Max Verstappen skrytykował nową regułę i wraz z Lando Norrisem przyznał, że zdanie zawodników nie jest odpowiednio brane pod uwagę przez organ podejmujący decyzje. 

Od tego weekendu blokowanie na końcu alei serwisowej jest zabronione, a samochody mają trzymać się tak blisko lewej strony, jak jest to możliwe, aby dać innym szansę na przejechanie obok. Po piątkowych kwalifikacjach sędziowie ukarali George’a Russella, Estebana Ocona i Pierre’a Gasly’ego za nierespektowanie tej zasady. Zawodnicy otrzymali po dwa miejsca cofnięcia na starcie

O opinię na temat nowego przepisu zapytano trzech najlepszych kierowców sprintu. Verstappen, który był jednym z blokowanych, nie szczędził cierpkich słów, a w negatywnym tonie wypowiedział się także Norris.

- [Reguła] jest absolutnie tragiczna - zaczął Max. - Na tym torze mamy dość długi zjazd, a do tego ściany, ale jeżeli wprowadzimy to na innych obiektach, gdzie auta przejeżdżają po prostej z prędkością 300 km/h, a robiący sobie odstęp będzie miał 15-20 km/h, to moim zdaniem będzie bardzo niebezpiecznie.

- Dla mnie to [rozwiązanie] w ogóle nie działa, a tylko stwarza jeszcze więcej problemów. Spójrzmy na to, co działo się w piątek. Ludzie, w tym ja, próbowali ominąć samochody po trawie. To powodowało bałagan. W każdych kwalifikacjach jest od 6 do 8 bolidów, które są pod lupą za jazdę poniżej minimalnego czasu okrążenia. Nie wiem, co chcemy tym osiągnąć - zakończył. 

- Nie mamy nic do powiedzenia w kwestii przepisów - dodał Lando. - Są wprowadzane bez względu na to, czy uważamy, że są dobre lub złe dla sportu. Dostałem reprymendę za to, że dwa auta wyjechały przede mną z alei. Jedno przekroczyło linię samochodu bezpieczeństwa, a drugie wyjechało w tym samym momencie [kiedy ja nadjeżdżałem]. 

- Nie mogłem wyprzedzać, bo wtedy trzeba byłoby się ścigać na okrążeniu kwalifikacyjnym, co jest absurdalne. Musiałem więc zwolnić i z tego powodu przekroczyłem czas, a za to przyznano mi reprymendę. To po prostu głupie. Myślę, że coraz większa liczba wytycznych sieje spustoszenie.

Inaczej do sytuacji podchodzi Sergio Perez, który wręcz pochwalił arbitrów za to, że regulaminy w końcu są respektowane. 

- Sądzę, że wszyscy znali reguły, które zaczęły obowiązywać - powiedział Checo. - Ci, którzy ich nie przestrzegali, zostali ukarani, a tak powinno być. Czy to dobre, czy nie, takie są przepisy i trzeba je szanować. Wszyscy zostaliśmy z tym zapoznani przed weekendem i to naprawdę dobrze, że sędziowie w końcu trzymają się ustaleń. 

Temat został pociągnięty w dalszej części konferencji, gdy przypomniano, że to nie jest pierwszy raz, kiedy zawodnicy nie są słuchani. Głos jako pierwszy zabrał Norris, który nie chciał zostać źle odebrany.

- Prawdopodobnie pojawi się nagłówek o tym, że sędziowie nie słuchają kierowców, ale ja na pewno tak nie powiedziałem - zaznaczył Norris. - Stwierdziłem tylko, że nie mamy kontroli nad decyzjami. Oczywiście [władze] rejestrują, co mamy do powiedzenia, a także biorą to pod uwagę. To natomiast nie oznacza, że od razu coś się w tej kwestii zmieni - podsumował Brytyjczyk.

- Myślę, że czasami jest zbyt wiele reguł, które należy rozpatrzyć - ocenił Verstappen. - Mamy też dużo polityki, aby dokonać zmiany lub podjąć decyzję. Oczywiście jako GPDA pragnęlibyśmy mieć coś więcej do powiedzenia. Ja np. chciałbym być też właścicielem F1, gdybym mógł, ale to nie jest realny świat. Wyrażamy nasze obawy, ale mówimy również, co jest robione prawidłowo. Utrzymujemy otwarty dialog i zawsze chcemy sprawić, aby oni słuchali nas, a my ich. Staramy się komunikować i zobaczymy, co wyniknie z tego w nadchodzących latach. 

- Sądzę, że byłoby lepiej, gdyby związek kierowców miał trochę większy wpływ - dodał Perez. - Tu nie chodzi o jednego zawodnika, a zarząd, który jest naszym głosem. Większość z nas żyje tym sportem i byłoby miło zobaczyć w niedalekiej przyszłości, jak nasze opinie będą bardziej brane pod uwagę.