcja już tak. Porozmawiamy o tym za zamkniętymi drzwiami - dodał już później.

Austriak następnie odniósł się do wielu zajść, które dotyczyły Mercedesa, z wyjątkiem grzywny, jaką nałożono na Lewisa Hamiltona już po udzieleniu wywiadów.

- Zaczęliśmy weekend z problemami przez naszą silnikową karę. Wczoraj dostaliśmy ostrą dyskwalifikację, a dzisiejszy wyścig układał się przeciwko nam.

- Lewis nie chciał komentować tej decyzji [ws. manewru Verstappena], ale ja mogę. To było wspaniałe ściganie. Zakładasz kask i mówisz, że było twardo i na limicie. Lewis był sprytny, unikając kontaktu. To dwaj super kierowcy, ale serio, żeby za coś takiego nie dać kary 5 sekund?!

- Zespół zawsze był zjednoczony, ale te decyzje nas przybliżyły. Były przeciwko nam, a to coś, co Lewis czuł przez całe życie. Będziemy walczyć jako zespół i nie pozwolimy zrobić z siebie ofiar. Takie są nasze odczucia.

Lewis Hamilton, Mercedes

- Samochód jest w pełni legalny i możemy ścigać się nim wszędzie. Można powiedzieć, że był taki też po kwalifikacjach. Myśleliśmy, że był, ale nie zdał testu, bo skrzydło się zepsuło. Jeśli zmiany są robione dla niezawodności i bezpieczeństwa, powinno się na nie pozwalać. Ale jeśli stają się czymś stałym, to robi się denerwujące.

- Cały weekend układał się przeciwko nam. Mieliśmy zepsutą część na naszym tylnym skrzydle i nie mogliśmy na nią ani spojrzeć, ani jej przeanalizować. Oblaliśmy test i zostaliśmy zdyskwalifikowani. Następnie widzieliśmy Red Bulla, który trzy razy z rzędu naprawiał skrzydło w parku zamkniętym bez konsekwencji.

- Wszystko osiągnęło szczyt po tej decyzji w trakcie wyścigu. To była nieprawidłowa obrona Maxa, centymetr poza limitem, ale musiał tak postąpić. Lewis poradził sobie z tym jeszcze lepiej, unikając kontaktu. Limit był jednak przekroczony i to powinna być kara przynajmniej 5 sekund. Prawdopodobnie Max to wiedział. Zamieciono sprawę pod dywan, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. To śmieszne.

- Nie chcę zarzucać niczego sędziom. Myślę, że i tak mają trudne życie. Zawsze przegrywają, bo czego nie zrobią, jeden zespół narzeka. Jeśli o to chodzi, nie chciałbym być na ich miejscu. W pewnym sensie jednak, gdy przyjmujesz ciosy przez cały weekend i nagle znajdujesz się w takiej sytuacji, po prostu tracisz wiarę. 

- Cokolwiek jest w Notatce Dyrektora, zaakceptujemy to. Nie mam również problemu z tym, jeśli zostanie ona podarta i pościgamy się twardo, tak jak miało to miejsce dzisiaj. To jest okej. Ona mówi jednak, że nie można wypychać kogoś poza tor w Meksyku, a to jest ważne także na tym obiekcie. Nagle ktoś wyrzuca cię z toru i nic się nie dzieje. To niekonsekwentne.

- Byłem zły, bo dostawaliśmy w twarz. Zawsze będę bronił moich kierowców i mojego zespołu. Zawsze też byłem bardzo dyplomatyczny, ale to skończyło się dzisiaj.

Toto Wolff, Mercedes

Wolff skomentował także doniesienia o zamiarach Red Bulla, który stara się ze wszystkich sił, by sprawić, iż Mercedes straci swoją przewagę prędkości maksymalnych.

- Mamy znacznie mniej oporu w samochodzie i świeży silnik. Nasza koncepcja auta [niski tył i przez to mniejszy opór] jest dobra na prostych odcinkach, ale ludzie mają prawo, by sobie protestować. Możemy nawet dać im to skrzydło, żeby je sobie powiesili w domu.

- Nie obchodzi mnie to. Nie jest tak, że walczymy już naprawdę totalnie. Ktokolwiek wygra, będzie odpowiednim zwycięzcą. Będę to zawsze akceptował, o ile zasady będą takie same dla każdego. To część gry, by patrzeć na innych, podważać, być sceptycznym, czasem nawet paranoicznym, ale to jest okej.