Max Verstappen odniósł się do krytyki, która spadła na niego po incydentach z Lando Norrisem po GP Meksyku. Holender w swoim stylu pokazał, że nie przyjął nieprzychylnych komentarzy w swoim kierunku zbyt dobrze.

Ostatnie tygodnie w Formule 1 obfitują w masę dyskusji, których głównymi bohaterami są Verstappen, Norris oraz sędziowie. Na bezpośrednie batalie obu kierowców rywalizujących o tytuł czekaliśmy niemal od GP Austrii, gdy walka o zwycięstwo zakończyła się kolizją, z której skorzystał triumfujący wówczas George Russell. Wiadome jednak było, że mimo znacznie lepszego tempa McLarena do bliskiego pojedynku na torze musi dojść ponownie.

Tak też się stało podczas weekendu w Teksasie, gdy samochód Red Bulla odżył i Max ponownie mógł konkurować o najwyższe cele. Do potyczki Holendra z Lando doszło podczas GP Stanów Zjednoczonych dwukrotnie i choć Norris otrzymał karę, to wątpliwych komentarzy na temat zagrań panującego mistrza nie brakowało.

W Meksyku lider stajni z Milton Keynes był mniej subtelny w swoich poczynaniach i tym razem dyskusja nie toczyła się na temat decyzji sędziowskich, które przyjęto bez szczególnych kontrowersji, a sportowej uczciwości. 

Jedną z mocniejszych opinii wyraził Johnny Herbert, który nie jest tylko byłym kierowcą F1, ale pracuje też jako sędzia, co robił także w Meksyku. Przed GP Sao Paulo, gdzie ponowni zasiądzie w gronie arbitrów, Brytyjczyk podał w wątpliwość postawę Maxa. Uważał bowiem, że ten celowo dopuścił się takich manewrów, aby niesportowo zyskać przewagę.

Jego wypowiedzi nie spodobały się Verstappenowi. Ten hamował się na konferencji prasowej, ale w rozmowach po holendersku nie przebierał w słowach.

- Teraz wiadomo, co o tym myśli - powiedział lider mistrzostw, cytowany przez De Telegraaf. - To dość nienormalne, że to mówi, prawda? Oni udają, że robię to wszystko celowo, ale nie mogą zajrzeć mi do głowy. To dość ekstremalne oskarżenia. Walczyliśmy mocno, to prawda. Czasami wygrywasz, czasami przegrywasz.

- To już się stało i jest za nami. Musimy tylko upewnić się, że będziemy mieć bardziej konkurencyjny samochód, żeby nie znaleźć się w takiej sytuacji ponownie, bo właśnie od tego się zaczyna. Druga kara była w porządku. A pierwsza - szczególnie nie rozumiem, dlaczego dostałem dziesięć sekund kary, a inni czasami otrzymują pięć.

Odnosząc się do postawy Herberta, Verstappen poruszył także temat braku kary dla Leclerca za niecenzuralne słownictwo podczas konferencji prasowej, która miała miejsce po wyścigu w stolicy Meksyku. Max za podobny występek otrzymał jeden dzień prac społecznych, aczkolwiek pożalił się na to w momencie, kiedy nieznany jest jeszcze werdykt ws. Monakijczyka. Przyjmuje się, że kierowcę Ferrari może czekać wizyta na sędziowskim dywaniku, ale jego natychmiastowe przeprosiny mogą zrobić różnicę.

- [Herbert] miał stanowcze zdanie na temat tego, co powiedziałem na konferencji prasowej w Baku, ale nie słyszałem go po konferencji prasowej w Meksyku - kontynuował Max. - Właściwie to, co powiedział Leclerc, jest gorsze niż to, co powiedziałem ja. A to była znacznie ważniejsza konferencja prasowa, z większą liczbą widzów. Nie zamierzam jednak tracić na to czasu. Jest, jak jest.

Max został także skrytykowany przez byłych kierowców Formuły 1, a obecnych ekspertów telewizyjnych - Martina Brundle’a i Damona Hilla - którym ewidentnie nie podoba się tak zawzięta postawa. Brundle był zasmucony zajściami z Meksyku i mówił o reputacji kierowcy, a Hill wprost pisał o braku szacunku do takiej jazdy. Oczywiście Verstappen, jak to ma w zwyczaju, uznał to za atak i kąśliwie odpowiedział.

- Gdyby wiedzieli wszystko tak dobrze przed swoją karierą, to zostaliby mistrzami. Wiem, iż wielu ludzi jest stronniczych i że mam zły paszport. Jestem bardzo zadowolony ze swojego paszportu, ale w tym padoku jest on zły. Zdaję sobie sprawę, jak większość ludzi tu funkcjonuje.

- W zeszłym roku prawie wszystko poszło idealnie. Sporo osób musiało boleć to, że nie można było powiedzieć nic negatywnego. Teraz wszystko wychodzi na jaw i idą na całość. Po prostu się tym bawią. Nie robi to na mnie wrażenia.

- Nie słucham ich. Po prostu robię swoje. Jestem trzykrotnym mistrzem świata. Myślę, że wiem, co robię. Szczerze mówiąc, mam swoje zdanie i nie muszę się nim dzielić. Niektórzy ludzie są po prostu trochę stronniczy i rozumiem to, ale na końcu to nie jest mój problem i skupiam się na patrzeniu przed siebie.