Nowy sezon F1 nie jest nawet rozpoczęty, a już wiadomo, że w trakcie doczekamy się ważnej zmiany reguł, która będzie dotyczyła kluczowego obszaru. Chodzi o elastyczne przednie skrzydła.
Jest to o tyle dziwna sytuacja, że pod koniec sezonu 2024 ustalono, iż FIA nie będzie ruszała tych elementów. Pomimo wykonania wielu pomiarów, instalowania kamer i wprowadzenia zmian w tylnych skrzydłach wprost powiedziano, że w przypadku przednich sekcji uginanie nie jest problemem.
Dziś okazało się, że FIA postanowiła zmienić zdanie i wypuściła już wstępną wersję dyrektywy technicznej, która ograniczy elastyczność przednich skrzydeł. Tę informację jako pierwszy podał serwis AutoRacer, a dodatkowe szczegóły przedstawiło The Race. Nam również udało się potwierdzić wiarygodność tych doniesień.
Zespoły mają dostać trochę czasu na dostosowanie się do nowych wymogów. Te najprawdopodobniej będą obowiązywać od GP Hiszpanii (30 maja - 1 czerwca).
Dlaczego to takie ważne?
Elastyczne skrzydła były czarną magią sezonu 2024 i odpowiadały za nagłe skoki osiągów. Jest to związane z tym, jak kłopotliwe stało się panowanie nad balansem obecnej generacji bolidów F1.
Maszyny te charakteryzuje łapanie podsterowności w wolnych zakrętach oraz nadsterowności w szybkich. To zupełne przeciwieństwo tego, czego oczekują kierowcy i zespoły. Lekarstwem okazały się być właśnie elastyczne przednie skrzydła.
Sekret nie krył się w standardowym działaniu, tj. redukcji oporu na prostych przy zachowaniu osiągów w zakrętach. Było to znacznie bardziej zaawansowane i dotyczyło balansu aerodynamicznego.
Dobrze skonstruowane skrzydło pozwalało na jazdę z wyższym kątem nachylenia, który redukował podsterowność w wolnych sekcjach. Uginanie umożliwiało natomiast redukcję nadsterowności przy większych prędkościach. To diametralnie wpływało na pracę samochodów.
W tym aspekcie błyszczał przede wszystkim McLaren, ale na dobry poziom szybko wskoczył również Mercedes. Nowe skrzydło, wprowadzone na GP Monako 2024, dało modelowi W15 wyraźny wzrost osiągów, a przy odpowiednich warunkach pogodowych Srebrne Strzały wkraczały do walki o zwycięstwa.
W tyle zostały za to dwa inne zespoły z czołówki, Red Bull i Ferrari, które dodatkowo odczekały chwilę, aby nie stracić zasobów tuż przed wejściem w życie potencjalnego zakazu FIA. Gdy pokazano zielone światło, to w Milton Keynes i Maranello zabrano się do pracy. Włosi niedługo później trafili na nagłówki przez swój ciekawy projekt, który nie był poprawką aerodynamiczną, ale właśnie strukturalną.
Wpływ na sezon F1
Wejście w życie dyrektywy technicznej, która ograniczy stopień uginania, może być więc kluczową sprawą. Choć formalnie nie jest to nawet zmiana przepisów, a tylko doprecyzowanie, to w praktyce efekty sportowe mogą być zauważalne.
Wiele zależy od tego, jak drastyczna będzie zmiana. The Race pisze o ograniczeniu uginania z 15 do 10 milimetrów. Ważniejszy w tym jest jednak realny wpływ na balans i zachowanie bolidów na torze. To może mieć przełożenie na układ sił w bardzo ciasnej czołówce.
Poza tym istnieje też kwestia rozwojowa. Sezon 2025 poprzedza rewolucję techniczną, a zespoły F1 muszą balansować pomiędzy rozwijaniem tegorocznej i kolejnej konstrukcji. Niezapowiedziana zmiana w tak istotnym obszarze stanowi podwójną przeszkodę.
Dyrektywa ma obowiązywać od połowy, a nie od początku sezonu. W przeciwnym wypadku byłaby to jeszcze większa kłoda, która nagle zostałaby rzucona pod nogi. Stajnie, które były w tyle i chciały nadrobić zaległości, praktycznie w ogóle nie miałyby szansy skorzystać z tak skutecznego rozwiązania.
Dlaczego FIA zmieniła zdanie?
Od GP Węgier, gdy jako pierwsi ujawniliśmy plany zamontowania kamer na przednich skrzydłach, FIA utrzymywała przecież, że jest to niezwykle skomplikowany temat.
Za brakiem mocnej i natychmiastowej reakcji przemawiały wtedy takie czynniki jak to, że skrzydła nie zachowywały się rażąco, a każdy projekt działa trochę inaczej i trudno byłoby o kuloodporne rozwiązanie. Poza tym Federacja zauważyła, że sama miała pracę domową, gdyż elastyczność stała się znacznie bardziej złożona.
Regulamin Techniczny na sezon 2025 nie doczekał się korekt ws. przedniego skrzydła, lecz jedynie tylnego, nawiązując do mini-DRSu McLarena. Umożliwienie takiego uginania jak w 2024 roku było dość solidną deklaracją, szczególnie że FIA zebrała dużo danych. Naturalnie więc musiało dojść do jakiegoś zwrotu akcji.
Jak pisze AutoRacer, za nową dyrektywą opowiadać ma się McLaren. Ekipa z Woking była pod lupą przez drugą połowę sezonu 2024 i została uznana za tę, która najlepiej opanowała sztukę uginania.
Mimo ostrzału zespołowi zdarzało się sugerować, że rywale także grają bardzo ostro i należałoby się im przyjrzeć. Możliwe, że pomarańczowi, którzy byli o krok lub dwa z przodu, zauważyli tu szansę na utrudnienie życia konkurencji. Kulisy pozostają natomiast nieznane, lecz dość oczywiste wydaje się, że w tle odbywała się jakaś rozgrywka.
Aktualizacja, 16:00
Otrzymaliśmy komunikat rzecznika FIA, w którym potwierdzono, że zmiany wchodzą w życie od GP Hiszpanii. Ponadto poinformowano o tym, że natychmiastowo zaostrzone zostaną testy tylnych skrzydeł, co pośrednio wynika już z wcześniejszych informacji.
- Po dodatkowych analizach, które po sezonie 2024 przeprowadził Departament Bolidów Jednomiejscowych FIA, zobowiązujemy się do zapewnienia, że elastyczność elementów aerodynamicznych nie będzie już punktem spornym w 2025 roku.
- Aby to osiągnąć, od początku sezonu 2025 rozszerzymy zakres testów uginania tylnych skrzydeł, a dodatkowe testy przednich skrzydeł zostaną wprowadzone od GP Hiszpanii. Takie etapowe podejście pozwoli zespołom na dostosowanie się, unikając przy tym zmarnowania istniejących już komponentów.
- Celem tych zabiegów jest dalsze udoskonalenie naszych zdolności do monitorowania i egzekwowania przepisów ws. elastycznych elementów, co zapewnia równe warunki wszystkim uczestnikom oraz promuje uczciwe i ekscytujące ściganie.