Sebastian Vettel podczas spotkania z mediami szczegółowo opisał, jak z jego perspektywy wyglądała sytuacja z powrotem do alei serwisowej przy użyciu skutera.
Piątkowe treningi na Albert Park obfitowały w wiele interesujących wydarzeń, jednakże w centrum uwagi ponownie znalazł się powracający po przymusowej absencji Sebastian Vettel.
Niemiec wskutek defektu swojego samochodu był zmuszony zatrzymać się na torze, a następnie zdecydował się powrócić do alei serwisowej przy pomocy skutera, jadąc przy tym po nitce obiektu w Melbourne.
Cała ta sytuacja była jednak niezgodna z Regulaminem Sportowym F1, w wyniku czego sam zainteresowany został ukarany grzywną w wysokości 5 tysięcy euro.
- Mieliśmy dziś problem. Pojawiło się trochę dymu i natychmiast straciłem moc. Musiałem zatrzymać samochód na torze, ale zrobiłem wszystko, co mogłem, aby jak najszybciej zepchnąć bolid na pobocze przy jednoczesnym ograniczaniu szkód - przyznał reprezentant Astona Martina.
- Starałem się za wszelką cenę nie dopuścić do dalszych uszkodzeń auta. Porządkowy był bardzo pomocny i miał przy sobie Leathermana. Następnie poprosiłem go o klucz imbusowy, po czym zdjęliśmy część karoserii, abym mógł schłodzić samochód od spodu. Było więc trochę pracy.
- Tak czy inaczej, sesja dobiegała już do końca, więc zapytałem porządkowego, czy mogę wrócić do garażu. W odpowiedzi usłyszałem, że zaraz ktoś po mnie przyjedzie. Po chwili pojawił się facet na skuterze, który powiedział mi, że mogę wskakiwać na tył.
- Zapytałem go, czy mogę poprowadzić, ponieważ nie przepadam za jazdą w roli pasażera. On z kolei wręczył mi skuter i powiedział mi, że mogę jechać. I tak też zrobiłem.
- W tym wszystkim zależało mi przede wszystkim na bezpieczeństwie bolidu i uniknięciu dalszych problemów. Nie jestem tu po to, żeby jeździć na skuterze.